Z uwagi na widoczne w statystykach zainteresowanie kalkografią postanowiłam wyjść naprzeciw oczekiwaniom Czytelników i zająć się tematem.
Zacznę od mojej awersji do prasowania, która mija mi nieodmiennie pod wpływem tej osobliwej techniki. Wyprasowałam już jeden film,
mnóstwo ilustracji,
grafik,
a nawet kilka płócien.
Prasowałam z dziećmi obrazki.
Prasuję podczas spotkań autorskich i warsztatów.
Tworzenie obrazów i obrazków za pomocą kalki ołówkowej (lub maszynowej) oraz żelazka uważałam za swój osobisty wynalazek. Przekonałam się jednak, że inni, zupełnie niezależnie, wpadli na ten sam pomysł. Podczas warsztatów prowadzonych w Wielkiej Brytanii pewna starsza pani zdradziła mi, że dawno, dawno temu, gdy carbon copy paper był jeszcze do kupienia w Anglii też używała go do plastycznych działań. Tyle, że zamiast papierowych szablonów (tę wersję kalkografii prezentuję najczęściej) odbijała nitki i sznurki.
Również z innych (tym razem polskich) źródeł wiem, że technika stosowana była podczas zajęć z dziećmi już w latach osiemdziesiatych.
Ja wpadłam na ten pomysł pod koniec lat osiemdziesiątych. Bezpośrednim impulsem były braki materiałowe. W tym czasie używałam do tworzenia grafik złotej kalki
przysłanej mi przez ciocię z Ameryki. Kiedy zapasy się skończyły zastanawiałam się czym ją zastąpić. Wówczas przyszło mi do głowy, żeby wykorzystać kalkę maszynową, którą stosowałam do kopiowania przepisywanych na maszynie wierszy. Szybko się przekonałam, że efekt na którym mi zależało można uzyskać wyłącznie pod wpływem wysokiej temperatury. Stąd pomysł by wykorzystać rozgrzane żelazko, które pełniło funkcję swego rodzaju prasy graficznej.
Początkowo stosowałam kalkografię wyłącznie we własnej twórczości.
Na początku lat dziewięćdziesiątych okazyjnie popularyzowałam technikę w prasie
i telewizji.
Potem zaczęłam ją wykorzystywać podczas pracy z dziećmi.
Ze względu na duże zainteresowanie techniką przygotowuję z mężem stronę poświęconą kalkografii i książkę na ten temat. Książka ukaże się w formie e-booka i będzie miała dość szczególny charakter. Świadczy o tym choćby jej tytuł „Jak żyć bez czarów?”. Ale o tym napiszę w jednym z kolejnych odcinków.
PS. Na zdjęciach: plakat filmu pt. "Taniec", moje młodzieńcze obrazy i grafiki, ilustracje (niektóre z nich znajdą się w zapowiadanej książce), prace moich podopiecznych, skan artykułu o kalkografii, kadry z felietonu telewizyjnego, który zrealizowałam na początku lat dziewięćdziesiątych w ramach współpracy z Redakcją Dziecięcą Programu II.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz