piątek, 15 marca 2013
Nie ma to jak dobre rady :)
( źródło: forum.pclab.pl)
Cudowne :) Ja nie pojmuję, o co tu chodzi, choć uległam urokowi języka. Znam jednak takich, którzy wszystko zrozumieli :)
czwartek, 1 grudnia 2011
Cytaty: Sylvia Plath
Życie moje ukazało mi się w postaci rozgałęzionego drzewa figowego, tak jak w tamtym opowiadaniu.
Na każdej gałęzi wisiała dojrzała, fioletowa figa, symbol jednej z czekających na mnie w życiu szans. Reprezentowały męża, dom, dzieci sławę poetki, wybitną karierę profesorską, karierę dziennikarską, Europę, Afrykę i Amerykę Południową, Konstantego, Sokratesa, Atyllę i cale zastępy kochanków o dziwnych imionach i niezwykłych zawodach. Jedna z fig reprezentowała zloty medal olimpijski za wioślarstwo. Na drzewie było jeszcze wiele dojrzałych owoców, których symboliki nie zdołałam odszyfrować. Wyobrażałam sobie, że siedzę na tym drzewie i umieram z głodu, ponieważ nie mogę w żaden sposób zdecydować się na to, którą figę zerwać. Miałam ochotę na wszystkie, na absolutnie każdą z tych fig z osobna, ale zerwanie jednej oznaczało automatycznie rezygnacje z pozostałych, więc siedziałam, aż figi zaczęły zaczęły się marszczyć, czernieć i jedna za drugą spadały na ziemię.
(Sylvia Plath "Szklany klosz", w tłumaczeniu Miry Michałowskiej)
wtorek, 23 marca 2010
Sezon 1, odcinek 37. Cytaty
Oto, co o swoim „blogu” ;) pisał Gombrowicz:
Dzięki Ci też, Najwyższy za „Dziennik”. Jednym z najdramatyczniejszych momentów mojej historii był ten sprzed lat dziesięciu, gdy rodziły się pierwsze fragmenty „Dziennika”. O, drżałem wtedy! Porzuciłem język groteskowy moich dotychczasowych utworów, jak się zdejmuje pancerz – tak bezbronny czułem się w dzienniku, taki strach mnie brał, że w prostym słowie wypadnę blado! Czyż nie był to mój czwarty debiut, najniebezpieczniejszy? Ale potem! Jakaż pewność, gdy okazało się, że od biedy mogę komentować siebie – tego mi trzeba było, stać się własnym krytykiem, glosatorem, sędzią, reżyserem, odebrać tamtym mózgom moc wyrokowania... wówczas dokonała się moja niezależność!
(Witold Gombrowicz „Dziennik 1957-61)