środa, 1 czerwca 2011

Sezon 2. Odcinek 24. Światy równoległe.

Zamiast tradycyjnej relacji z Warmii przytoczę fragment rozmowy:

Czas i miejsce akcji. Tak zwana magiczna godzina, za naszym warmińskim domem, przy ognisku, z widokiem na wąwozy. 

Ja: Zawsze robiliśmy zdjęcia przez kuchenne okno, ale stąd jest chyba jeszcze lepszy widok. Przynieś aparat.

Mąż: Oooo... Daj mi spokój ze zdjęciami.

Ja: Ale zobacz jaki piękny widok!!!

Mąż: I niech tak zostanie.

I niech tak zostanie.

***

Ostatnich kilka dni spędziłam w "innym świecie". W świecie, w którym mam mniejsze oczekiwania, mniejsze ambicje, mniejsze potrzeby i ogólnie rzecz biorąc mniejsze "ciśnienie". I bardzo mi z tym dobrze.

Idealizuję tę "równoległą" warmińską rzeczywistość?

Oczywiście, że tak. Ale tego mi właśnie trzeba. Więc czemu mam sobie tego odmawiać?

Z drugiej strony faktem jest, że zdarza się nam tam doświadczać cudownej bezinteresownej pomocy "bo na tym, moim zdaniem, powinna opierać się społeczność" jak powiedział mój sąsiad.

***

Fragment rozmowy z innym (tym razem - sześcioletnim) sąsiadem, który, zdaje się, uważa, że napisałam nieomal wszystkie książki na świecie (podejrzewał mnie o autorstwo kilku leżących na parapecie, które przywiozłam sobie do czytania, a także o stworzenie "Księżniczki na ziarnku grochu")

Tło akcji: dwa (w porywach trzy) kręcące się po kuchni psy, kot, dwóch młodzieńców (6-7 lat), dwóch mężczyzn z taczką, moje mało skuteczne próby uzyskania odpowiedniej do gotowania temperatury pod kuchnią. 

Sąsiad: (w zadumie, wyglądając przez wspomniane tu już kuchenne okno)    

- Piękny widok. Tu można patrzeć i pisać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz