
(...) spomiędzy chaszczy wyłoniła się budowla z czerwonej cegły.
Kiedyś musiała fajnie wyglądać, ale teraz była mocno zniszczona. Choć nie aż tak jak pałac. Najbardziej podobały mi się drzwi, a właściwie miejsce po nich, z takimi jakby kolumienkami po obu stronach.
– Nie rozumiesz? W końskich zwłokach był skarb!!!
– Skarb? Skąd ci to przyszło do głowy?
– A właśnie! Stąd, że o to pytasz! – triumfowała Majka.
– Nie kumam.
– Chodziło o kryjówkę, w której nikomu nie przyjdzie do głowy szukać. I jeszcze… żeby ludzie się jej brzydzili.
(fragmenty książki"Ratunku, marzenia!")
Na zdjęciu mauzoleum Dohnów w Gładyszach. Do dziś wśród okolicznej ludności, krążą opowieści o znalezionym tam po wojnie (a może pod koniec wojny?) martwym koniu, w którym podobno ukryty był skarb. Ja sama słyszałam ją od kilku osób, w kilku wersjach. Czytelnicy mojej książki poznają tę tajemniczą historię dzięki najbardziej chyba ekscentrycznej bohaterce powieści - Majce. To dzięki niej pobyt we wsi Książki nabrał dla Mirka kolorów, bo, chociaż bywała irytująca, nie sposób się przy niej nudzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz