czyli część 2 relacji z Anglii
Jeśli ktoś mnie zapyta, co robiłam w Anglii odpowiem bez wahania – PRASOWAŁAM. Zazwyczaj nienawidzę prasowania, ale są od tej reguły pewne wyjątki. Wyprasowałam już jeden film, mnóstwo ilustracji, grafik, a nawet kilka płócien. Prasowałam z dziećmi obrazki. Prasuję podczas spotkań autorskich. Nic więc dziwnego, że prasowałam również w Anglii w ramach imprezy, którą zorganizowała mieszkająca w Anglii Polka.
Beata Pisarska-Piesse prowadzi Gosfield galerię (Polcraft Limited) z polską sztuką i rękodziełem. Już od dłuższego czasu chciała zaprosić z Polski kilku artystów, aby zaprezentować Anglikom tradycyjne i mniej tradycyjne polskie techniki. W tym roku wreszcie się to udało i przez cały tydzień trwała w Gosfield impreza o wdzięcznej nazwie: Patchwork. Arts and Crafts Festival from New Europe. Oprócz warsztatów i prezentacji prac były również występy przygotowane przez Klub Polski w Braintree.
Ja prezentowałam technikę, jakby się zdawało, mniej tradycyjną. Tworzenie grafik i ilustracji za pomocą kalki ołówkowej (lub maszynowej) oraz żelazka uważałam za swój osobisty wynalazek. Okazało się jednak, że inni, zupełnie niezależnie wpadli na ten sam pomysł. Opowiadała mi starsza Angielka uczestnicząca w moich warsztatach, że dawno dawno temu, kiedy carbon copy paper był jeszcze do kupienia w Anglii też używała go do plastycznych działań. Tyle, że zamiast papierowych szablonów (tę wersję kalkografii prezentowałam najczęściej) odbijała nitki i sznurki. Również jedna z uczestniczek imprezy Ala Turowska korzystała z kalek w pracy z dziećmi jeszcze w latach 80 (ja wpadłam na ten pomysł pod koniec lat 80 i początkowo wykorzystywałam go wyłącznie do własnej twórczości).
Żeby nie było, że tylko prasowałam dodam, że pokazywałam również swoje ilustracje (w większości kalkograficzne) i książki (jedna z nich ilustrowana za pomocą kalki i żelazka).
Tak czy inaczej kalkografia się podobała. Anglicy pytali się skąd wziąć kalkę, a Polacy obiecywali, że zaopatrzą się w nią w Polsce.
Serdecznie pozdrawiam dzieci i młodzież z Klubu Polskiego w Braintree oraz mieszkających tam Polaków, którzy bardzo nas wspierali – wozili własnymi samochodami, pokazywali fajne miejsca, zapraszali do swoich domów. Uściski dla Oli, Roberta, Ani oraz wszystkich innych.
Greetings to Sue, Sharon, Sandra, Asti and all the nice, friendly people from Gosfield Shopping Villlage.
C.d.n. W dalszych odcinkach zdjęcia z Colchester, Coggeshall, Silver End, Braintree i Londynu. Zapraszam na początku przyszłego tygodnia, czyli po moim powrocie w Ławek.
P.S. Niezwykle sympatyczne było spotkanie z 93 letnią, pełną energii Angielką, która również przybyła na naszą imprezę i brała udział w warsztatach prowadzonych przez Alę Turowską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz