czwartek, 5 października 2023

Zbir, czyli "Skarb" we fragmencie

 Czy w każdej książce musi pojawić się zbir? Pewno nie. Ale w tej akurat jest. Przeczytajcie fragment powstającej książki.

Zbir

Nie jestem głodomorem jak Kaśka czy Wojtek. Muszę jednak przyznać, że przerwa w podróży dobrze mi zrobiła. Zaspokoiwszy potrzeby naszych organizmów, siedzieliśmy w restauracyjnym ogródku, prowadząc leniwą pogawędkę. Za to tata na siedząco uciął sobie drzemkę. Wyglądał bardzo zabawnie z głową odchyloną do tyłu i półotwartymi ustami. Konwersacja nie przeszkadzała mi oczywiście czatować z takim jednym gościem z mojej gildii, czyli, jak to mawia tata, wgapiać się w smartfona. Tak się bowiem składa, że mam nadzwyczajną podzielność uwagi. Przypuszczam, że to dzięki grze. Podczas rozgrywek muszę zachować niesamowitą czujność i mieć oczy dookoła głowy. To oczywiście tylko metafora, bo przecież patrzę w ekran komputera, który mam przed sobą, a nie za plecami. No, chyba że używam gogli do rzeczywistości wirtualnej. Tak czy siak, ta zdobyta w wirtualnym świecie „moc” przenosi się czasem do realu. Może dlatego zauważyłem coś, na co nikt z moich przyjaciół nie zwrócił uwagi. A właściwie nie tyle coś, ile kogoś. Osobnik ów siedział przy sąsiednim stoliku i kogoś mi przypominał. Nie mogłem jednak skojarzyć kogo. I nic dziwnego. Postać, do której gość był podobny była dla mnie tak mało znacząca, że to aż dziwne, że w ogóle zwróciłem na niego uwagę.
– Ale numer! – roześmiałem się. – Tam za waszymi plecami, tylko się nie odwracajcie… – ostrzegłem przyjaciół, co sprawiło, że cała trójka gwałtownie się obróciła. – Przecież prosiłem. – Pokręciłem z dezaprobatą głową.
– Ciekawe, jak mieliśmy go zobaczyć, nie odwracając się. – Kaśka się skrzywiła.
– Ale mogliście zrobić to dyskretniej – westchnąłem. – No ale trudno. Czy ten gość kogoś wam przypadkiem nie przypomina? – spytałem.
W odpowiedzi Wojtek wzruszył tylko ramionami. Najwyraźniej facet z nikim mu się nie kojarzył. Natalia również miała niezbyt rozgarniętą minę. Za to Kaśka załapała od razu:
– To przecież ten zbir! – podekscytowała się.
– Jaki znowu zbir?! – zdumiał się Wojtek i odgarnął opadające na oczy kosmyki, żeby lepiej się gościowi przyjrzeć. Mój przyjaciel zapuszcza włosy „na dredy” i właśnie jest, jak to określa, na etapie „najbardziej wkurzającej długości”.
– Jak to jaki? – oburzyła się. – Ten z filmu!
– Filmu?! – Wojtek wciąż nie rozumiał. – Jakiego filmu?!
– Jak to jakiego? – oburzyła się Kaśka. – O złoczyńcy, co przemycał te no… archeologiczne artefakty, strasznie drogocenne. I o dwóch dziewczynach i dwóch chłopakach, którzy pomogli go schwytać.
No dobrze, być może postać, którą gość przypominał, miała dla mnie pewne znaczenie, wbrew temu przed chwilą napisałem. W końcu dzieło filmowe, w którym ów antybohater wystąpił, pomogło mi przekonać przyjaciół, a zwłaszcza Kaśkę, do wyjazdu.
– Aaa tego. – Wojtek się skrzywił.
Gdyby dokonane przez młodych detektywów i eksploratorów odkrycie archeologiczne dotyczyło starożytnych rzeźb lub obrazów, prawdopodobnie też zapamiętał by film. Ale wspomniane przez Kaśkę drogocenne artefakty przypominały, nie przymierzając, lekko przerdzewiały złom.
– Ale fakt, że podobny – przyznał. – Taka sama łysina. I solidny kark. Nawet twarz i wiek...
– I ubrany podobnie – ekscytowała się Kaśka. – Dżinsy i koszulka...
– Bardzo oryginalna stylówa – pozwoliłem sobie na odrobinę złośliwości.
– I spójrzcie, co leży przed nim na stoliku – ciągnęła niezrażona Kaśka.
– Jakaś książka – zauważyła Natalia.
– Obok książki – zniecierpliwiła się Kaśka. – Nie widzicie?! No co z wami?! Gazeta!
– Może lubi czytać? – wyraziła przypuszczenie Natalia.
– Tamten też miał gazetę.
– To jeszcze o niczym nie świadczy – rzuciłem pospiesznie, widząc po minie Kaśki, że już zaczyna tworzyć jakąś sensacyjną teorię.
Nie jestem, jak już się zdążyliście zorientować, specjalistą od odczytywania cudzych intencji i emocji, ale jeśli trochę się zna Kaśkę, to bardzo łatwo się połapać, co chodzi jej po głowie.
– Chciałem tylko zwrócić wam uwagę na taki śmieszny zbieg okoliczności – dodałem.
– Śmieszny zbieg okoliczności! – oburzyła się Kaśka. – Nie za dużo tych śmiesznych zbiegów okoliczności? Raz, że jest niesamowicie podobny. Dwa, że ma gazetę. Trzy, że nas też jest czworo, dwie dziewczyny i dwóch chłopaków...
W tym momencie odezwała się komórka naszego, czy raczej Kaśki „podejrzanego” i po raz pierwszy usłyszeliśmy jego głos. Kaśka na chwilę zaniemówiła z wrażenia.
– No i gada w jakimś dziwnym języku – wykrztusiła wreszcie. – Zupełnie jak tamten.
– Gdybyś mogła posłuchać tego, co mówisz… – próbowałem powstrzymać detektywistyczny zapał przyjaciółki. – To przecież kompletny absurd: uważać człowieka za przestępcę tylko dlatego, że przypomina aktora, który zagrał zbira w filmie.
Przez chwilę spieraliśmy się ze sobą. Kaśka jednak szybko zakończyła dyskusję, oznajmiając władczym tonem:
– A teraz bardzo proszę, zamiast toczyć te smętne gadki, skupmy się raczej na tym, o czym ten facet gada. Może to nas naprowadzi na jakiś trop.
– Trop czego? – wtrącił się do dyskusji Wojtek.
– Poza tym, jak niby mamy się skupić, skoro nikt z nas nawet nie wie, co to za język – zauważyłem.
Prawdę mówiąc, trochę żałowałem, że facet nie rozmawiał po angielsku. Nie żebym brał na poważnie podejrzenia Kaśki. Liczyłem jednak, że będę miał okazję wykazać się przed przyjaciółmi (i przed tatą) swoimi talentami językowymi. Nie chwaląc się, angielski znam bardzo dobrze, dużo lepiej niż koledzy i koleżanki z klasy, ponieważ jest mi potrzebny w grze. W mojej gildii są ludzie z różnych krajów i muszę się z nimi jakoś porozumieć.
A swoją drogą, gdybym potrafił przewidzieć przyszłość, być może nagrałbym fragment rozmowy „zbira” i rozesłał do kumpli i kumpeli z gildii. Na pewno ktoś by rozpoznał język. Pytanie tylko, czy to w czymkolwiek by pomogło?
– Cicho! – Kaśka „szepnęła” tak głośno, że tata nagle się ocknął i popatrzył na nas półprzytomnym wzrokiem.
Tak czy inaczej, jej dyspozycje zostały wydane nieco poniewczasie, ponieważ gość się rozłączył i poszedł zapłacić.
– Teraz też twierdzicie, że to absurd? – ekscytowała się Kaśka. – Chyba się połapał, że o nim mowa, i się wystraszył.
– Trudno było się nie połapać, biorąc pod uwagę wasze nadzwyczaj dyskretne zachowanie. – Skrzywiłem się. – Ale co do tego, że się ciebie wystraszył, to chyba nieco przeceniasz siłę wrażenia, jaką robią na ludziach twoje bicepsy. – Roześmiałem się.
Ale Kaśka nie zwracała uwagi na moje złośliwości. Zbyt była zajęta obserwacją „przestępcy”, który właśnie wyszedł z budynku.
– Kto się wystraszył? Czego się wystraszył? – pytał półprzytomnie tata, więc wyjaśniliśmy mu, że właśnie widzieliśmy faceta przypominającego (według nas trochę, a według Kaśki uderzająco) aktora, który zagrał zbira w filmie, co, wedle Kaśki oznacza, że sam jest zbirem, to znaczy ten gościu przy stoliku, a nie grający zbira aktor.
– O, w takim razie posiedźmy tu jeszcze trochę, niech gość sobie pojedzie, bo to zły omen spotkać zbira na parkingu. – Tata się roześmiał.
– Tato, nie powiesz chyba, że wierzysz w te bzdury? – oburzyłem się.
– Nie powiem, ale mam wielką ochotę na kawę, więc to dobry pretekst do przedłużenia przerwy.
– Poza tym facet już pojechał – westchnęła Kaśka.
– Jakby co, macie tu portret pamięciowy przestępcy – roześmiał się Wojtek, otwierając szkicownik, z którym nieomal się nie rozstaje, ponieważ, jak twierdzi, już teraz musi trenować przed egzaminem do liceum plastycznego.
– Super! Niesamowicie uchwycone podobieństwo – zachwyciła się dziełem Wojtka Natalia, po czym nieoczekiwanie zamilkła. – A może... – dodała po chwili – czemu wcześniej nie przyszło to nam do głowy? Może to był aktor, który grał w tamtym filmie?! Mogłabym wziąć autograf.
– Aktor? Co za bzdura! – zdenerwowała się Kaśka. – Po pierwsze film był polski, a ten gość gadał… no... po jakiemuś tam.
– I co z tego. Polacy też mogą gadać po jakiemuś tam – odcięła się Natalia. – W filmie ten aktor też gadał w dziwnym języku, sama mówiłaś.
– Poza tym powstał chyba dość dawno... – ciągnęła Kaśka. – Dokładnie dziesięć lat temu – uściśliła spoglądając w smartfona. – Więc ten aktor musiał się przez ten czas zestarzeć, a wyglądali, to znaczy ten z filmu i ten tutaj, jakby byli w tym samym wieku.
– Starsi ludzie nie zmieniają się aż tak bardzo, jeśli chcesz wiedzieć. Poza tym w filmie mogli go ucharakteryzować – polemizowała Natalia.
Nie będę przytaczał wszystkich argumentów za tym, że facet jest zbirem, czy też przeciw tej tezie, bo prawdę mówiąc mówiąc nawet nie bardzo je pamiętam. W każdym razie dyskusja, czy raczej (nazwijmy to po imieniu) kłótnia, pięknie się rozwijała, nawet nawet po opuszczeniu jadłoprzystanku i powrocie do vana. I wszystko wskazywało, że mimo interwencji taty, który w roli rozjemcy okazał się mało skuteczny, po raz nie wiem który na śmierć i życie obrazimy się na siebie. Na szczęście za Przemyślem zaczęły się górskie krajobrazy, co odwróciło uwagę moich przyjaciół od nierozstrzygniętego sporu. Natalia zaczęła podziwiać widoki (ona zawsze podziwia widoki). Wojtek, równie wrażliwy na uroki przyrody, zastanawiał się, która z technik malarskich najlepiej oddałaby ich urodę. Kaśka zaś (również zainspirowana krajobrazami za oknem) planowała zdobywanie szczytów. Wyrażając przy tym nadzieję, że tam, dokąd jedziemy, góry będą nieco wyższe. Na co tata oświadczył, żeby nie liczyła na Himalaje. Następnie podał jej wysokość kilku szczytów, w pobliżu których będziemy, jak to określił, stacjonować. Kaśka nieco się skwasiła, gdyż, jak powiedziała, oczekiwała czegoś bardziej spektakularnego. Wystarczyłby mały wypad w Bieszczady, gdzie góry są zdecydowanie wyższe. Zwłaszcza że to całkiem niedaleko od Krosna.
– To zależy, co rozumiemy przez „całkiem niedaleko” – odparł na to tata i przypomniał, że w okolicach Krosna jest mnóstwo atrakcji turystycznych, więc raczej nie będzie na to czasu.
Kaśka skwasiła się jeszcze bardziej.
Któż wówczas mógł przypuszczać, że jednak pojedziemy w Bieszczady, i to przy pełnej aprobacie taty, choć z zupełnie innych, nadzwyczaj zaskakujących powodów.

Książka powstaje w ramach stypendium twórczego z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz