12 grudnia - bardzo fajne spotkanie autorskie z szóstoklasistami i równie fajne warsztaty literackie z gimnazjalistami w dużej, ładnej i nowoczesnej Bibliotece Miejskiej w Inowrocławiu.
piątek, 16 grudnia 2016
czwartek, 15 grudnia 2016
Książki w podróży
Moje hiszpańskie książki w Republice Zielonego Przylądka - dzięki Joli Niwińskiej i Fundacji Bookcrossing Polska.
niedziela, 11 grudnia 2016
Czarne Jeziora wyróżnione w Konkursie Książka Roku 2016 Polskiej Sekcji IBBY
Miło mi poinformować, że moja najnowsza książka dostała wyróżnienie literackie w Konkursie Książka Roku 20016 Polskiej Sekcji IBBY. Jak to określiła przewodnicząca tegorocznego jury - wyróżnienie to jakby srebrny medal w tym bardzo ważnym konkursie. Oznacza to również, że "Czarne Jeziora" znalazły liczbie 7 najlepiej ocenionych książek dla dzieci i młodzieży zgłoszonych do konkursu w tym roku. Ogromnie się z tego cieszę.
Oto, co napisał o "Czarnych Jeziorach" jeden z jurorów - Maciej Skowera:
Powieść ma formę prowadzonego na komputerze dziennika (a może pamiętnika?). Jego autorką jest szesnastoletnia Magda, która niedawno przeniosła się wraz z matką, ojczymem i młodszym bratem z małe
go miasteczka do Warszawy. Licealistka opowiada o codzienności: imprezach, szkole, sympatiach, spotkaniach ukochanego Klubu Literackiego. W miarę rozwoju narracji coraz więcej miejsca poświęca swojej tajemnicy – od urodzenia żyje bowiem z wirusem HIV. Równie istotnym problemem są dla bohaterki napięte relacje z matką, której zarzuca kłamstwo i chorobliwą nadopiekuńczość. Oba tematy zostały potraktowane przez Dorotę Suwalską poważnie, ale bez zbędnego patosu. Portret wrażliwej dziewczyny stawiającej czoła trudnościom jest bardzo wyrazisty, nieugrzeczniony – również za sprawą zastosowania nieskrępowanego, codziennego języka młodych ludzi. Na wiarygodność tego wizerunku niemały wpływ ma także dobór tekstów kultury, z których zostaje „zbudowana” postać Magdy (m.in. Anna Karenina, utwory zespołów
Stara Rzeka i Księżyc, filmy Wesa Andersona). Ten wymagający uważnej lektury utwór ma jeszcze jedną bohaterkę – jest nią sama literatura, sztuka słowa, którejnaturę poddają refleksji i protagonistka dzieła, i jego odbiorcy.
P.S. Dziękuję nominowanej w kategorii Promocja Czytelnictwa Oldze Ślepowrońskiej z Czuj-Czuja za zdjęcie :)
Oto, co napisał o "Czarnych Jeziorach" jeden z jurorów - Maciej Skowera:
Powieść ma formę prowadzonego na komputerze dziennika (a może pamiętnika?). Jego autorką jest szesnastoletnia Magda, która niedawno przeniosła się wraz z matką, ojczymem i młodszym bratem z małe
go miasteczka do Warszawy. Licealistka opowiada o codzienności: imprezach, szkole, sympatiach, spotkaniach ukochanego Klubu Literackiego. W miarę rozwoju narracji coraz więcej miejsca poświęca swojej tajemnicy – od urodzenia żyje bowiem z wirusem HIV. Równie istotnym problemem są dla bohaterki napięte relacje z matką, której zarzuca kłamstwo i chorobliwą nadopiekuńczość. Oba tematy zostały potraktowane przez Dorotę Suwalską poważnie, ale bez zbędnego patosu. Portret wrażliwej dziewczyny stawiającej czoła trudnościom jest bardzo wyrazisty, nieugrzeczniony – również za sprawą zastosowania nieskrępowanego, codziennego języka młodych ludzi. Na wiarygodność tego wizerunku niemały wpływ ma także dobór tekstów kultury, z których zostaje „zbudowana” postać Magdy (m.in. Anna Karenina, utwory zespołów
Stara Rzeka i Księżyc, filmy Wesa Andersona). Ten wymagający uważnej lektury utwór ma jeszcze jedną bohaterkę – jest nią sama literatura, sztuka słowa, którejnaturę poddają refleksji i protagonistka dzieła, i jego odbiorcy.
P.S. Dziękuję nominowanej w kategorii Promocja Czytelnictwa Oldze Ślepowrońskiej z Czuj-Czuja za zdjęcie :)
środa, 16 listopada 2016
Czarne Jeziora z nominacją!
"Czarne Jeziora" nominowane do nagrody literackiej w konkursie Książka Roku 2016 Polskiej Sekcji IBBY. To moja trzecia nominacja w tym konkursie. Wcześniej nominowano książki "Piegowate niebo" oraz "Bruno (i siostry)". Jedna z nominacji ("Bruno (i siostry)") zakończyła się wyróżnieniem. Ciekawe, co wydarzy się tym razem?
Wszystko rozstrzygnie się 8 grudnia, godz. 18, podczas Gali Książka Roku w Multimedialna Biblioteka dla Dzieci i Młodzieży nr XXXI w Dzielnicy Mokotów, czyli tam, gdzie "Czarne Jeziora" miały swoją premierę.
Wszystko rozstrzygnie się 8 grudnia, godz. 18, podczas Gali Książka Roku w Multimedialna Biblioteka dla Dzieci i Młodzieży nr XXXI w Dzielnicy Mokotów, czyli tam, gdzie "Czarne Jeziora" miały swoją premierę.
źródło: FB PS IBBY |
niedziela, 30 października 2016
Krakowskie Targi Kiążki
Źródło obrazka: FB Targi Książki w Krakowie
środa, 26 października 2016
Czarne Jeziora
Zwykle, zaraz po ukazaniu się nowej książki (a czasem nawet przed) piszę kilka słów na jej temat, odwołując się do osobistych doświadczeń związanych z jej pisaniem. Tak, żeby Czytelnik miał okazję podejrzeć, co się kryje pod tekstem, miał wgląd w sekrety warsztatu i moje motywacje. Tym razem jakoś trudno mi było zabrać się do tego. Nie dlatego, że książka zasługuje na post w mniejszym stopniu niż pozostałe. Powiedziałabym nawet, wręcz przeciwnie. Dlaczego więc tak się z tym ociągałam?
Pierwszy z powodów jest banalny - nadmiar zajęć. Napisanie sensownego, interesującego posta zajmuje więcej czasu, niż mogło by się wydawać. Sama jestem za każdym razem zaskoczona, jak bardzo to pracochłonne. W tym przypadku stworzenie wpisu wydawało mi się szczególnie trudne. I to jest drugi (a może pierwszy pod względem ważności) powód. Wynika to z faktu, że również praca nad książką była dla mnie bardzo trudna. Po raz pierwszy, no może drugi (biorąc pod uwagę realistyczne opowieści) podjęłam się tematu, który był tak mało związany z moim osobistym doświadczeniem. Przystępując do pisania książki wiedziałam o HIV niewiele więcej niż większość z Was i podobnie jak większość z Was zapamiętałam strach, który towarzyszył chorobie w latach osiemdziesiątych. Potem, kiedy to już nie było aż tak straszne, media (a także kultura, niestety) właściwie porzuciły temat z ogromną szkodą dla ludzi żyjących z HIV, którzy na skutek mitów i stereotypów związanych z chorobą, wciąż muszą żyć w ukryciu.
No dobrze, mój wgląd w sytuację był może nieco, choć niewiele lepszy, z uwagi na to, że znałam kiedyś bardzo fajną dziewczynę, która "złapała" HIV w tym samym mniej więcej czasie - zdałam sobie z tego sprawę dopiero podczas pisania książki - co jedna z bohaterek "Czarnych Jezior", czyli w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Pamiętam, jak tuliłam ją do siebie, nie mogąc nadziwić się jej dzielności, byłam bowiem pewna (jakże nieprawdziwa była ta opinia), że ta diagnoza oznacza wyrok. Potem nasze drogi rozeszły się i jakiś czas później dowiedziałam się, że wyszła za mąż i urodziła dziecko, co też było dla mnie zaskoczeniem. Teraz (tzn. po napisaniu "Czarnych Jezior") już mnie to nie dziwi.
Jednak bezpośrednią inspiracją do napisania książki okazał się wywiad z Dominiką Soćko, która zajmuje się dziećmi i młodzieżą żyjącą z HIV i która potem konsultowała merytorycznie powieść. Tym, co zrobiło na mnie największe wrażenie i co - jak sadzę, nadaje historiom ludzi żyjących z HIV wymiar uniwersalny - był ból i trud życia z tajemnicą. Sprawa poruszyła mnie na tyle, że postanowiłam napisać o tym książkę.
Wprowadzenie pomysłu w życie nie było łatwe.
Po pierwsze: szczegółowy i skomplikowany research dotyczący zarówno tematu HIV/AIDS, jak i świata współczesnych nastolatków - naczelny konsultant ds młodzieżowych, czyli mój syn, wyrósł w międzyczasie z lat nastoletnich.
Po drugie: świadomość, że wkraczam na teren jeszcze nie opisany i związane z tym poczucie odpowiedzialności. To chyba pierwsza w Polsce (a może nie tylko w Polsce) powieść, która porusza temat HIV w tym kontekście.
Po trzecie: opisywanie tego szczególnego czasu w życiu, jaki jest okres wchodzenia w dorosłość, samo w sobie jest trudne, bo i ten czas jest najeżony trudnościami, a co dopiero, kiedy dochodzi do tego HIV.
Po czwarte: trud pisania o sprawach, których osobiście nie doświadczyłam, a które zdecydowałam się przekazać w mojej ulubionej pierwszoosobowej narracji. To sprawiło, że poczułam, iż muszę mojej bohaterce dodać szczyptę cech własnych. Tak już chyba mam - im bardziej postać literacka podobna jest do mnie, tym bardziej muszę nazmyślać, żeby złapać do niej dystans. Im mniej ma ze mną wspólnego, tym bardziej potrzebuję obdarzyć ją odrobiną siebie. Potem, niezależnie od obranej drogi, moi bohaterowie i tak zyskują autonomię, zamieniając się w nie do końca ode mnie zależne byty. Nawiasem mówiąc ten ciekawy mechanizm tworzenia postaci literackich z mieszaniny cech własnych i zmyślonych wykorzystuję prowadząc warsztaty literackie.
Dlatego moja bohaterka przypomina nieco wyglądem mnie samą z nastoletnich lat. Chyba nieźle to musiałam opisać, bo portret z okładki, zarówno mnie, jak i mojej mamie nasunął skojarzenia z moim wizerunkiem z nastoletnich lat, choć przecież ilustratorka nie mogła wiedzieć, jak wtedy wyglądałam.
Ponadto obdarzyłam swoją bohaterkę zamiłowaniami literackimi, a nawet ofiarowałam własne, napisane w młodzieńczych latach teksty i "kazałam" chodzić do Klubu Literackiego, co też sama robiłam w młodości. Ciekawskich muszę jednak rozczarować, Marcin Dreger to postać całkowicie wymyślona.
Podobnie jak przy pisaniu "Piegowatego nieba" , sięgnęłam do dzienników sprzed lat, by wejść w gwałtowne, młodzieńcze emocje.
Jak mi się to wszystko udało? Oceńcie sami. Kiedy jednak czytam takie recenzje, jak ta ze strony: http://matkapolkaczytajaca.blox.pl/ to myślę sobie, że chyba nie jest źle.
Pierwszy z powodów jest banalny - nadmiar zajęć. Napisanie sensownego, interesującego posta zajmuje więcej czasu, niż mogło by się wydawać. Sama jestem za każdym razem zaskoczona, jak bardzo to pracochłonne. W tym przypadku stworzenie wpisu wydawało mi się szczególnie trudne. I to jest drugi (a może pierwszy pod względem ważności) powód. Wynika to z faktu, że również praca nad książką była dla mnie bardzo trudna. Po raz pierwszy, no może drugi (biorąc pod uwagę realistyczne opowieści) podjęłam się tematu, który był tak mało związany z moim osobistym doświadczeniem. Przystępując do pisania książki wiedziałam o HIV niewiele więcej niż większość z Was i podobnie jak większość z Was zapamiętałam strach, który towarzyszył chorobie w latach osiemdziesiątych. Potem, kiedy to już nie było aż tak straszne, media (a także kultura, niestety) właściwie porzuciły temat z ogromną szkodą dla ludzi żyjących z HIV, którzy na skutek mitów i stereotypów związanych z chorobą, wciąż muszą żyć w ukryciu.
No dobrze, mój wgląd w sytuację był może nieco, choć niewiele lepszy, z uwagi na to, że znałam kiedyś bardzo fajną dziewczynę, która "złapała" HIV w tym samym mniej więcej czasie - zdałam sobie z tego sprawę dopiero podczas pisania książki - co jedna z bohaterek "Czarnych Jezior", czyli w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Pamiętam, jak tuliłam ją do siebie, nie mogąc nadziwić się jej dzielności, byłam bowiem pewna (jakże nieprawdziwa była ta opinia), że ta diagnoza oznacza wyrok. Potem nasze drogi rozeszły się i jakiś czas później dowiedziałam się, że wyszła za mąż i urodziła dziecko, co też było dla mnie zaskoczeniem. Teraz (tzn. po napisaniu "Czarnych Jezior") już mnie to nie dziwi.
Jednak bezpośrednią inspiracją do napisania książki okazał się wywiad z Dominiką Soćko, która zajmuje się dziećmi i młodzieżą żyjącą z HIV i która potem konsultowała merytorycznie powieść. Tym, co zrobiło na mnie największe wrażenie i co - jak sadzę, nadaje historiom ludzi żyjących z HIV wymiar uniwersalny - był ból i trud życia z tajemnicą. Sprawa poruszyła mnie na tyle, że postanowiłam napisać o tym książkę.
Wprowadzenie pomysłu w życie nie było łatwe.
Po pierwsze: szczegółowy i skomplikowany research dotyczący zarówno tematu HIV/AIDS, jak i świata współczesnych nastolatków - naczelny konsultant ds młodzieżowych, czyli mój syn, wyrósł w międzyczasie z lat nastoletnich.
Po drugie: świadomość, że wkraczam na teren jeszcze nie opisany i związane z tym poczucie odpowiedzialności. To chyba pierwsza w Polsce (a może nie tylko w Polsce) powieść, która porusza temat HIV w tym kontekście.
Po trzecie: opisywanie tego szczególnego czasu w życiu, jaki jest okres wchodzenia w dorosłość, samo w sobie jest trudne, bo i ten czas jest najeżony trudnościami, a co dopiero, kiedy dochodzi do tego HIV.
Po czwarte: trud pisania o sprawach, których osobiście nie doświadczyłam, a które zdecydowałam się przekazać w mojej ulubionej pierwszoosobowej narracji. To sprawiło, że poczułam, iż muszę mojej bohaterce dodać szczyptę cech własnych. Tak już chyba mam - im bardziej postać literacka podobna jest do mnie, tym bardziej muszę nazmyślać, żeby złapać do niej dystans. Im mniej ma ze mną wspólnego, tym bardziej potrzebuję obdarzyć ją odrobiną siebie. Potem, niezależnie od obranej drogi, moi bohaterowie i tak zyskują autonomię, zamieniając się w nie do końca ode mnie zależne byty. Nawiasem mówiąc ten ciekawy mechanizm tworzenia postaci literackich z mieszaniny cech własnych i zmyślonych wykorzystuję prowadząc warsztaty literackie.
Dlatego moja bohaterka przypomina nieco wyglądem mnie samą z nastoletnich lat. Chyba nieźle to musiałam opisać, bo portret z okładki, zarówno mnie, jak i mojej mamie nasunął skojarzenia z moim wizerunkiem z nastoletnich lat, choć przecież ilustratorka nie mogła wiedzieć, jak wtedy wyglądałam.
Ponadto obdarzyłam swoją bohaterkę zamiłowaniami literackimi, a nawet ofiarowałam własne, napisane w młodzieńczych latach teksty i "kazałam" chodzić do Klubu Literackiego, co też sama robiłam w młodości. Ciekawskich muszę jednak rozczarować, Marcin Dreger to postać całkowicie wymyślona.
Podobnie jak przy pisaniu "Piegowatego nieba" , sięgnęłam do dzienników sprzed lat, by wejść w gwałtowne, młodzieńcze emocje.
Jak mi się to wszystko udało? Oceńcie sami. Kiedy jednak czytam takie recenzje, jak ta ze strony: http://matkapolkaczytajaca.blox.pl/ to myślę sobie, że chyba nie jest źle.
Na fotografii mam 16 lat, jak główna bohaterka książki. Wyglądam na nim jednak nieco inaczej niż na co dzień z powodu "ulizanych" (zapewne do zdjęcia) włosów.
wtorek, 25 października 2016
Październik na północy
Kto to jest?
Odpowiedź znajdziecie na moim prawie warmińskim blogu: http://dom-na-warmii.blogspot.com/2016/10/kilka-pazdiernikowych-zdjec.html
Odpowiedź znajdziecie na moim prawie warmińskim blogu: http://dom-na-warmii.blogspot.com/2016/10/kilka-pazdiernikowych-zdjec.html
poniedziałek, 24 października 2016
Targi Książki w Krakowie
Zapraszam serdecznie moich Czytelników - podpisuję książki 28.10. (piątek) o godzinie 11:00 na stoisku Naszej Księgarni (D35).
niedziela, 23 października 2016
piątek, 21 października 2016
Osobisty detektyw na papierze
Osobisty detektyw pomału przenosi się na papier - fragment powieści do przeczytania w Kwartalniku Literackim "Podgląd": http://podglad.com.pl/?page_id=385
poniedziałek, 17 października 2016
MALAGA - Z WIZYTĄ U PABLA RUIZA PICASSO :)
Moje hiszpańskie książki uwolnione w Andaluzji dzięki Joli Niwińskiej i Fundacji Bookcrossing Polska. Wyglądając dziś przez okno, trochę im zazdroszczę :)
czwartek, 29 września 2016
Podpisuję w Katowicach
Serdecznie zapraszam na 2. Śląskie Targi Książki w Katowicach. Spotkacie mnie na
stoisku Naszej Księgarni (nr 68) w Międzynarodowym Centrum Kongresowym (al. Korfantego 35) o godz. 12:30.
Premiera "Czarnych Jezior" - fotorelacja
21 września, Biblioteka Multimedialna przy ulicy Tynieckiej 40 w Warszawie - premiera "Czarnych Jezior". Piękne miejsce i bardzo ciekawa rozmowa. Dziękuję mojemu wydawcy Naszej Księgarni za zorganizowanie spotkania, Tomaszowi Małkuszewskiemu - przewodniczącemu Społecznego Komitetu ds AIDS za udział w nim i wsparcie, bibliotece za wspaniałe przyjęcie i fantastycznej młodzieży i nie mniej fantastycznym dorosłym, którzy znaleźli się na sali za inteligentne, wnikliwe pytania.
czwartek, 8 września 2016
Czarne jeziora - wkrótce premiera
Serdecznie zapraszam na spotkanie autorskie z okazji premiery książki „Czarne jeziora” w środę 21 września o godzinie 11.00 do Biblioteki Multimedialnej dla Dzieci i Młodzieży przy ul. Tynieckiej 40 w Warszawie.
Udział w spotkaniu weźmie także Tomasz Małkuszewski, przewodniczący Społecznego Komitetu ds. AIDS.
ASCII-art na trawie i w muzeum
Miniony weekend minął pod znakiem przeniesionego do realnego świata ASCII-artu.
W sobotę spotkanie z cyklu "Czytanie na Trawie" zorganizowane przez Bemowskie Centrum Kultury...
...a w sobotę w warszawskim Fotoplastikonie w ramach cyklu "Leniwa niedziela z wydawnictwem Nasza Księgarnia".
Co to jest? Oczywiście... huragan. ASCII-huragan.
W sobotę spotkanie z cyklu "Czytanie na Trawie" zorganizowane przez Bemowskie Centrum Kultury...
Więcej zdjęć znajdziecie tutaj: https://www.facebook.com/czytanienatrawie/post/1633807006949441?pnref=story |
środa, 24 sierpnia 2016
Znów w Hiszpanii
Moje hiszpańskie książki wróciły do Hiszpanii... |
dzięki Joli Niwińskiej i Fundacji Bookcrossing Polska. |
źródło zdjęć: https://www.facebook.com/BookCrossingPl/?pnref=story |
piątek, 19 sierpnia 2016
Wsi spokojna, wsi wesoła?
Nie zawsze, niestety. O tym, jak nasza prawie warmińska wieś stała się mniej spokojna, mniej wesoła przeczytacie tutaj: http://dom-na-warmii.blogspot.com/2016/08/ratunku-chlewnia.html
środa, 10 sierpnia 2016
poniedziałek, 25 lipca 2016
Czarne Jeziora - zapowiedź
Książka ukaże się dopiero we wrześniu, ale już można ją znaleźć w zapowiedziach Naszej Księgarni. To jedna z moich najtrudniej piszących się książek, ale takie "męki" podobno zwykle wychodzą książce na dobre.
Magda próbuje zrozumieć, o co jej tak naprawdę w życiu chodzi.
Uzdolniona literacko dziewczyna zaczyna prowadzić dziennik i szuka
odpowiedzi na pytania, które boi się zadać. Jej stosunki z matką są
coraz bardziej napięte. Także z ojczymem, u którego zawsze ceniła
rozsądek i opanowanie, coraz gorzej się dogaduje. W szkole również nie
jest najlepiej. Wyłącznie na spotkaniach Klubu Literackiego Magda łapie
oddech. Wśród jego dziwacznych członków czuje się najbardziej na
miejscu. Do tego prowadzący to uwielbiany przez nią pisarz. Jednak
potrzeba konfrontacji z matką i zmierzenia się ze skrywaną przez lata
prawdą coraz częściej daje o sobie znać...
"Czarne jeziora" to ważna opowieść. Pomaga zrozumieć, przez co przechodzi młoda osoba w sytuacji, z którą z trudem radzą sobie dorośli. Jako profilaktyk mam nadzieję, że zostawi w głowach czytelników odrobinę wiedzy na temat problematyki HIV.
"Czarne jeziora" to ważna opowieść. Pomaga zrozumieć, przez co przechodzi młoda osoba w sytuacji, z którą z trudem radzą sobie dorośli. Jako profilaktyk mam nadzieję, że zostawi w głowach czytelników odrobinę wiedzy na temat problematyki HIV.
Tomasz Małkuszewski,
Przewodniczący Społecznego Komitetu ds. AIDS
Przewodniczący Społecznego Komitetu ds. AIDS
Byłam w podobnym wieku co Magda, gdy dowiedziałam się o zakażeniu. My, nastolatki żyjące od urodzenia z HIV, potrzebujemy książki pokazującej, że nie jesteśmy jedyni i że możemy żyć normalnie. "Czarne jeziora" mówią o trudzie wchodzenia w dorosłość i tworzenia bezpiecznych relacji z innymi ludźmi, a także o tym, jak często brakuje prawdziwej rozmowy w rodzinie. Potrzeba w Polsce więcej takich książek.
Nikola, lat 22
(opis Wydawcy)
środa, 20 lipca 2016
Już jest!
Drugie wydanie drugiej części przygód Zuźki już w sprzedaży.
Ten news to dla mnie okazja, by nadrobić sprawozdawcze zaległości z czerwca (choćby w telegraficznym skrócie).
Ten news to dla mnie okazja, by nadrobić sprawozdawcze zaległości z czerwca (choćby w telegraficznym skrócie).
fot. Sylwia Krzemianowska
1) Kolejna odsłona odsłona międzynarodowej wystawy "Orzeł wylądował" w CKIO w Podkowie Leśnej. Podczas wernisażu, 10 po raz kolejny pokazałam, jak zrobić księżyc nie wychodząc z domu. Wystawa wciąż trwa. Serdecznie zapraszam.
2) 13 czerwca spotkanie autorskie z gimnazjalistami w bibliotece w Łagiewnikach. Jedna z uczestniczek zadała bardzo interesujące pytanie o uczucia, które towarzyszą pisaniu książki.
3) Tego samego dnia bardzo interesująca serdeczne przyjęcie i bardzo interesująca, dojrzała rozmowa z uczniami starszych klas Szkoły Podstawowej w Olesznej.
4) 14 czerwca spotkanie w bibliotece w pięknej Polanicy. Fantastyczna atmosfera, ciekawa rozmowa i wspaniały prezent w postaci narysowanych przez dzieci ilustracji do moich książek.
sobota, 4 czerwca 2016
Autorka "Osobistego detektywa" ujawnia swoją tożsamość
Jakiś czas temu pisałam, że pewna bliska osoba poprosiła mnie, żebym pomogła wypromować pewien blog. Jedno jest pewne to był naprawdę ktoś bardzo bliski, ponieważ tą osobą byłam ja sama. Samą siebie poprosiłam o wypromowanie własnego bloga, na którym publikuję własną książkę. Nawiasem mówiąc, to mnożenie bytów (a może raczej dzielenie jednego bytu przez liczbę wiele ;)) bardzo pasuje do treści (zarówno literackiej, jak i wizualnej bloga).
Teraz, kiedy wreszcie opublikowałam ostatni odcinek powieści, postanowiłam zdradzić, kto był tymi wszystkimi osobami, które pisały książkę, publikowały posty, wymyślały do nich obrazki, promowały na swoim blogu, a nawet pozowały do zdjęć przedstawiających męskich i żeńskich bohaterów. A także napisać kilka słów o kulisach powstawania tego projektu. To wszystko znajdziecie tutaj.
To również świetny moment, by ponownie zachęcić do czytania tej rozpisanej w formie blogu książki. Wszystkie odcinki/rozdziały/posty zostały już opublikowane, więc można ją czytać we własnym tempie, nie czekając na opublikowanie nowego wpisu. Początek znajdziecie tutaj. Potem wystarczy kliknąć w "nowszy post" pod wpisem, by przejść do następnego odcinka.
Wśród moich pomysłów artystycznych było kilka idee fix, które zdawały się być jednocześnie idee utopiqe (artystycznymi utopiami). Dwie z nich dotyczyły filmu: chciałam stworzyć stuprocentowo abstrakcyjny film animowany skonstruowany według zasad hollywoodzkiej dramaturgii, a z drugiej strony w ten sposób zestawiać ze sobą sceny i ujęcia, obrazy i dźwięki, by tworzyć z nich metafory, a nie fabułę.
Jeżeli zaś chodzi o literaturę miałam koncept pod roboczym hasłem: "harlekin". Chodziło o to by stworzyć książkę, która by z wierzchu przypominała literacki pop produkt (przysłowiowy harlekin), a jednak zawierała, jak ja to określam, głębinowe treści. Można by ją odbierać warstwowo, każdy odczytywałby w niej tę warstwę, która jest mu potrzebna. O ile filmowe pomysły pozostały w sferze idei - może dlatego, że w ogóle przestałam robić filmy i to zanim na dobre się za ich robienie zabrałam - o tyle koncept "harlekina" do pewnego stopnia zrealizowałam w "Osobistym detektywie", z czego dopiero co zdałam sobie sprawę. Tyle, że za pop-szkielet nie posłużył mi książkowy romans lecz forma udawanego kryminału.
Oto opinie, które uwypuklają ten komercyjny (w dobrym tego słowa znaczeniu) aspekt: ": Książka w formie blogu jest baaardzo ciekawa, wciągająca, fabuła rozwija się brawurowo. Pełno interesujących postaci, zaskoczeń, zwodniczych wątków, ale tak musi być. Naprawdę świetne." (anonimowy komentarz na blogu); "Masz dar wciągającego pisania, że się chce dowiedzieć 'co było dalej'. (znajoma dramatopisarka i tłumaczka).
Nawiasem mówiąc w powieści sporo jest odniesień do popkultury lat dziewięćdziesiątych, bo w tamtym okresie powstała pierwsza wersja książki. Równocześnie powieść zawiera ważne dla mnie treści, a konstrukcyjnie parę eksperymentów formalnych, które miały te treści "podbić".
Zatem...nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić do czytania.
Teraz, kiedy wreszcie opublikowałam ostatni odcinek powieści, postanowiłam zdradzić, kto był tymi wszystkimi osobami, które pisały książkę, publikowały posty, wymyślały do nich obrazki, promowały na swoim blogu, a nawet pozowały do zdjęć przedstawiających męskich i żeńskich bohaterów. A także napisać kilka słów o kulisach powstawania tego projektu. To wszystko znajdziecie tutaj.
To również świetny moment, by ponownie zachęcić do czytania tej rozpisanej w formie blogu książki. Wszystkie odcinki/rozdziały/posty zostały już opublikowane, więc można ją czytać we własnym tempie, nie czekając na opublikowanie nowego wpisu. Początek znajdziecie tutaj. Potem wystarczy kliknąć w "nowszy post" pod wpisem, by przejść do następnego odcinka.
Wśród moich pomysłów artystycznych było kilka idee fix, które zdawały się być jednocześnie idee utopiqe (artystycznymi utopiami). Dwie z nich dotyczyły filmu: chciałam stworzyć stuprocentowo abstrakcyjny film animowany skonstruowany według zasad hollywoodzkiej dramaturgii, a z drugiej strony w ten sposób zestawiać ze sobą sceny i ujęcia, obrazy i dźwięki, by tworzyć z nich metafory, a nie fabułę.
Jeżeli zaś chodzi o literaturę miałam koncept pod roboczym hasłem: "harlekin". Chodziło o to by stworzyć książkę, która by z wierzchu przypominała literacki pop produkt (przysłowiowy harlekin), a jednak zawierała, jak ja to określam, głębinowe treści. Można by ją odbierać warstwowo, każdy odczytywałby w niej tę warstwę, która jest mu potrzebna. O ile filmowe pomysły pozostały w sferze idei - może dlatego, że w ogóle przestałam robić filmy i to zanim na dobre się za ich robienie zabrałam - o tyle koncept "harlekina" do pewnego stopnia zrealizowałam w "Osobistym detektywie", z czego dopiero co zdałam sobie sprawę. Tyle, że za pop-szkielet nie posłużył mi książkowy romans lecz forma udawanego kryminału.
Oto opinie, które uwypuklają ten komercyjny (w dobrym tego słowa znaczeniu) aspekt: ": Książka w formie blogu jest baaardzo ciekawa, wciągająca, fabuła rozwija się brawurowo. Pełno interesujących postaci, zaskoczeń, zwodniczych wątków, ale tak musi być. Naprawdę świetne." (anonimowy komentarz na blogu); "Masz dar wciągającego pisania, że się chce dowiedzieć 'co było dalej'. (znajoma dramatopisarka i tłumaczka).
Nawiasem mówiąc w powieści sporo jest odniesień do popkultury lat dziewięćdziesiątych, bo w tamtym okresie powstała pierwsza wersja książki. Równocześnie powieść zawiera ważne dla mnie treści, a konstrukcyjnie parę eksperymentów formalnych, które miały te treści "podbić".
Zatem...nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić do czytania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)