czwartek, 5 września 2019

Księżycowy ptak, czyli opowieść zawsze zaczyna się od jajka

Zastanawiacie się, jak ta historia się zaczyna? Myślę, że mogę już zdradzić kilka pierwszych zdań.


Dawno, dawno temu... mniej więcej przed rokiem Maciek wybrał się z mamą na grzyby. Pogoda była piękna. Las pachniał żywicą i rozgrzanymi słońcem liśćmi, a w górze rozbrzmiewały nawoływania odlatujących do ciepłych krajów ptaków.

I byłoby naprawdę wspaniale, gdyby nie to, że mama wciąż rozmawiała przez telefon. Chłopiec zagadywał ją o różne sprawy, pokazywał przelatujące po niebie ptaki, podsuwał pod nos najwspanialsze okazy podgrzybków i borowików, ale mama tylko rozkładała ręce (a właściwie to jedną, bo w drugiej trzymała komórkę), co oznaczało, że właśnie prowadzi niezmiernie ważną rozmowę i niestety nie może jej przerwać. Albo z przepraszającym uśmiechem kładła palec na ustach, żeby nie przeszkadzał, że jeszcze chwila i zaraz skończy.

Ale nie kończyła.

Chcąc nie chcąc chłopiec skupił się na przeszukiwaniu leśnego poszycia i w pewnej chwili zauważył coś, co nadzwyczaj go zaintrygowało. Gwałtownie zaczął odgarniać mech.

– To nie grzyb, to Jajko! – wykrzyknął.

– Jajko? – zdziwiła się mama, kończąc kolejną ważną rozmowę. – Nie widzę tu żadnego jajka!

– Ja też nie widzę. Przecież ono jest niewidzialne – odparł na to Maciek, jak gdyby chodziło o rzecz najbardziej oczywistą na świecie.



Nad książką pod roboczym tytułem "Księżycowy Ptak" pracuję w ramach stypendium twórczego z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

1 komentarz:

  1. Dobrze, że przyznano Ci stypendium. Trochę spokoju przy pracy...Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń