niedziela, 21 września 2025

Drezno z perspektywy zwierząt i chaszczy

 Ciekawie, zwiedzając miasto, popatrzeć na nie w kontekście innych gatunków, zarówno w sensie biologicznym, jak i kulturowym. Nawet jeśli jest to osobliwy, mozaikowy smoko-wąż, który, jak pnącze oplata kolumnę. Zdjęcie zrobione w Pasażu Artystycznych Dziedzińców na Nowym Mieście. Oczywiście w Dreźnie.

Zgodnie z obietnicą złożoną tutaj, wrzucam jeszcze kilka zdjęć drezdeńskich zwierząt i nie tylko. 

Zwierzęta miast, pomników i murali

Skoro trafiliśmy na Pasaż Artystycznych Dziedzińców to przez chwile tam pozostańmy i pokażmy najbardziej znany z tutejszych murali. 

Wychodząc z Pasażu możemy obejrzeć inne części Nowego Miasta, które obfituje w wizerunki zwierząt. No ale coś trzeba było wybrać. Czemu więc nie szczura?

A tu zwierzęta udomowione, które miały spora reprezentację wśród muralowych gatunków Nowego Miasta.

Skoro jesteśmy przy zwierzętach udomowionych, chcę pokazać ponownie, jedno z ulubionych zdjęć. Z cyklu zwierzęta pomników, istota uwolniona od postumentu i… jeźdźca (choć tylko na zdjęciu). A jeźdźcem była ważna w ludzkim świecie persona, Augusta II Mocnego, elektora Saksonii i króla Polski. A zdjęcie przedstawia Złotego jeźdźca monarchy, czyli konny pomnik stojący na rynku Nowego Miasta, jedną z atrakcji Drezna. W założeniu wizerunek zwierzęcia miał służyć podniesieniu prestiżu i podkreśleniu siły jeźdźca. Wszak trzeba być bardzo MOCNYM, aby ujarzmić tak narowistego konia, który niby udomowiony, a jednak dziki.  

A tutaj dzikie, choć miejskie zwierzę, czyli czapla na drezdeńskiej starówce. Nie tylko trójwymiarowa jak jej poprzednik koń, ale żyjąca, z krwi i kości. Oprócz tej czapli, gawronów, sikorek, rozmaitych stawonogów, widzieliśmy też stado gęsi nad Łabą, prawie w centrum miasta, ale byłam zbyt daleko, żeby zrobić zdjęcie, nawet tak słabej jakości, jak to. 

Zwierzęta galerii

 Sporą część czasu spędziliśmy w muzeach i galeriach. Pomyślałam sobie, że ciekawie by było spojrzeć na muzealne i galeryjne ekspozycje pod katem tego jak w dziełach sztuki różnych epok prezentowane są zwierzęta. Jak się zmieniły, jakim celom służyło "użycie" ich wizerunków w konkretnym dziele sztuki, co to mówi o epoce i o tym, jaki był w niej stosunek do zwierząt. To wielki temat, więc na razie, w ramach zajawki, kilka zdjęć. 


       Piesek pani...

I piesek pana, czyli zwierzęta w roli metafory męskości i kobiecości na obrazach Lucasa Cranacha, żyjącego na przełomie XV i XVI wieku. Galeria Starych Mistrzów. Pokazuję tylko fragmenty dzieł.

Tak wyglądały kiedyś świnie, a konkretnie w pierwszej połowie XVII wieku. Trochę dziczo, z dzisiejszego punktu widzenia. Fragment obrazu Fransa Snijdersa. Galeria Starych Mistrzów. 

Drzewo-dzik albo dziko-drzewo. Czyli osobliwa hybryda przodka prezentowanych powyżej zwierząt z rośliną. No cóż chciałoby się takiej interpretacji, bo chodzi raczej o głowę martwego dzika (trofeum) opartą o pieniek. Fragment rzeźby z brązu z 1700 roku inspirowanej antykiem i zatytułowanej Meleager, autorstwa nieznanego francuskiego artysty. Meleager był greckim herosem, który wsławił się tym, że urządził polowanie zabił ogromnego dzika kalidońskiego (choć wraz z nim polowało na niego wielu innych herosów). Galeria Starych Mistrzów.


   Dziki (wśród nie mniej dzikiej roślinności). Fragment kopii obrazu Ferdinanda von Rayskiego z 1863 roku namalowana w 1917 roku przez Richarda Hofmanna, czyli romantyczna wizja dzikości, jak mniemam, ale też trochę autonomii dla dzików, które są w tym obrazie podmiotem. No chyba że chodziło o prezentację potencjalnych trofeów myśliwskich. Tego nie zbadałam. A może dwa w jednym? Galeria Nowych Mistrzów. 



 Stado owiec – współczesna porcelanowa rzeźba Olafa Stoy’a, czyli refleksja na temat przynależności społecznej oraz indywidualizmu. Można więc mówić o metaforze ludzkich zachowań (wobec społecznych systemów). Ostrale Biennale Dresden. 

I przechodzimy do świata roślin (nie porzucając świata ludzi). Czerwone Drzewa Darka Kondefera, które chętnie nazwałabym drzewami człowieczymi. Ostrale Biennale Dresden. 

Ostatnia wspinaczka Martyny Jastrzębskiej, czyli grzyby porastające przybytek kultury (przynajmniej do czasu zakończenia Biennale). Ostrale Biennale Dresden.

Chaszczowiska 

Skoro już wyszliśmy przed budynek Biennale, który chwilowo porosły huby, przyjrzyjmy się mu od strony czwartej przyrody, bo właśnie ona sprzyja życiu różnych gatunków w mieście.


   Drezdeńska starówka - rośliny naskalne.
 
Nowe Miasto - mozaikowe zarastanie/

Tam gdzie nie sięga graffiti, sięgają rośliny. Nowe Miasto.

Widok z hotelowego okna na... dach. 

sobota, 20 września 2025

Drezno...

 

Fot: Drezno, z cyklu zwierzęta pomników ;) Obiekt znany, tyle, że chyba rzadko fotografowany z tej perspektywy. Może napiszę o tym zdjęciu oddzielny post...


Do Drezna wybieraliśmy się od dawna. Bo blisko, bo dużo świetnego malarstwa… ale ostatnie lata naszego życia nie sprzyjały podróżom. Dopiero udział mojego męża Darka Kondefera w OSTRALE Biennale Dresden dał nam wystarczającą motywację. I bardzo się z tego cieszę. Zgodnie z planem zobaczyliśmy mnóstwo dobrej sztuki, powłóczyliśmy się po mieście - głównie w okolicach starówki i, kompletnie odmiennego w klimacie, Nowego Miasta. I oczywiście odwiedziliśmy Biennale. Parce Darka bardzo dobrze się tam prezentowały. I w ogóle ekspozycja, jak najbardziej warta obejrzenia i różnorodna. Można zobaczyć/usłyszeć zarówno prace wykonane tzw. tradycyjnymi technikami (malarstwo, grafika, rzeźba), jak i te, wciąż jeszcze uważane za mniej tradycyjne (instalacje, w tym dźwiękowe; interwencje w przestrzeń publiczną, wideo-art...). Wszystko to w dawnej stołówce Ośrodka Robotron (największego przedsiębiorstwa elektronicznego w NRD) przemienionej na miejsce sztuki współczesnej. A że to już ostatnie dni trwania Biennale, to szczerze zachęcam do obejrzenia, jeśli tylko ktoś z Was jest w okolicy.
Byliśmy pod wrażeniem, widząc, jak wiele osób odwiedza tę, wymagającą obycia ze sztuką współczesną, wystawę. A szczególnie zaskoczyła nas liczba szkolnych wycieczek. Zamarzyło mi się podobne zainteresowanie tego typu wydarzeniami w Polsce.
Co poza tym? Miło było stwierdzić, że Drezno jest mocno zweganizowanym miastem. Bardzo mi to ułatwiło kwestie żywieniowe. Fajne jest również to, że sporo tam niekoszonych miejsc i miejskich zwierząt (widzieliśmy m.in. czaplę w samym centrum starówki i stado gęsi nad Łabą, też w prawie samym centrum miasta).
Przewrotność losu sprawiła, że w błogiej nieświadomości zwiedzaliśmy miasto w czasie, gdy na polskie tereny spadły rosyjskie drony. Zaś następnego dnia w Dreźnie zawyły syreny, z telefonu Darka zaczęły wydobywać się przerażające dźwięki, a na ekranie wyświetlił się komunikat na czerwonym tle, że „achtung” ect. Okazało się jednak, że to coroczny, ogólnoniemiecki test systemów alarmowych. Kiedy następnego dnia wracaliśmy w niektórych miejscach Polski też zawyły syreny. Tyle, że to nie był test. Taki specyficzny czas.
Rzadko publikuję tutaj relacje z prywatnego życia. Ale co tam. Mam wielką chęć wrzucić tu kilka miłych sercu fotek. Podzielić się nimi. 
Odpuściłam sobie prezentowanie zdjęć zabytków, ponieważ i tak, w lepszej jakości, można je znaleźć w sieci. Chciałam po prostu oddać klimat miasta.
Dlaczego wrzucam fotki z Drezna, a nie np. z Warszawy? Też byłoby ciekawie. Pewno dlatego, że łatwiej skupić się na patrzeniu/słuchaniu „na wyjeździe”, kiedy wychodzimy z trybu zaabsorbowania codziennością. A fakt wyjścia z codzienności, choćby na kilka dni i nawet jeśli nie okazał się całkiem beztroski, był dla mnie bardzo ważny.
W drodze na Biennale, czyli połączenie zabytkowego Drezna, śladów po NRD i współczesności. 
Blisko...
 
Bliżej... 
 
Jeszcze bliżej...
 

I w środku. W dawnej, poenerdowskiej stołówce ośrodka Robotron przemienionej na miejsce sztuki współczasnej. Na zdjęciu "Czerwone drzewa" Darka.

Jeden z dwóch, łatwych do znalezienia w sieci obiektów, czyli Grający Dom w Pasażu Artystycznych Dziedzińców, najbardziej znanej części Nowego Miasta.

I kolejne zdjęcia z Nowego Miasta. Zrobiłam ich mnóstwo, a i tak uważałam, że za mało, bo naprawdę było co fotografować. No ale trzeba było coś wybrać... 

 

środa, 17 września 2025

Srojnice i selerowate

Co łączy festiwal Szumiące Trawy w Górzycy organizowany przez Fundację Dziupla Inicjatyw Przyrodniczych (lubuskie) z Ławkami w warmińsko-mazurskim? I Dreznem? Oczywiście… koszulka z wizerunkiem strojnic włoskich migdalących się do siebie na baldachach roślin selerowatych (dawniej zwanych baldaszkowatymi, podobnie jak strojnice włoskie, które onedgdaj uważano za podgatunek strojnicy baldaszkówki). 
Zaprojektowaną przez Natalię Duer koszulkę przywiozłam z Górzycy, z festiwalu, podczas którego opowiadałam o książce „Zwierzęta miast, czyli 22 portrety naszych nieudomowionych sąsiadów” (a więc jeszcze jedno połączenie – z miejskimi zwierzętami). A zdjęcie w strojnym strojnicami stroju zrobiłam w miejscu, w którym najczęściej podziwiałam czerwono-czarne pluskwiaki, czyli we wsi Ławki, gdzie selerowatych z pewnością nie brakuje. Widać je nawet w tle, za moimi plecami. Tyle że zamiast pięknych tworzących baldachy kwiatów widocznych na koszulce, mają nasiona. Wiem, że widok wyschniętych badyli nie zawsze współgra z tym, co ludzie uważają za estetyczne, ale ja badyle lubię, choć soczystą zieleń i kwiaty też. (Czasem się zastanawiam, jak się ma nasze upodobanie do tego, co zielone i kwitnące do kulturowo uwarunkowanego kultu młodości, ale to już temat na oddzielny wpis.)
Strojnice można spotkać w również w miastach. Pod warunkiem, że pozwolimy urosnąć podagrycznikom, dzikim marchwiom, barszczom zwyczajnym, pasternakom - również zwyczajnym (zwyczajne rośliny zazwyczaj są niezwykłe ), czy trybuli leśnej (która, wbrew nazwie, rośnie nie tylko w lasach). Jak donosi wikipedia strojnica włoska w miastach zasiedla: „biotopy (…) ruderalne, (…) przydroża, przytorza i ogrody”. A więc pozwólmy się chaszczom rozchaszczać, chwastom chawścić (i w miastach, i na wsi). I podziwiajmy je aż do zbadylkowania. A ruderom… No właśnie zastanówmy się dlaczego tak fascynujące biotopy nazywa się ruderalnymi. Nazwa ta nie najlepiej się kojarzy. Gorzej nawet niż „chwast”, którego konotacje, dzięki staraniom chwastolubów, nieco się ostatnio poprawiły. Może lepiej by brzmiało i bardziej pasowało: siedliska poczłowiecze czy gruzorobiotopy? 
Co wy na to? Macie jakieś pomysły?


P.S. Wspominam o Dreźnie, bo odwiedziłam je na początku września przy okazji udziału mojego męża w OSTRALE Biennale Dresden i na fali strojnicowych fascynacji wypatrywałam selerowatych w rozmaitych miejscach, którym pozwolono się rozchaszczyć. Oczywiście je znalazłam. Znalazłam też w sieci zdjęcia drezdeńskich strojnic. Drezdeńskim zwierzętom miast i... galerii poświęcę oddzielny post. 


Kolejne P.S. Drugie z zamieszczonych zdjęć przedstawia strojnice włoskie na mikołajku polnym (też selerowate), który w Polsce występuje naturalnie na zachodnich krańcach kraju w dolinie Odry, czyli tam, gdzie odbywał się festiwal. Zdjęcie zrobiłam podczas spaceru po obszarach Muzeum Łąki w Owczarach.