czwartek, 4 października 2012

Podróż za kilka uśmiechów

Dokładnie tydzień temu wróciłam ze spotkań autorskich na Dolnym Śląsku. Mnóstwo pozytywnych wrażeń. A zaczęło się wszystko od wizyty na komisariacie. Opowieść o tym jak utrata portfela pozwoliła odzyskać (no może nie odzyskać, bo nigdy jej nie straciłam, ale umocnić) wiarę w ludzi. 
Po raz ostatni widziałam go mniej więcej godzinę przed przyjazdem do Wrocławia, przy okazji kupna herbaty. 
Najzabawniejsze jest to, że wsiadając do pociągu zadbałam , by podróżować z osobami budzącymi zaufanie. I jestem pewna, że kradzież nastąpiła poza przedziałem: gdy przechodziłam do toalety (z torbą), wysiadałam z pociągu lub przebiegałam z peronu na peron - zostało mi tylko kilka minut na przesiadkę i miałam biletu.  
Zadowolona, że wszystko się powiodło (nie tylko zdążyłam przed na pociąg do Legnicy, ale  udało mi się zgłosić brak biletu miłym paniom konduktorkom) spokojnie usiadłam w wagonie i postanowiłam przygotować pieniądze. I wtedy wyszło szydło z worka, a właściwie brak portfela z torebki. Kilkakrotnie ( nie dowierzając własnym oczom )wywalałam całą jej zawartość na zewnątrz. W końcu musiałam uwierzyć. Hmmm... mało komfortowa sytuacja - podróż z jednego obcego miasta do drugiego obcego miasta bez gotówki, karty płatniczej i dokumentów. Szczęśliwie ostał mi się telefon komórkowy, co pozwoliło błyskawicznie zablokować kartę i skontaktować się z paniami bibliotekarkami, które miały czekać na mnie na dworcu. Trudno uwierzyć jak szybko człowiek potrafi reagować w stresie. Błyskawicznie podjęłam decyzję, by nie zostawać we Wrocławiu, choć następny pociąg miałam za godzinę i mogłabym rozejrzeć się po dworcu - perspektywa tłumaczenia, że jadę na gapę, ponieważ skradziono mi portfel wydała mi się mało kusząca. Błyskawicznie wyciągnęłam wnioski:
a) na przyszłość zadbać o to by zawsze zamykać/zasuwać torebkę,
b) wrócić do dobrego zwyczaju oddzielnego trzymania dokumentów i gotówki,
c) ograniczyć do niezbędnego minimum ilość noszonych przy sobie pieniędzy. 
Potem już wszystko było OK, a nawet więcej niż OK. Sympatyczne panie konduktorki nie tylko doradzały, co w tej sytuacji zrobić, ale (mimo wszystkich wymienionych powyżej braków) pozwoliły jechać pociągiem. Pozdrowienia dla Kolei Dolno Ślaskich!
Pozdrawiam również serdecznie policjantkę z komisariatu w Legnicy - sympatyczna, życzliwa i pomocna.
Idąc dalej: panie z bibliotek nie tylko miłe i życzliwe, lecz również z powerem i osobowością. Fajne spotkania, bystre dzieciaki i cudowne miejsca - Pogórze Kaczawskie jest magicznym miejscem. Wspomnę tylko, że wracając z jednego ze spotkań zwiedziłam romański kościół z trzynastowiecznymi freskami. Opowiadał mi o nim (bardzo zajmująco) sam wiceburmistrz miasta Świerzawa.
Mam nadzieję opisać to wszystko nieco później. Na razie publikuje kilka zdjęć ze spotkania w Złotoryi (dotarły do mnie dzisiaj).   
Tu opowiadam o swoich książkach, kalkografii....
 oraz Dżimbie.
Na zakończenie jak zwykle - dedykacje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz