poniedziałek, 18 lutego 2013
Nowości na www.kalkografia.suwalska.info - dziękuję i zapraszam :)
Pierwsza nadesłana kalkografia już na stronie. Autorką jest Pani Magdalena Pawlica. Zapraszam do obejrzenia i zachęcam wszystkich do nadsyłania kolejnych prac :)
czwartek, 14 lutego 2013
Trochę nietypowe walentynkowe życzenia
Wiem, że nie wszyscy kochają dzień zakochanych. Jednak podczas ostatnich warsztatów kalkografii powstało tyle fajnych prac, że nie mogłam się powstrzymać przed publikacją choć jednego z wyczarowanych za pomocą kalki i żelazka serc.
Również wydarzenia minionego roku zachęciły mnie, żeby kilka słów dziś napisać. Mam na myśli przełomowe zdarzenia w życiu uczuciowym moich znajomych. Są wśród nich, między innymi, dwa trochę nietypowe śluby.
Para, która jest ze sobą od lat (chodzili ze sobą jeszcze w liceum) postanowiła "przysiąc przed Bogiem" (kilkanaście lat temu wzięli ślub cywilny). Był więc ślub kościelny, a potem kameralne impreza, na którą zaproszono najbliższych, sprawdzonych przez lata przyjaciół. To było szczególne uczucie znaleźć się w tym gronie.
Co ciekawe, inicjatorką tego wydarzenia była pięćdziesięcioletnia panna młoda - feministka, obrończyni praw kobiet, ale również katoliczka; a nie jej konserwatywny w poglądach mąż.
Inna koleżanka (pisarka i dziennikarka) poślubiła młodszego o siedemnaście lat aktora. Państwo młodzi wzięli ślub cywilny, a zamiast tradycyjnej w tych okolicznościach sukienki lub garsonki i garnituru mieli na sobie fantastyczne stroje muszkieterów. Na ślub przyszły tłumy. Były też kamery telewizyjne. Na wesele zaproszeni byli wszyscy.
Przyznam, że najbardziej mnie zaskoczyły (widać wciąż jestem naiwna) kontrowersje wokół tego wydarzenia, związane głównie z różnicą wieku miedzy nowożeńcami, a głównie tym, że to panna młoda jest starsza.
Pomiędzy moją ciocią a jej mężem jest podobna różnica wieku. Mieszkają na wsi i nie przypominam sobie nadzwyczajnych afer związanych z tym związanych. Czyżby mieszkańcy mazowieckiej wsi byli bardziej tolerancyjni niż warszawscy artyści i dziennikarze? A może po prostu nie znam wszystkiego reakcji na związek mojej cioci?
Wracając do ślubów. Trudno wyobrazić sobie dwie bardziej różne uroczystości. A jednak obie w równym stopniu mnie wzruszyły.
Nie miej wzruszona byłam patrząc na inną bliską znajomą , gdy odwiedziła nasz dom ze swoją dziewczyną. Dawno nie widziałam jej tak szczęśliwej. Nagle poczułam, skąd wzięła zbanalizowana już dziś formułka "rozkwitać pod wpływem miłości".
Jakiś wcześniej przyjaciółka zaskoczyła mnie stwierdzeniem: "Wiesz, po raz pierwszy od lat jestem w poważnym związku. I nie jest to mężczyzna." Patrząc na tę parę nie nie miałam wątpliwości, jak ważny jest ten związek.
Trzeba przyznać, że w kontekście ostatnich dyskusji o związkach partnerskich trafił mi się ciekawy "przegląd" przez rozmaite miłosne konfiguracje. Jeszcze ciekawsze jest to, że całej tej różnorodności wszystkie okazały się tak samo piękne.
Ja sama w walentynkowy poranek jestem w nieszczególnym nastroju. Mój syn stwierdził, że miałam wczoraj "disaster day". A ja prawie uwierzyłam w pechową trzynastkę. Jedak w towarzystwie kochających ludźmi łatwiej znieść rozmaite zawodowo-życiowe zawirowania. Przy rozmaitych nachodzących mnie okresowo żalach do losu jestem więc wdzięczna, że mam ich u boku. Nie tylko od święta. Czego i Wam z całego serca życzę. Niezależnie od tego w jakiej miłosnej konfiguracji się znajdziecie.
Również wydarzenia minionego roku zachęciły mnie, żeby kilka słów dziś napisać. Mam na myśli przełomowe zdarzenia w życiu uczuciowym moich znajomych. Są wśród nich, między innymi, dwa trochę nietypowe śluby.
Para, która jest ze sobą od lat (chodzili ze sobą jeszcze w liceum) postanowiła "przysiąc przed Bogiem" (kilkanaście lat temu wzięli ślub cywilny). Był więc ślub kościelny, a potem kameralne impreza, na którą zaproszono najbliższych, sprawdzonych przez lata przyjaciół. To było szczególne uczucie znaleźć się w tym gronie.
Co ciekawe, inicjatorką tego wydarzenia była pięćdziesięcioletnia panna młoda - feministka, obrończyni praw kobiet, ale również katoliczka; a nie jej konserwatywny w poglądach mąż.
Inna koleżanka (pisarka i dziennikarka) poślubiła młodszego o siedemnaście lat aktora. Państwo młodzi wzięli ślub cywilny, a zamiast tradycyjnej w tych okolicznościach sukienki lub garsonki i garnituru mieli na sobie fantastyczne stroje muszkieterów. Na ślub przyszły tłumy. Były też kamery telewizyjne. Na wesele zaproszeni byli wszyscy.
Przyznam, że najbardziej mnie zaskoczyły (widać wciąż jestem naiwna) kontrowersje wokół tego wydarzenia, związane głównie z różnicą wieku miedzy nowożeńcami, a głównie tym, że to panna młoda jest starsza.
Pomiędzy moją ciocią a jej mężem jest podobna różnica wieku. Mieszkają na wsi i nie przypominam sobie nadzwyczajnych afer związanych z tym związanych. Czyżby mieszkańcy mazowieckiej wsi byli bardziej tolerancyjni niż warszawscy artyści i dziennikarze? A może po prostu nie znam wszystkiego reakcji na związek mojej cioci?
Wracając do ślubów. Trudno wyobrazić sobie dwie bardziej różne uroczystości. A jednak obie w równym stopniu mnie wzruszyły.
Nie miej wzruszona byłam patrząc na inną bliską znajomą , gdy odwiedziła nasz dom ze swoją dziewczyną. Dawno nie widziałam jej tak szczęśliwej. Nagle poczułam, skąd wzięła zbanalizowana już dziś formułka "rozkwitać pod wpływem miłości".
Jakiś wcześniej przyjaciółka zaskoczyła mnie stwierdzeniem: "Wiesz, po raz pierwszy od lat jestem w poważnym związku. I nie jest to mężczyzna." Patrząc na tę parę nie nie miałam wątpliwości, jak ważny jest ten związek.
Trzeba przyznać, że w kontekście ostatnich dyskusji o związkach partnerskich trafił mi się ciekawy "przegląd" przez rozmaite miłosne konfiguracje. Jeszcze ciekawsze jest to, że całej tej różnorodności wszystkie okazały się tak samo piękne.
Ja sama w walentynkowy poranek jestem w nieszczególnym nastroju. Mój syn stwierdził, że miałam wczoraj "disaster day". A ja prawie uwierzyłam w pechową trzynastkę. Jedak w towarzystwie kochających ludźmi łatwiej znieść rozmaite zawodowo-życiowe zawirowania. Przy rozmaitych nachodzących mnie okresowo żalach do losu jestem więc wdzięczna, że mam ich u boku. Nie tylko od święta. Czego i Wam z całego serca życzę. Niezależnie od tego w jakiej miłosnej konfiguracji się znajdziecie.
piątek, 8 lutego 2013
Dzień Bezpiecznego Internetu w Klubie Netektywów
Podobno dziś Dzień Bezpiecznego Internetu. Z tej okazji fragment mojej wydanej w 2006 r. książki pt. "Zuźka w necie i w realu".
Kiedy rozszyfrowujemy ten tytuł na spotkaniach autorskich zdarzają się zabawne sytuacje.
- To są pewno przygody Zuźki na fejsie.
I muszę tłumaczyć, że książka powstała w prehistorycznych czasach, kiedy jeszcze nie było Facebooka.
Albo:
- Tak wiem. Real to taki sklep!
No cóż ;) Zapraszam na zebranie Klubu Netektywów :)
<~jo> Z-man
bo dostaniesz kika za te flody
<~jo> Z-man
nie krzycz i tylko się nie tłumacz że ci się caps lock wcisnął.
<~jo> więc
jest was2
<~jo> nie
wyrażajcie się!
Kiedy rozszyfrowujemy ten tytuł na spotkaniach autorskich zdarzają się zabawne sytuacje.
- To są pewno przygody Zuźki na fejsie.
I muszę tłumaczyć, że książka powstała w prehistorycznych czasach, kiedy jeszcze nie było Facebooka.
Albo:
- Tak wiem. Real to taki sklep!
No cóż ;) Zapraszam na zebranie Klubu Netektywów :)
KLUB
SUPER NETEKTYWÓW
Zwołałyśmy zebranie
Klubu Superdetektywów, a ponieważ stawili się wszyscy członkowie
(to znaczy ja i Marta) oświadczyłam uroczyście:
- Już wiem skąd będziemy
brały przestępców. – Zamilkłam na chwilę, żeby zrobić na
Marcie większe wrażenie. – Z netu! – dokończyłam z tryumfem w głosie.
Marta milczała.
- Internet jest
bardzo pożyteczny dla detektywów
- Tia... - mruknęła Marta z nieobecną miną – Można nawet rozpracować siatkę
terrorystyczną.
Byłam trochę zła, że
sama nie wpadłam na ten pomysł, bo siatka terrorystyczna jest
lepsza dla detektywa niż zwykły przestępca, ale Marta wcale
tego nie zauważyła.
- I wtedy stanę się
okropnie sławna - dodała – Nawet sławniejsza od Anety.
- Co to za Aneta?
- To taka kretynka z mojej
klasy. – wyjaśniła Marta.
A potem opowiedziała mi
niesamowitą historię.
Aneta stała się okropnie sławna, nawet w gazetach o niej
napisali, a wszystko przez to, że
na czacie
poznała Monikę. Bardzo
się zaprzyjaźniły i ta Monika opowiadała jej mnóstwo ciekawych
historyjek, a najwięcej o swoim wuju, który jest najlepszym wujkiem
na świecie.
I co za pech, kiedy
wreszcie umówiły się w realu, Monika złapała grypę. Aneta
okropnie się zmartwiła. Ale Monika uspokoiła ją, że zamiast niej na spotkanie przyjdzie wujek
(najfajniejszy z wujków).
Jednak mama Anety nabrała
podejrzeń, bo taki wujek na czacie to bardzo niebezpieczna sprawa.
Przygotowano policyjną
zasadzkę. Okazało się, że Monika i jej wujek to jedna i ta sama
osoba, w dodatku poszukiwana przez policję.
I teraz rozpisują się o
tym wszystkie gazety. A ta kretynka Aneta wciąż się chwali, że
pomogła schwytać niebezpiecznego przestępcę, choć, jak powiada
jej mama, mało brakowało, a sama zostałby przez niego schwytana.
Opowieść ta wstrząsnęła
moją psychiką, ponieważ zrozumiałam, że faktycznie, nigdy nie
wiadomo, kto jest po drugiej stronie, jak mówią w jednej reklamie.
Marta też wyglądała na
wstrząśniętą:
- To niesprawiedliwe, bo ja
już od dawna marzę o tym, by znaleźć się w kronice kryminalnej
jakieś gazety. Mam wykształcenie... I w ogóle... Przeczytałam
wszystko o Scherlocku Holmesie i przeprowadziłam w zeszłym roku
śledztwo...
- Razem przeprowadziłyśmy
- sprostowałam.
Ale Marta nie
zwróciła uwagi na moje słowa. Na jej twarzy pojawił
się wyraz rozmarzenia:
- Kiedy rozpracujemy tę
siatkę, będę sławniejsza od tej kretynki, która nie umie
odróżnić Moniki od jej wujka..
- Masz zbyt tradycyjne
podejście – powiedziałam. – Scherlock Holmes to zamierzchłe dzieje. Dziś liczą się nowoczesne technologie...
Marta popatrzyła na mnie
ze złością i już miała się obrazić, ale, zdaje się,
przypomniała sobie, że jestem jej potrzebna do zdobycia sławy.
- Proszę bardzo,
specjalistko od najnowszych technologii, jakie są twoje propozycje.
- spytała z przekąsem.
- Najpierw trzeba ich
wyszukać. Tych zbrodniarzy – oświadczyłam - A do
tego wyszukiwania najlepsza jest wyszukiwarka. Jak sama nazwa
wskazuje. Moja mama wyszukała już mnóstwo kolegów i koleżanek. I
siebie też wyszukała! I mojego tatę! Bo moi rodzice są w
internecie! Po prostu są okropnie sławni.
- Co ty głupia?!- Marta
zaczęła się okropnie śmiać. – Już sobie to wyobrażam.
Wpisujesz w Goggle hasło "przestępca" i otrzymujesz
masę zbrodniczych stron autorskich, a na każdej z nich imię,
nazwisko i mail, na który mogą się zgłaszać policjanci
i detektywi.
- Ale przecież są w necie
strony przestępcze z mnóstwem niepożądanych treści – wyjaśniłam - o których trzeba powiadomić dorosłych.
Marta spojrzała na mnie z
wyższością:
- Tu trzeba podstępu.
Dlatego zaczaimy się na czacie. Jak ta kretynka Aneta - dodała z
błyskiem w oku.
Tym razem ja się
roześmiałam, bo wydało mi się to zabawne, że będziemy
czaić się na czacie i czatować podczas czatowania, żeby wyczaić
jakiegoś terrorystę.
Ale Marta popatrzyła na
mnie groźnie.
- Nie ma się co śmiać!
To poważna sprawa. Zaczaimy się na czacie i będziemy udawać
dziewczynki.
- Przecież jesteśmy
dziewczynkami - zdziwiłam się.
- Ale nikt o tym nie wie.
Poza tym będziemy udawać takie zwykłe dziewczynki, które nie są
genialnymi detektywkami, ani słynnymi anyterrorystkami. Że też
trzeba ci wszystko tłumaczyć. - Marta skrzywiła się, po czym wsunęła fajkę w zęby (oczywiście niezapaloną). Ona zawsze tak robi, gdy
przystępuje do śledztwa, ponieważ tak robił Sherlock Holmes,
który jest jej idolem. Poza tym fajka pomaga jej się skupić.
A potem weszłyśmy na
czat i się zaczaiłyśmy.
Udawałyśmy, że w ogóle
nas nie ma, żeby móc lepiej obserwować otoczenie. Jednak na czacie w
prawym górnym rogu monitora widać wszystkie nicki, nawet jeśli ktoś
się nie odzywa. Więc po pewnym czasie jakaś osoba o nicku "~Z-man"
napisał:
<~Z-man> ughv
co się nie odzywasz :-)
"Ughv" to nick
Marty, która nie chciała się rzucać w oczy, więc zamiast wymyślać
oryginalny pseudonim, kliknęła parę razy w klawiaturę, gdzie
popadnie. To się nazywa mieć twórcze podejście, zupełnie jak
Jackson Pollock (ulubiony malarz mojej mamy), który malował obrazy
za pomocą chlapania, żeby wykorzystać przypadek w procesie
twórczym (tak powiedziała mama). Choć jak ja chlapnę językiem
(zupełnie przypadkiem), to nikt nie potrafi tego docenić.
Ale o czym to ja mówiłam?
Aha!
<~ughv> cze
Z-man
- Po
co Ci takie grube literki?– zdenerwowałam się. - Teraz każdy cię
zauważy. A miałaś się czaić.
- Już nic nie mówię.
Więc nie widać moich literek. - Marta skrzywiła się, że musi mi to tłumaczyć.
<~Z-man> ugvh!
Jesteś tam?
- A nie mówiłam! -
zawołałam. – Wszystko przez twoje literki.
Ale Marta tylko
wzruszyła ramionami.
<~Zman>ughv!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Odezwał się ktoś
niesłychanie porządnicki.
- Co to są flody? -
spytałam Martę, a ona się zaśmiała. – Eh, specjalistko
od najnowszych technologii.
Byłam okropnie zła, że
Marta, która ma komputer zaledwie od kilku miesięcy lepiej się zna
na necie ode mnie. To wszystko przez moich nadopiekuńczych rodziców,
którzy ukończyli już budowę domu i z tego powodu jestem
zapóźniona cywilizacyjnie. Rodzice Marty wciąż układają
kafelki, więc nie mają czasu zaglądać jej przez ramię, kiedy z kimś czatuje.
<~Z-man> UGHV!!! - nie dawał za
wygraną "Z-man".
<~Z-man> ughv!!!!!
jesteś afk czy co?
<~ughv> a
ty Z-man masz wujka? - spytała Marta i muszę
przyznać, że to było bardzo przebiegłe pytanie.
<~Z-man> hehe!
wujka? nawet dziesięciu!
- Dobra nasza –
szturchnęła mnie Marta tak, że omal nie spadłam z krzesła. –
Teraz już go mamy.
<~madi3> HURRA!!!
GOOL!!! - wypalił ni z tego ni z
owego jakiś nowy czatownik.
<~Z-man> ughv
powiedz coś bo straszne nudy na tym czacie
<~ughv> dobra
<~ughv> palem
fajke - wyjaśniła Marta, której
po pierwszym sukcesie odjęło chyba rozum.
-Co ty głupia?! -
wykrzyknęłam. – Miałyśmy udawać małe dziewczynki. Teraz się domyśli, że jesteś detektywem.
-Fakt! - zgodziła się
Marta i wystukała:
<~ughv> ;-)
<~kiciol> ughv
pozdroofka :) do kogo mrugash? - odezwał się kiciol,
który właśnie pojawił się na czacie.
<~szukam_kogoś_z_wawy>hejka! - wtrącił się kolejny
użytkownik. To okropnie wkurzające, że wcinają się do rozmowy i
psują człowiekowi śledztwo.
<~ughv> kiciol
do nikogo
<~kiciol> więc
czemu ;-)?
<~ughv> chodzi
o ----U
<~kiciol> ???
<~ughv> kiciol
ofajkę ślepy jesteś czy co?
<~kiciol> jeżeli
jush to slepa ale nie
<~kiciol> za
to mam cos dla ciebie
<~kiciol> ~O^O~
<~szukam_kogoś_z_wawy> z
kim tu można normalnie poklikać?
<~madi3> oglądacie
mecza :)
<~Z-man> ughv
więc co z tą fajką?
<~szukam_kogoś_z_wawy> dosiebne
gadanie :-|
<~ughv> palem
fajke ;-) - powtórzyła Marta swoją
wypowiedź. Tym razem poprawnie.
<~kiciol> i
co z tego?
<~Z-man> ughv
więc jednak nie palisz?
<~ughf> Z-man|
nie! i coś się tak uczepił tej fajki :-p
<~Z-man> schowaj
jęzor
<~ughv> :-P
<~Z-man> bo
odgryzę
<~ughv>
nastukać ci
<~Z-man> nastukać
to se możesz, w klawiaturę
<~ugvh> uważaj
bo ja trenuję karate
- Co ty robisz! -
wykrzyknęłam znów do Marty. – Miałyśmy nie zdradzać swych
umiejętności. Jeszcze się domyślą!!!
-No tak!- przyznała Marta
i dopisała
<~ughv> uważaj
bo ja trenuję karate ;-)
<~Z-man> tja
karate to umiejętność bardzo przydatna na czacie
<~kiciol> ghv
a ty znoof swoje mrugash i mrugash
Ale Marta nic im nie
odpowiedziała, bo musiała iść na chwilę do łazienki.
Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.
Czułam, że Marta zaraz zepsuje śledztwo. Drżącą ręką
wystukałam na klawiaturze:
<~ughv> nie
wieżcie jej ona wcale nie jest dedektywem tylko małą dziewczynką.
<~Z-man> kto
nie jest?
<~ughv> ughv
nie jest
<~Z-man> przecież
to ty jesteś ughv
Zrozumiałam, że
niechcący popełniłam straszną gafę.
<~ughv> no
tak
<~ughv> to
ja jestem ughv
<~ughv> ale
pszedtem to była inna ughv, moja koleżanka, ale musiała odejźć i
teraz ja klikam i też jestem małą dziewczynką
<~Z-man> małą
dziewczynką hehe
<~ughv> 2
<~Z-man> baby!
Wiedziełm!
<~kiciol> Z-mam
do bab cos mash :-|
<~Z-man> ależ
skąd kiciu :)
<~kiciol> NO!!!
<~szukam_kogoś_z_wawy> to
se poblablałem
<~madi3> hurrra
znoof gool :-D
<~szukam_kogoś_z_wawy> idę
na grzybki bo nie kleję was :|
<~Z-man> ale
przyznasz kiciu, że ughv ma coś niehalo z głową
<~ughv> sam
masz niehalo
<~Z-man> hehe
<~ughv> i
jesteś pozpolitym przestempcom, a nie żadnym terrorystą
<~Z-man> %-|
<~Z_man> zwariowała
kobita
<~ughv> kto
zwariował? - zapytała Marta, która
właśnie wróciła z toalety.
<~Z-man> jak
to kto? ty ughv
<~kiciol> i
ta twoja qompela
<~ughv> Z–man
naprawdę chcesz, żeby ci nastukać
<~Z-man> tobie
już dawno ktoś nastukał
<~Z-man> w
czajnik
<~Z-man> bo
nic nie czaisz
<~ughv> a
tobie w (_|_)
<~Z-man> a
ty jesteś (_|_) wołowa
<~Z-man> (_|_)(_|_)(_|_)(_|_)(_|_)(_|_)(_|_)(_|_)(_|_)(_|_)(_|_)(_|_)
<~ughv> "piip" - odpisała na to Marta i
wyrzucili ją z czatu.
Oczywiście nie było to "piip", tylko brzydkie słowo. Dlatego "piip". Bo
"piip" jest świetne zamiast wulgaryzmów. "Piip"
robią w telewizji, kiedy ktoś się wyraża.
W sumie to dosyć dziwne,
że Martę wywalili za "piip", bo na czacie "do
15-stu" nie wywalali za takie rzeczy.
Moja przyjaciółka też
wyglądała na zaskoczoną. Najwyraźniej bardzo się zapaliła do
dalszej rozmowy. Oczy miała jak w malignie i minęło kilka chwil,
nim doszła do siebie.
- Nie przejmuj się –
pocieszałam ją. – To był pospolity przestępca, a nie żaden
terrorysta.
- Tia... pospolity
przestępca... nie ma czego żałować...
Znów zamilkła.
- Właśnie coś sobie
przypomniałam! - oświadczyła nieoczekiwanie, a jej oczy znów
zalśniły - Ta idiotka Aneta rozmawiała z bandziorem na privie. I
tak trzeba ze zbirami. Na priv z nimi. Wtedy są bardziej skłonni do
wynurzeń. A niektórzy to nawet podają swoje dane osobowe. Ale nic to - dodała po chwili. - "Z-man" to straszny słabiak.
Następnym razem zaciągnę go na priv i wyduszę z niego zeznania.
P.S.
Książka obecnie jest wolna, do wzięcia, znów na wydaniu (w przeciwieństwie do książki wydanej), czy jak to inaczej nazwać ;) To znaczy, że prawa autorskie wróciły do mnie. Chyba będę musiała zorganizować jakiś... konkurs dla wydawców.
Wielka czy mała sztuka?
Warsztaty kalkografii w Nadarzynie. Dzieciaki z zapałem wycinają szablony.
- Proszę pani chciałem wyciąć domek, ale nie wyszło - mówi jeden z chłopców.
- Dlaczego nie wyszło? Domek, rzeczywiście jest mały, ale możesz wyciąć więcej domów i stworzyć całe miasto.
- Wiem. Zrobię z niego... łódkę - oświadcza za zapałem Chłopiec.
Po jakimś czasie podchodzi do mnie z małą przestrzenną żaglówką.
- Bardzo ładna, ale wiesz... do kalkografii potrzebny jest płaski szablon.
- Tak. Tak. Wiem. Najpierw zrobiłem łódkę, a teraz wytnę szablon - mówi zadowolony.
Po zajęciach Chłopiec zatrzymuje mnie w drzwiach:
- Wie pani co? Bardzo mi było dzisiaj z panią miło. A ta moja łódka to jest wielka sztuka czy mała sztuka?
Cóż miałam na to odpowiedzieć. Powiedziałam prawdę.To fantastyczne, co dziś zrobił, ponieważ sam wymyślił jak zbudować łódkę z papieru, nikt mu nie podpowiadał. Najpierw zdawało mu się, że praca mu nie wyszła, ale się nie poddał i wpadł na pomysł jak to wykorzystać, by stworzyć coś zupełnie nowego.
To lubię najbardziej w spotkaniach z Czytelnikami albo młodymi adeptami wielkiej i małej sztuki. Te wszystkie drobne zdarzenia, których w żaden sposób nie można przewidzieć i które za każdym razem jednakowo zaskakują.
Dziś kalkografia w Parolach.
- Proszę pani chciałem wyciąć domek, ale nie wyszło - mówi jeden z chłopców.
- Dlaczego nie wyszło? Domek, rzeczywiście jest mały, ale możesz wyciąć więcej domów i stworzyć całe miasto.
- Wiem. Zrobię z niego... łódkę - oświadcza za zapałem Chłopiec.
Po jakimś czasie podchodzi do mnie z małą przestrzenną żaglówką.
- Bardzo ładna, ale wiesz... do kalkografii potrzebny jest płaski szablon.
- Tak. Tak. Wiem. Najpierw zrobiłem łódkę, a teraz wytnę szablon - mówi zadowolony.
Po zajęciach Chłopiec zatrzymuje mnie w drzwiach:
- Wie pani co? Bardzo mi było dzisiaj z panią miło. A ta moja łódka to jest wielka sztuka czy mała sztuka?
Cóż miałam na to odpowiedzieć. Powiedziałam prawdę.To fantastyczne, co dziś zrobił, ponieważ sam wymyślił jak zbudować łódkę z papieru, nikt mu nie podpowiadał. Najpierw zdawało mu się, że praca mu nie wyszła, ale się nie poddał i wpadł na pomysł jak to wykorzystać, by stworzyć coś zupełnie nowego.
To lubię najbardziej w spotkaniach z Czytelnikami albo młodymi adeptami wielkiej i małej sztuki. Te wszystkie drobne zdarzenia, których w żaden sposób nie można przewidzieć i które za każdym razem jednakowo zaskakują.
Dziś kalkografia w Parolach.
poniedziałek, 4 lutego 2013
Kalko - collage
Co zrobić - collage czy kalkografię? A czemu nie jedno i drugie? Kolejna kalkoinstrukcja już na stronie :)
Non - Papierowa Kronika Blogowa
3 luty, czyli Antonisz - rodzinny wypad do Zachęty, w której prezentowanych jest obecnie kilku artystów. Choć jeden z nich był moim kolegą ze studiów, a drugi profesorem - dla mnie jest to wystawa jednego artysty i prawdę mówiąc nie miałabym nic przeciwko temu, by dzieła Antonisza wypełniły całą przestrzeń galerii. Osobiście przeszkadzało mi w odbiorze stłoczenie jego prac na stosunkowo niewielkiej przestrzeni, a zwłaszcza mieszające się ścieżki dźwiękowe z różnych jego filmów.
Ale to i tak dla mnie wielka radość, że mogłam "podejrzeć" to, co się za jego animacjami kryje!!! Cieszę się też z katalogu, który kupiliśmy po wystawie. I oczywiście z dołączonej do niego płytki z filmami.
1 luty - życzeń moc i moc w nich zawarta, czyli moje urodziny. Miły, zwyczajny dzień. Udało mi się dokończyć wstępną wersję książki z fortepianem w roli głównej. Odwiedziłam też pewną rekonwalescentkę, a w ramach tych odwiedzin zrobiłam m.in. zakupy w Biedronce Biedronek, do której, "przyjeżdżają nawet ludzie z innych Biedronek" (cytuję rekonwalescentkę). Potem sympatyczny urodzinowy wieczór m.in. pyszna pizza przygotowana przez męża. Poza tym mnóstwo życzeń: telefonicznych, na żywo i wirtualnych. To było niezwykłe i bardzo wzruszające doświadczenie. Zwłaszcza, że życzenia pokazują nie tylko to, czego ludzie nam ludzie życzą...
Kochana Dorotko!!!! Niech Twoja kalkografia Cię rozsławi na świat i okolice a książki będą tłumaczone na kurdyjski, urdu, suahili, walijski i wiele innych też! I dużo energii, pomysłów, radości i miłości. I ostrożnie z marzeniami... :)
(życzenia od O. na FB.)
Dobrze wiesz, że Ci dobrze życzę każdego dnia... Uśmiechu, zadowolenia z tego, co robisz, szczęścia, pogody ducha. Słońca dużo...
(życzenia od W. na FB)
...lecz również to jak nas widzą.
Dorotko! Oby ta wielka Moc, która jest w Tobie rosła, rosła i wyniosła Cię aż do gwiazd.
(życzenia od J na FB)
Dorka, talentów wielu życzyć Ci nie muszę, uśmiechu też Ci nie brakuje, marzenia swoje spełniasz każdego dnia... Życzę Ci więc, żeby już zawsze było tak cudnie jak jest teraz:)
(życzenia od O.O. na FB)
Cytuję tutaj te słowa, bym mogła zawsze dostęp do tego szczególnego "zwierciadła" ze słów. Zwłaszcza w gorszych chwilach. Okazuje się, że warto czasem przejrzeć się w urodzinowych życzeniach.
Na zakończenie ostrzeżenie - do jednego z życzeń dołączono gratis klątwę ;) Uśmiałam się do łez.
A kto życzeń ci nie złoży postąpi nie ładnie
Temu jajco w nocy spuchnie lub cycek odpadnie!
100 lat szczęścia, zdrowia i wszelkich pomyślności. :)
(życzenia od MKP na FB)
Ale to i tak dla mnie wielka radość, że mogłam "podejrzeć" to, co się za jego animacjami kryje!!! Cieszę się też z katalogu, który kupiliśmy po wystawie. I oczywiście z dołączonej do niego płytki z filmami.
1 luty - życzeń moc i moc w nich zawarta, czyli moje urodziny. Miły, zwyczajny dzień. Udało mi się dokończyć wstępną wersję książki z fortepianem w roli głównej. Odwiedziłam też pewną rekonwalescentkę, a w ramach tych odwiedzin zrobiłam m.in. zakupy w Biedronce Biedronek, do której, "przyjeżdżają nawet ludzie z innych Biedronek" (cytuję rekonwalescentkę). Potem sympatyczny urodzinowy wieczór m.in. pyszna pizza przygotowana przez męża. Poza tym mnóstwo życzeń: telefonicznych, na żywo i wirtualnych. To było niezwykłe i bardzo wzruszające doświadczenie. Zwłaszcza, że życzenia pokazują nie tylko to, czego ludzie nam ludzie życzą...
Kochana Dorotko!!!! Niech Twoja kalkografia Cię rozsławi na świat i okolice a książki będą tłumaczone na kurdyjski, urdu, suahili, walijski i wiele innych też! I dużo energii, pomysłów, radości i miłości. I ostrożnie z marzeniami... :)
(życzenia od O. na FB.)
Dobrze wiesz, że Ci dobrze życzę każdego dnia... Uśmiechu, zadowolenia z tego, co robisz, szczęścia, pogody ducha. Słońca dużo...
(życzenia od W. na FB)
...lecz również to jak nas widzą.
Dorotko! Oby ta wielka Moc, która jest w Tobie rosła, rosła i wyniosła Cię aż do gwiazd.
(życzenia od J na FB)
Dorka, talentów wielu życzyć Ci nie muszę, uśmiechu też Ci nie brakuje, marzenia swoje spełniasz każdego dnia... Życzę Ci więc, żeby już zawsze było tak cudnie jak jest teraz:)
(życzenia od O.O. na FB)
Cytuję tutaj te słowa, bym mogła zawsze dostęp do tego szczególnego "zwierciadła" ze słów. Zwłaszcza w gorszych chwilach. Okazuje się, że warto czasem przejrzeć się w urodzinowych życzeniach.
Na zakończenie ostrzeżenie - do jednego z życzeń dołączono gratis klątwę ;) Uśmiałam się do łez.
A kto życzeń ci nie złoży postąpi nie ładnie
Temu jajco w nocy spuchnie lub cycek odpadnie!
100 lat szczęścia, zdrowia i wszelkich pomyślności. :)
(życzenia od MKP na FB)
Subskrybuj:
Posty (Atom)