wtorek, 18 lutego 2014

MUMOK i Messerschmidt z Wiednia

Kilka dni temu mąż "zrzucał" z komórki zdjęcia z naszej styczniowej wycieczki do Warmińskiego Domu. W warmińskie fotki  zaplątało się również kilka fotograficznych notatek z jeszcze dawniejszej, listopadowej wyprawy do Wiednia. Ponieważ większość czasu spędziliśmy w galeriach i muzeach odpuściliśmy robienie zdjęć. Wyszliśmy z założenia, że fotografowanie obrazów jest zupełnie bez sensu. Po to przecież pojechaliśmy do Wiednia, żeby zobaczyć je w oryginale, a nie produkować kolejne (w dodatku nieudolne) reprodukcje. Nie mogłam się jednak powstrzymać przed strzeleniem sobie foty w kosmiczno-industrialnej architekturze MUMOKu (MUseum MOderner Kunst). Na zdjęciu jestem trochę zmęczona, choć to dość piękne zmęczenie dla kogoś, kto, tak jak ja, potrafi się wzruszyć do łez z powodu pięknej faktury.
Fakt, przedawkowaliśmy sztukę. Idealnie było by oglądać jeden obraz dziennie, ale, uwierzcie mi, trudno było się powstrzymać. Nie chcąc jednak powtarzać grzechu nadmiaru, dziś wspomnę tylko o jednym artyście - Franzu Xaverym Messerschmidtcie. Dlaczego o nim? Choćby dlatego, że do listopadowej wizyty w wiedeńskim Belwederze w ogóle nie miałam pojęcia o jego istnieniu i podejrzewam, że większość moich Czytelników również go nie zna. Zaś wystawione w jednej z bocznych sal głowy Messerschmidta były dla nas wszystkim objawieniem. Aż trudno było uwierzyć, że to dzieło osiemnasto- a nie dwudziestowiecznego artysty.
Syn natychmiast wynalazł artykuł na www.artbiznes.pl , z którego można się dowiedzieć, że aż do początku XX wieku "głowy" uchodziły "za kuriozalny wytwór chorego psychicznie, owładniętego obsesją człowieka. (...) Na cały jego dobytek składało się łóżko, flet, fajka, dzban na wodę oraz stara włoska księga o proporcjach człowieka. (...) Utrzymywał, że nocą nękają go przykre duchy. Z nich najbardziej wrogim był «duch proporcji». Duch ten tak długo go szczypał, aż wreszcie rodziły się owe figury.(...) – pisał osiemnastowieczny niemiecki dziennikarz Christoph Friedrich Nicolai. Owocem owych nocnych zmagań z  «duchem proporcji»  stała się seria fizjonomicznych «portretów» , znanych dziś pod nazwą «Charakterköpfe»  ( «Charakterystyczne twarze»). Franz Xaver Messerschmidt (1763–1783) pracował nad nimi przez trzynaście lat, do śmierci." 
Jeśli chcecie zobaczyć te głowy zajrzycie na stronę Belvederu lub, jeszcze lepiej, pojedźcie do Wiednia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz