Wiem, że już sporo było na blogu o spotkaniu w Bibliotece przy Koszykowej. Mimo to postanowiłam wrzucić jeszcze kilka zdjęć. I może na tym się nie skończy. Chcę celebrować takie wydarzenia. Dawniej, kiedy miałam dużo spotkań autorskich, zwykle ograniczałam się do wzmianek o nich na Facebooku lub ogarniałam temat skrótem w ramach rocznych podsumowań. Potem, z uwagi na osobistą sytuację, tych spotkań było mniej i mniej. W zeszłym roku padł chyba rekord (czy raczej antyrekord), bo tylko raz (na żywo) spotkałam się z czytelnikami.
Ten rok, przynajmniej pod tym względem, zapowiada się lepiej. Dlatego trochę czarując rzeczywistość, staram się uhonorować to, co kiedyś wydawało się takie oczywiste, a nawet nieco uciążliwe. Sprawdziła się reguła, że najbardziej doceniamy to, czego nam brakuje. Trochę w tym magicznego myślenia, ale właściwie czemu nie... Spotkania autorskie to nie tylko okazja do kontaktu z czytelnikami, ale też (często) główne okołoliterackie źródło zarobków pisarzy. Są więc naprawdę ważne.
Miniony rok miało zakończyć jeszcze jedno spotkanie. Absolutnie wyjątkowe, związane z dwudziestą rocznicą ukazania się mojej pierwszej książki dla dla dzieci. Też przy Koszykowej. I też miała je prowadzić Ewa Gruda. Ale z powodów, o których już tu wspomniałam zdecydowałam się z niego zrezygnować.
Odroczone spotkanie odbyło się w czerwcu. Ale miało już całkiem inne znaczenie. a nawet nieco inną formę. Tamto miało być celebracją podsumowań, swego rodzaju zakończeniem pewnego cyklu. To stało się celebracją przejścia, zapowiedzią zmian, których sama jeszcze do końca nie jestem w stanie przewidzieć.
Okazało się wyjątkowe, choćby dlatego, że po raz pierwszy od dziesięcioleci przeczytałam publicznie swoje wiersze. Że tak dużo było mowy o międzygatunkowych relacjach. Pochłonięciu codziennością. Połączeniach pomiędzy odległymi, zdawałoby się, obszarami.
Rozmawiałyśmy o poezji list zakupów i sztuce bazgrołów.O literacko-wizualnych projektach. O przeszłości, teraźniejszości i... przyszłości, której, mimo wszelkich obaw, jestem ciekawa.