Nieskończoność na gwiazdkę.
Nieskończoność jesienna.
Pełna maleńkich kółeczek (uwielbiam koła) Nieskończoność, która ze wszystkich stron wpuszcza do swego wnętrza światło.
Nieskończoność baśniowa - wewnątrz fasola z bajki "O Jasiu i czarodziejskiej fasoli". Otwór do zaglądania również w kształcie fasoli.
Nieskończoność anielska stworzona z myślą o mojej mamie - wewnątrz nieskończona liczba aniołów.
I na zakończenie klasyczny wariant paskowy w innej wersji kolorystycznej.
(...) powołanie do życia czegoś, co nazywałoby się „Fabryką Nieskończoności” wydawało mu się wystarczająco kuszącą perspektywą. Wykonywał „nieskończoności” w różnych rozmiarach i „opakowaniach”. Najczęściej były one niewielkie (kieszonkowe) ukryte wewnątrz ceramicznej formy, czasami w wydrążonym pniu drzewa. Zdarzały się jednak zamówienia na większe obiekty, z przeznaczeniem do postawienia w salonie lub innym dużym pomieszczeniu. Inni życzyli sobie „nieskończoności” oprawnych w metal n.p. srebro i złoto, które można by powiesić sobie na szyi i nosić jak amulet. Naturalnie sam nie mógł sprostać takim zamówieniom. Musiał zatrudnić specjalistów z różnych dziedzin. W pewnym momencie jego rola ograniczyła się do projektowania (chyba, że zależało mu, by wykonać coś osobiście), a jednoosobowy warsztat rozrósł się do rozmiarów prawdziwej fabryczki i zaczął przynosić zyski na tyle duże, że można było sobie pozwolić na reklamę w radiu, czy telewizji, co nieoczekiwanie przerodziło się w swego rodzaju prowokację artystyczną. Było to o tyle zaskakujące, że Słomiński nigdy nie odczuwał potrzeby prowokowania, a jednak w tym zasmakował i świetnie się bawił przekonując słuchaczy: „Nie tylko w Kościele, również u nas, możesz nabyć nieskończoność”, „Oferujemy nieskończoność we wszystkich rozmiarach”, „Osobista nieskończoność tylko dla Ciebie”. Wraz ze znajomym zajmującym się video-artem zrobił reklamę telewizyjną bulwersującą szczególnie tych, którzy nie wiedzieli o co chodzi i nie bardzo potrafili sobie wyobrazić „nieskończoność, która zmieści się w kieszeni”. Z tymże przyjacielem zaopatrzonym w kamerę wybrał się nawet do urzędu patentowego, w którym próbował opatentować „nieskończoność”.
Powyższy tekst to fragment artykułu o fikcyjnym artyście-mistyku, który zamieściłam w swojej pracy magisterskiej poświęconej nieistniejącym zjawiskom w kulturze i sztuce w roku 1992 (całość do przeczytania TUTAJ: http://suwalska.info/nieskon/geometria1.html - część pierwsza i TUTAJ: http://suwalska.info/nieskon/geometria2.html - część druga)
Kilka lat później postanowiłam urzeczywistnić ideę Fabryki Nieskończoności. Choć może prawdziwiej by było ją nazwać Manufakturą, czy nawet Warsztatem Nieskończoności. Forma przeznaczonej do powielania ceramicznej Nieskończoności powstała w ramach organizowanego przez sekcję ceramiki OW ZPAP pleneru w nieistniejących już Pruszkowskich Zakładach Ceramicznych - tutaj ukłony i szacunek dla profesjonalizmu pana, który ze mną nad nią pracował. Półprodukty, które potem ręcznie malowałam i składałam powstawały w zaprzyjaźnionym zakładzie ceramicznym, który (o ile mnie pamięć nie myli) specjalizował się wówczas w doniczkach. Niestety, z uwagi na wysokie koszty produkcji (w istocie było to rękodzieło, a nie przemysłowa produkcja) działalność Fabryki okazała się nieopłacalna.
Kiedy w tym roku zakładałam działalność gospodarczą nie mogłam się powstrzymać od nazwania firmy Fabryką Nieskończoności, co prowokuje rozmaite zabawne sytuacje. Ludzie mylą ją z Fabryką Niedoskonałości lub pytają, co właściwie taka Fabryka produkuje. Odpowiadam wtedy, że nieskończenie różne rzeczy.
P.S. Na zdjęciach kilka przykładów tzw. Kubków Nieskończoności.