Moi drodzy,
życzenia świąteczne złożyłam na warmińskim blogu i kalkograficznej stronie. Sylwestra w tym roku łagodnie kontestuję, podobnie, jak własną aktywność na blogu w ostatnim miesiącu. Tak akurat w tej chwili mam. Nie przeszkadza to jednak życzyć Wam na Nowy Rok... sama już nie wiem czego... nieustającego, codziennego odnajdywania dobrych stron (i bynajmniej nie chodzi wyłącznie o strony www ;)), traktowania przeszkód jak przeszkód (do pokonania!), a nie maleńkich, upierdliwych "końców świata" (jeśli już - to początków), trwałego rozejmu z własnym ego i zakolegowania się (a nawet przyjaźni) ze swoim losem, otwartości na nowe wyzwania oraz energii, odwagi i stanowczości do realizacji zawieszonych na czas nieokreślony lecz wciąż żywych planów i marzeń. Czyli tego wszystkiego, co (przynajmniej w pewnym stopniu) towarzyszyło mi w mijającym roku i co mam nadzieję (ze zdwojoną siłą) przenieść w kolejny.
wtorek, 31 grudnia 2013
środa, 4 grudnia 2013
Nie-Zwykłe Życie Domu na Warmii
Nie-Zwykłe Życie Domu na Warmii. Co prawda od premiery nowego numeru magazynu Zwykłe Życie minął już ponad miesiąc, lecz nigdy nie jest za późno, żeby pochwalić się fajnym artykułem w fajnym czasopiśmie. Więcej zdjęć z tej mini sesji znajdziecie w "Domu na Warmii"
wtorek, 3 grudnia 2013
Lech Majewski w Nadarzynie
Moi drodzy, po raz kolejny mam przyjemność zaprosić na spotkanie z reżyserem, którego twórczość szczególnie sobie cenię. "Młyn i krzyż" po prostu mnie zachwycił. Ogromnie też lubię film, który pokażemy w najbliższy piątek, czyli "Angelusa". Swoją drogą pomału zaczynam wierzyć w jungowską teorię synchroniczności. Termin spotkania z Lechem Majewskim nieoczekiwanie wypadł dwa tygodnie po powrocie z naszej (mojej, męża i syna) planowanej od dawna wycieczki do Wiednia. Oglądaliśmy tam m.in. "Drogę na Kalwarię" Petera Bruegla ("Młyn i krzyż" jest niezwykłą ekranizacją tego obrazu). To akurat było dość łatwe było do przewidzenia (nawiasem mówiąc, DVD z filmem można było kupić w sklepie wiedeńskiego Muzeum Historii Sztuki).
Natomiast niespodzianką było to, że mieliśmy okazję zobaczyć malarstwo Basquiata (w ramach czasowej wystawy "Warhol / Basquiat" w Bankaustria Kunstforum). Tu warto wspomnieć, że Majewski jest scenarzystą i współproducentem wyreżyserowanego przez Schnabel'a filmu pt. "Basquiat".
Jakby tego było mało, syn (współtowarzysz wędrówek po galeriach i muzeach Wiednia) większość czasu spędza obecnie w Katowicach (miejsce urodzenia Lecha Majewskiego i miejsce akcji "Angelusa"), ponieważ studiuje tam reżyserię filmową. Zapewne mogłabym wymienić jeszcze kilka innych synchronicznych zdarzeń, ale to, co powyżej chyba wystarczy. I jak tu nie wierzyć Jungowi?
To, co widzieliśmy w Wiedniu to zresztą temat na oddzielny, bardzo długi wpis, na który wciąż brakuje mi czasu. Dlatego ograniczam się tylko do zamieszczania zawodowych newsów - np. takich jak ten:
Natomiast niespodzianką było to, że mieliśmy okazję zobaczyć malarstwo Basquiata (w ramach czasowej wystawy "Warhol / Basquiat" w Bankaustria Kunstforum). Tu warto wspomnieć, że Majewski jest scenarzystą i współproducentem wyreżyserowanego przez Schnabel'a filmu pt. "Basquiat".
Jakby tego było mało, syn (współtowarzysz wędrówek po galeriach i muzeach Wiednia) większość czasu spędza obecnie w Katowicach (miejsce urodzenia Lecha Majewskiego i miejsce akcji "Angelusa"), ponieważ studiuje tam reżyserię filmową. Zapewne mogłabym wymienić jeszcze kilka innych synchronicznych zdarzeń, ale to, co powyżej chyba wystarczy. I jak tu nie wierzyć Jungowi?
To, co widzieliśmy w Wiedniu to zresztą temat na oddzielny, bardzo długi wpis, na który wciąż brakuje mi czasu. Dlatego ograniczam się tylko do zamieszczania zawodowych newsów - np. takich jak ten:
Nadarzyński Ośrodek Kultury
zaprasza
06.12 (piątek) o godzinie 19.00
do siedziby NOK przy Pl. Poniatowskiego 42 w Nadarzynie
na kolejną imprezę
zaprasza
06.12 (piątek) o godzinie 19.00
do siedziby NOK przy Pl. Poniatowskiego 42 w Nadarzynie
na kolejną imprezę
z cyklu Kino Nokowe
W programie:
- Spotkanie z LECHEM MAJEWSKIM - wybitnym reżyserem filmowym i teatralnym, pisarzem, poetą i malarzem, jednym z najbardziej oryginalnych, wszechstronnych i cenionych na świecie polskich artystów.
- Pokaz filmu „ANGELUS”(w reżyserii Lecha Majewskiego), o którym Tyron Cole, recenzent Washington City Paper, napisał: „Niesamowicie pomysłowy! Mieszanka absurdalnej satyry Felliniego i mistycznego rytualizmu Tarkowskiego.”
WSTĘP WOLNY
Więcej informacji:
http://kinonokowe.blogspot.com/2013/11/lech-majewski-w-kinie-nokowym.htm
W programie:
- Spotkanie z LECHEM MAJEWSKIM - wybitnym reżyserem filmowym i teatralnym, pisarzem, poetą i malarzem, jednym z najbardziej oryginalnych, wszechstronnych i cenionych na świecie polskich artystów.
- Pokaz filmu „ANGELUS”(w reżyserii Lecha Majewskiego), o którym Tyron Cole, recenzent Washington City Paper, napisał: „Niesamowicie pomysłowy! Mieszanka absurdalnej satyry Felliniego i mistycznego rytualizmu Tarkowskiego.”
WSTĘP WOLNY
Więcej informacji:
http://kinonokowe.blogspot.com/2013/11/lech-majewski-w-kinie-nokowym.htm
Dodam tylko, że spotkanie będę miała przyjemność osobiście poprowadzić :)
środa, 27 listopada 2013
"Marionetki Baby-Jagi" w nowej odsłonie!
Moi drodzy, pisałam jakiś czas temu o zainteresowaniu tą, niedostępną wówczas na rynku, książką. Planowałam rozmaite marionetkowe działania. Jednym z nich miała być publikacja książki w odcinkach na blogu. Ostatecznie postanowiłam iść na całość i... przygotować drugie wydanie wydanie powieści. I oto jest!!!
"Marionetki Baby-Jagi" można już zamawiać
"Marionetki Baby-Jagi" można już zamawiać
z mojej strony o kalkografii.
Serdecznie zapraszam!!!
poniedziałek, 25 listopada 2013
Antonisz w Nadarzynie
Kochani, nie raz, nie dwa powtarzałam, że jestem fanką animacji noncamerowej, a pierwszą postacią, która kojarzy się z noncamerą jest niewątpliwie Antonisz, którego również uwielbiam. W najbliższy piątek wyjątkowe dla mnie wydarzenie: filmy Antonisza, film o Antoniszu i spotkanie z córką artysty, które będę miała przyjemność poprowadzić.
Więcej informacji TUTAJ!
Serdecznie zapraszam
do Nadarzyńskiego Ośrodka Kultury,
Pl. Poniatowskiego 42, Nadarzyn
na kolejną imprezę z cyklu Kino Nokowe
poświęconą życiu i twórczości JULIANA JÓZEFA ANTONISZA
29.11 (piątek), godzina 19.00
W programie:
- Pokaz animacji Antonisza. Zobaczymy: „Fobię”, „W szponach seksu”, „Te wspaniałe bąbelki w tych pulsujących limfocytach”, „Słońce”oraz „Jak działa jamniczek”.
- Projekcja filmu dokumentalnego o Antoniszu pt. "Non Camera" w reżyserii Krzysztofa Gradowskiego.
- Spotkanie z Malwiną Antoniszczak.
WSTĘP WOLNY
poświęconą życiu i twórczości JULIANA JÓZEFA ANTONISZA
29.11 (piątek), godzina 19.00
W programie:
- Pokaz animacji Antonisza. Zobaczymy: „Fobię”, „W szponach seksu”, „Te wspaniałe bąbelki w tych pulsujących limfocytach”, „Słońce”oraz „Jak działa jamniczek”.
- Projekcja filmu dokumentalnego o Antoniszu pt. "Non Camera" w reżyserii Krzysztofa Gradowskiego.
- Spotkanie z Malwiną Antoniszczak.
WSTĘP WOLNY
Więcej informacji TUTAJ!
środa, 6 listopada 2013
Piracki hymn doktora Fortepianka, czyli świętuję premierę mojej nowej książki
- Nie wiedziałem, że umiesz grać. Ekstra muzyczka! - powiedział. - To będzie nasz piracki hymn!
Nie domyślał się, że melodia hymnu powstała w moim brzuchu.
(fragment książki Doroty Suwalskiej "Pan Fortepianek")
Już od dziś w sprzedaży moja nowa książka. "Pan Fortepianek" ukazał się nakładem Wydawnictwa Egmont w znakomitej serii "Czytam sobie" i z równie znakomitymi ilustracjami Tomka Kozłowskiego.
Zdjęcie, które widzicie powyżej znalazło się na wewnętrznym skrzydełku okładki. W dymku, który "wylatuje" z moich ust, przyznaję się do swoich muzycznych (a zwłaszcza wokalnych) fascynacji i pragnień. Fotografia powstała w ramach, zorganizowanej specjalnie z okazji publikacji książki, sesji. Jej autorem jest mój osobisty fotograf i mąż zarazem - Darek Kondefer. Nie przepadam za pozowaniem, ale tym razem znakomicie się bawiliśmy.
Podobno w Czechach istnieje zwyczaj organizowania "chrztu" książki. Uczestniczą matka chrzestna książki i ojciec chrzestny książki, goście świętują przyjście na świat nowej publikacji.
Ja też postanowiłam z okazji premiery "Pana Fortepianka" przygotować małe blogowe święto i opublikować pozostałe (równie fajne!) fotografie z fortepiankowo-pirackiej sesji.
Nie domyślał się, że melodia hymnu powstała w moim brzuchu.
(fragment książki Doroty Suwalskiej "Pan Fortepianek")
Już od dziś w sprzedaży moja nowa książka. "Pan Fortepianek" ukazał się nakładem Wydawnictwa Egmont w znakomitej serii "Czytam sobie" i z równie znakomitymi ilustracjami Tomka Kozłowskiego.
Zdjęcie, które widzicie powyżej znalazło się na wewnętrznym skrzydełku okładki. W dymku, który "wylatuje" z moich ust, przyznaję się do swoich muzycznych (a zwłaszcza wokalnych) fascynacji i pragnień. Fotografia powstała w ramach, zorganizowanej specjalnie z okazji publikacji książki, sesji. Jej autorem jest mój osobisty fotograf i mąż zarazem - Darek Kondefer. Nie przepadam za pozowaniem, ale tym razem znakomicie się bawiliśmy.
Podobno w Czechach istnieje zwyczaj organizowania "chrztu" książki. Uczestniczą matka chrzestna książki i ojciec chrzestny książki, goście świętują przyjście na świat nowej publikacji.
Ja też postanowiłam z okazji premiery "Pana Fortepianka" przygotować małe blogowe święto i opublikować pozostałe (równie fajne!) fotografie z fortepiankowo-pirackiej sesji.
środa, 30 października 2013
Pan Fortepianek
Pan Fortepianek
Tekst: Dorota Suwalska, Ilustracje: Tomek Kozłowski
Wydawnictwo Egmont 2013
Pewnego dnia Maciek budzi się z bólem brzucha. Nie ma siły iść do szkoły. Babcia podejrzewa, że to wymówka, jednak na wszelki wypadek dzwoni po znajomego doktora, pana Fortepianka, który po zbadaniu chłopca zaleca nader niezwykłą terapię…
(opis Wydawcy)
Drodzy Czytelnicy,
ja mam już w domu egzemplarze autorskie, a wkrótce (konkretnie od 6 listopada) również Wy będziecie mogli kupić moją nową książkę z nadzwyczaj sympatycznymi ilustracjami Tomka Kozłowskiego. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Egmont w znakomitej serii Czytam Sobie. Dokładnie wczoraj ruszyła również związana z serią Akcja społeczna „Czytam sobie”. Gorąco zachęcam do zapoznania się ze szczegółami na stronie: www.czytamsobie.pl. Zapewne jeszcze nie raz będę tutaj powracać do tego tematu :) A już dziś obiecuję publikację zdjęć z sesji zorganizowanej specjalnie na cześć doktora Fortepianka :)
Tekst: Dorota Suwalska, Ilustracje: Tomek Kozłowski
Wydawnictwo Egmont 2013
Pewnego dnia Maciek budzi się z bólem brzucha. Nie ma siły iść do szkoły. Babcia podejrzewa, że to wymówka, jednak na wszelki wypadek dzwoni po znajomego doktora, pana Fortepianka, który po zbadaniu chłopca zaleca nader niezwykłą terapię…
(opis Wydawcy)
Drodzy Czytelnicy,
ja mam już w domu egzemplarze autorskie, a wkrótce (konkretnie od 6 listopada) również Wy będziecie mogli kupić moją nową książkę z nadzwyczaj sympatycznymi ilustracjami Tomka Kozłowskiego. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Egmont w znakomitej serii Czytam Sobie. Dokładnie wczoraj ruszyła również związana z serią Akcja społeczna „Czytam sobie”. Gorąco zachęcam do zapoznania się ze szczegółami na stronie: www.czytamsobie.pl. Zapewne jeszcze nie raz będę tutaj powracać do tego tematu :) A już dziś obiecuję publikację zdjęć z sesji zorganizowanej specjalnie na cześć doktora Fortepianka :)
wtorek, 29 października 2013
Nominacja do Astrid Lindgren Memorial Award :)
Radość i niespodzianka! Nie przypuszczałam, że po raz drugi znajdę się na liście nominowanych do tej ważnej, międzynarodowej nagrody.
Ustanowiona w 2002 r. przez rząd szwedzki Nagroda im. Astrid Lindgren – w skrócie ALMA (ang. Astrid Lindgren Memorial Award) - jest największą na świecie nagrodą (pięć milionów koron szwedzkich) przyznawaną ilustratorom, autorom oraz osobom i organizacjom promującym literaturę dla dzieci i młodzieży - można przeczytać na stronie Ambasady Szwecji w Warszawie.
ALMA wręczana jest co roku jednemu lub kilku laureatom. Do nagrody nominują organizacje i instytucje z całego świata, a zwycięzców wybiera specjalnie do tego powołane jury. (...)
Polscy nominowani to: fundacja Cała Polska Czyta Dzieciom, ilustrator Jan Pieńkowski oraz Dorota Suwalska – pisarka.
Ustanowiona w 2002 r. przez rząd szwedzki Nagroda im. Astrid Lindgren – w skrócie ALMA (ang. Astrid Lindgren Memorial Award) - jest największą na świecie nagrodą (pięć milionów koron szwedzkich) przyznawaną ilustratorom, autorom oraz osobom i organizacjom promującym literaturę dla dzieci i młodzieży - można przeczytać na stronie Ambasady Szwecji w Warszawie.
ALMA wręczana jest co roku jednemu lub kilku laureatom. Do nagrody nominują organizacje i instytucje z całego świata, a zwycięzców wybiera specjalnie do tego powołane jury. (...)
Polscy nominowani to: fundacja Cała Polska Czyta Dzieciom, ilustrator Jan Pieńkowski oraz Dorota Suwalska – pisarka.
Idźcie na spacer i prasujcie liście;)
Odbijanie liści to znakomita okazja do realizowania rozmaitych zadań dydaktycznych. Przyda się zarówno w nauce biologii (rozpoznawanie gatunków drzew za pomocą liści) jak i w edukacji artystycznej (tworzenie ilustracji i grafik). Pomoże również przy wprowadzaniu takich terminów jak: faktura, matryca, odbitka graficzna, wypukłodruk, frotaż (z fr. frottage) itp. To wreszcie fantastyczny pretekst, by wybrać się na cudowny, jesienny spacer.
Zapraszam na jesienne warsztaty klakograficzne:)
Zapraszam na jesienne warsztaty klakograficzne:)
poniedziałek, 28 października 2013
Lubin i Lublin (a właściwie Kraśnik :))
Jeżeli chcecie się przekonać, jak było na spotkaniach autorskich w Kraśniku...
...i Lubinie...
zajrzyjcie TUTAJ!
środa, 23 października 2013
ASCII-art w realu - nowa odsłona
Dużo się ostatnio dzieje w sprawach literackich: spotkania autorskie w Kraśniku i Lubinie, a w międzyczasie miła przesyłka z egzemplarzami autorskimi "Pana Fortepianka" (książeczka z serii "Czytam Sobie" Wydawnictwa Egmont). Zanim jednak zajmę się newsami - zaległości. W tym
konkretnie
przypadku chodzi o nową odsłonę warsztatów "ASCII-art w realu" wzbogaconą o doświadczenia z sierpniowych zajęć w Nadarzyńskim Ośrodku Kultury. Tak się zresztą składa, że do zajęcia się tym tematem zmobilizował mnie jeden z wspomnianych newsów, ale o tym napiszę w którymś z kolejnych postów. A więc... do dzieła.
- Skoro nie umiesz rysować, napisz swój obrazek - powiedział Jaszko, któremu pasja literacka najwyraźniej pomieszała w głowie. - Mówię serio. Ja na przykład, zamiast rysować będę pisał ilustracje do swoich książek. W końcu zamierzam zostać pisarzem. Nie rysownikiem.
- Ilustracje mógłby zrobić jakiś plastyk. Na przykład moja mama robi ilustracje. I wtedy jest ilustratorką.
- Mógłby - przyznał Jaszko. Ale samemu przyjemniej. Będę pisarzem powieści, pisarzem scenariuszy i pisarzem ilustracji. Słowem pisarzem do entej potęgi. Zresztą już się wprawiam - dodał.
I oświadczył, że postanowił zostać ASCII-artystą.
- To właśnie taki pisarz, co pisze rysunki - wyjaśnił. - Możesz wpaść do mnie, to ci pokażę.
(Dorota Suwalska "Zuźka w necie i w realu")
Jest to jedyny chyba rodzaj grafiki, którą pisze się, a nie rysuje. Wystarczy edytor tekstu lub program pocztowy. Zaradny autor może za jednym zamachem napisać książkę i ilustracje.
W dużym uproszczeniu ASCII-art polega na układaniu rysunków za pomocą liter oraz znaków dostępnych bezpośrednio z klawiatury.
Niekiedy używa również “konwerterów”(programów automatycznie zamieniających pliki graficzne na ASCII-art). Jednak prawdziwi ASCII-artyści preferują obrazki wykonane “ręcznie” w edytorze, co wymaga wiele zapału, precyzji i cierpliwości.
(Dorota Suwalska "Literackie Obrazy", dodatek alternatywny Cypel, Kwartalnik Literacki "Wyspa" marzec 2007)
Warsztaty ASCII-artu prowadzę zazwyczaj w nawiązaniu do książki "Zuźka w necie i w realu", w której znajduje się rozdział poświęcony temu tematowi. Zadaję prowokacyjne pytanie: "Czy potraficie pisać ilustracje?" i dyskusja, która z tego wynika stanowi znakomitą rozgrzewkę do warsztatowych działań, prezentacji twórczości ASCII-artystów i poszerzenia wiedzy poświęconej tej nietypowej dziedzinie grafiki. Uzupełnieniem jest lektura rozdziału poświęconego zmaganiom Zuźki z ASCII-twórczością.
Pomysł by przenieść ASCII-art do realu przyszedł mi do głowy, gdy kilka lat temu realizowałam wystawę w warszawskiej Galerii Działań. Przygotowałam kartoniki z literami, cyframi, znakami przestankowymi, ukośnikami itp. itd. Uczestnicy tego interaktywnego wydarzenia układali z nich rysunki lub teksty. Podczas warsztatów dla dzieci również korzystam z takich kartoników.
Część praktyczną zaczynam zazwyczaj od ASCII-zagadki.
Zagadka pochodzi z mojej mojej powieści (dla dorosłych) pt. www.terapia. Odpowiedzi uczestników warsztatów bywają przeróżne: haft, szlaczek w zeszycie, piłki na falach... I chodź wspomniana powyżej powieść zawiera rozwiązanie zagadki (nie zdradzę jakie), bardziej chodzi o to, by rozwijać wyobraźnię, niż domyślić się, "co autor miał na myśli".
ASCII-zagadka, podobnie jak wszystkie inne ASCII-obrazki, może służyć również do innych literackich zabaw. Ja często zachęcam dzieci, żeby np. odczytały wybraną linijkę obrazka ;)
Kolejne wyzwanie polega na ułożeniu ASCII-obrazka według wzoru. Zazwyczaj jest to dość prosta do "napisania" sowa.
Dla ułatwienia, przygotowuję zestaw znaków potrzebnych do wykonania zadania.
Potem uczestnicy (grupowo bądź indywidualnie) układają własne ASCII-arty. Począwszy od najprostszych kilkuznakowych emotikonek (czyli tzw. "buziek" lub "uśmieszków"), skończywszy na skomplikowanych kompozycjach.
Na ostatnim zdjęciu widać już zaczątki przyszłej kompozycji.
Poniżej młodzi ASCII-artyści prezentują swoje dzieła. Na zdjęciach:
ASCII-robot,
ASCII-świnka,
ASCII-słonik,
ASCII-krowa,
i mnóstwo innych ASCII-obrazków, np. "buźki"...
- Skoro nie umiesz rysować, napisz swój obrazek - powiedział Jaszko, któremu pasja literacka najwyraźniej pomieszała w głowie. - Mówię serio. Ja na przykład, zamiast rysować będę pisał ilustracje do swoich książek. W końcu zamierzam zostać pisarzem. Nie rysownikiem.
- Ilustracje mógłby zrobić jakiś plastyk. Na przykład moja mama robi ilustracje. I wtedy jest ilustratorką.
- Mógłby - przyznał Jaszko. Ale samemu przyjemniej. Będę pisarzem powieści, pisarzem scenariuszy i pisarzem ilustracji. Słowem pisarzem do entej potęgi. Zresztą już się wprawiam - dodał.
I oświadczył, że postanowił zostać ASCII-artystą.
- To właśnie taki pisarz, co pisze rysunki - wyjaśnił. - Możesz wpaść do mnie, to ci pokażę.
(Dorota Suwalska "Zuźka w necie i w realu")
Jest to jedyny chyba rodzaj grafiki, którą pisze się, a nie rysuje. Wystarczy edytor tekstu lub program pocztowy. Zaradny autor może za jednym zamachem napisać książkę i ilustracje.
W dużym uproszczeniu ASCII-art polega na układaniu rysunków za pomocą liter oraz znaków dostępnych bezpośrednio z klawiatury.
Niekiedy używa również “konwerterów”(programów automatycznie zamieniających pliki graficzne na ASCII-art). Jednak prawdziwi ASCII-artyści preferują obrazki wykonane “ręcznie” w edytorze, co wymaga wiele zapału, precyzji i cierpliwości.
(Dorota Suwalska "Literackie Obrazy", dodatek alternatywny Cypel, Kwartalnik Literacki "Wyspa" marzec 2007)
Warsztaty ASCII-artu prowadzę zazwyczaj w nawiązaniu do książki "Zuźka w necie i w realu", w której znajduje się rozdział poświęcony temu tematowi. Zadaję prowokacyjne pytanie: "Czy potraficie pisać ilustracje?" i dyskusja, która z tego wynika stanowi znakomitą rozgrzewkę do warsztatowych działań, prezentacji twórczości ASCII-artystów i poszerzenia wiedzy poświęconej tej nietypowej dziedzinie grafiki. Uzupełnieniem jest lektura rozdziału poświęconego zmaganiom Zuźki z ASCII-twórczością.
Pomysł by przenieść ASCII-art do realu przyszedł mi do głowy, gdy kilka lat temu realizowałam wystawę w warszawskiej Galerii Działań. Przygotowałam kartoniki z literami, cyframi, znakami przestankowymi, ukośnikami itp. itd. Uczestnicy tego interaktywnego wydarzenia układali z nich rysunki lub teksty. Podczas warsztatów dla dzieci również korzystam z takich kartoników.
Część praktyczną zaczynam zazwyczaj od ASCII-zagadki.
Zagadka pochodzi z mojej mojej powieści (dla dorosłych) pt. www.terapia. Odpowiedzi uczestników warsztatów bywają przeróżne: haft, szlaczek w zeszycie, piłki na falach... I chodź wspomniana powyżej powieść zawiera rozwiązanie zagadki (nie zdradzę jakie), bardziej chodzi o to, by rozwijać wyobraźnię, niż domyślić się, "co autor miał na myśli".
ASCII-zagadka, podobnie jak wszystkie inne ASCII-obrazki, może służyć również do innych literackich zabaw. Ja często zachęcam dzieci, żeby np. odczytały wybraną linijkę obrazka ;)
Kolejne wyzwanie polega na ułożeniu ASCII-obrazka według wzoru. Zazwyczaj jest to dość prosta do "napisania" sowa.
Dla ułatwienia, przygotowuję zestaw znaków potrzebnych do wykonania zadania.
Potem uczestnicy (grupowo bądź indywidualnie) układają własne ASCII-arty. Począwszy od najprostszych kilkuznakowych emotikonek (czyli tzw. "buziek" lub "uśmieszków"), skończywszy na skomplikowanych kompozycjach.
Na ostatnim zdjęciu widać już zaczątki przyszłej kompozycji.
Poniżej młodzi ASCII-artyści prezentują swoje dzieła. Na zdjęciach:
ASCII-robot,
ASCII-świnka,
ASCII-słonik,
ASCII-krowa,
i mnóstwo innych ASCII-obrazków, np. "buźki"...
m. in. kocie.
Na koniec dzieci tworzą własne ASCII-zagadki. Potem jest mnóstwo zabawy podczas ich rozwiązywania.
Tu bardzo niekonwencjonalna zagadka zbudowana z samych spacji.
Co to jest? Okazało się, że... dzieci w szkole, przy ławkach.
A tu ASCII-zagadka już z odpowiedzią. Można zachęcać dzieci, by zamiast pisać na kartkach układały odpowiedzi.
I na zakończenie ASCII-zagadka... w kryjówce. Jakby ktoś maił wątpliwości... tym razem chodzi... o numer telefonu.
Zdjęcia ilustrujące tekst zostały wykonane podczas zajęć przeprowadzonych przez mnie w ramach organizowanego już po raz kolejny przez Nadarzyński Ośrodek Kultury wakacyjnego cyklu warsztatów "Last minute".
Kto ciekaw, może również obejrzeć relację z podobnych warsztatów zatytułowanych "Manualny edytor tekstów i obrazów" i realizowanych przez NOK w ramach cyklu "Podziel się talentem" w Szkole Podstawowej w Młochowie.
środa, 16 października 2013
Zwykłe (?) życie warmińskiego domu albo "Dom na Warmii" w "Zwykłym Życiu"
Bohater tej opowieści ma ze sto lat i nowiutkie serce (a nawet dwanaście serc – po jednym na każdy miesiąc) w równie nowych, drewnianych okiennicach. Jest drobny i odrobinę garbaty. Ale, jak mawiają miłośnicy tradycji, zbudowano go z dobrego przedwojennego materiału. Sęk w tym, że nawet najlepszy materiał się zużywa.
(Dorota Suwalska, fragment artykułu z czwartego numeru "Zwykłego Życia")
Drodzy Czytelnicy,
dom też może być gościem. Tym razem zawitał do pięknie wydanego magazynu "Zwykłe Życie".
Wszelkie informacje o tym wydarzeniu znajdziecie TUTAJ :)
Zapraszam!!!
(Dorota Suwalska, fragment artykułu z czwartego numeru "Zwykłego Życia")
Drodzy Czytelnicy,
dom też może być gościem. Tym razem zawitał do pięknie wydanego magazynu "Zwykłe Życie".
Wszelkie informacje o tym wydarzeniu znajdziecie TUTAJ :)
Zapraszam!!!
poniedziałek, 14 października 2013
Kalkografia na Starówce
Nowy wpis na warmińskim blogu
Czytelników mojego warmińskiego bloga zapraszam do obejrzenia warmińskiej chałupki sprzed remontu: http://dom-na-warmii.blogspot.com/2013/10/przed-remontem.html
wtorek, 8 października 2013
Prosto z Podlasia
Relacja ze spotkań autorskich zorganizowanych przez Książnicę Podlaska na mojej kalkograficznej stronie.
Powyżej jedno ze zdjęć z biblioteki w Czerwonem.
Zapraszam :)))
Powyżej jedno ze zdjęć z biblioteki w Czerwonem.
Zapraszam :)))
wtorek, 1 października 2013
Skrót wiadomości :)
Dużo ostatnio się dzieje, więc tym razem ograniczę się tylko do przekierowania na inne moje strony:
- na warmińskim blogu można zwiedzić naszą świeżo wyremontowaną chałupkę :)
- a na stronie o kalkografii kilka zdań o tym jaki oddźwięk znalazły wrześniowe warsztaty kalkografii w złotoryjskich mediach
Zapraszam :)
- na warmińskim blogu można zwiedzić naszą świeżo wyremontowaną chałupkę :)
- a na stronie o kalkografii kilka zdań o tym jaki oddźwięk znalazły wrześniowe warsztaty kalkografii w złotoryjskich mediach
Zapraszam :)
sobota, 21 września 2013
Kalkografia w krainie wygaslych wulkanów
Tuż przed jutrzejszym wyjazdem na spotkania do Białegostoku publikuję relację z poprzedniego wyjazdu. Prowadziłam warsztaty kalkografii w oparciu o książkę Marionetki Baby Jagi w Złotoryi, Świerzawie i Wojcieszowie. Zajrzyjcie :)
Jak wyczarować uśmiech z kropli deszczu lub łez?
Jeżeli w ten słotny czas szukacie inspiracji do zajęć plastycznych z dziećmi - zapraszam serdecznie na moją stronę o kalkografii :)
wtorek, 17 września 2013
Marionetki Baby-Jagi w podręczniku
Tak wygląda okładka podręcznika, w którym zamieszczono fragment "Marionetek Baby-Jagi" opisujący historię chłopca, który zamieszkał w komputerze. Całość książki w odcinkach będę publikować TUTAJ!
Marionetek Baby-Jagi rozdział pierwszy
Wczoraj miałam wyjątkowo "marionetkowy" dzień. Z Gdańskiego Wydawnictwa Oświatowego przyszedł podręcznik,w którym zamieszczono fragment "Marionetek Baby-Jagi". Dotarły zdjęcia oraz notatka z biblioteki w Świerżawie, w której w minionym tygodniu poprowadziłam warsztaty kalkografii przygotowane na podstawie książki. Zaś późnym popołudniem w Nadarzyńskim Ośrodku Kultury odbyła się próba spektaklu opartego na motywach "Marionetek Baby-Jagi". To chyba wystarczający powód, by spełnić obietnicę i opublikować pierwszy rozdział tej książki. Zwłaszcza, że dzieci z bibliotek, które odwiedziłam w zeszłym tygodniu miały wielką ochotę poznać ją w całości.
Żyła raz sobie Baba Jaga, która potrafiła spać tylko wtedy, kiedy wokół panowało straszne zamieszanie. Cisza i spokój wpędzały ją w bezsenność, krzyki i kłótnie działały na nią jak kołysanka.
Pewnej pięknej, letniej nocy przelatywała na miotle obok miłego, białego domku z czerwonym dachem. Była strasznie niewyspana, gdyż od kilku dni spotykała wyłącznie sympatycznych i spokojnych ludzi. Wleciała przez okno i ujrzała mamusię, która spała obok tatusia w czystej i miękkiej pościeli. Musiała śnić coś miłego, bo miała uśmiech na twarzy. Okropnie to Babę Jagę rozzłościło, że ktoś ma piękne sny, kiedy ona nie może mieć żadnych. Zrobiła więc niewidzialną dziurkę w sercu mamy i włożyła w nią niewidzialny kamień. Potem zmniejszyła się do wielkości muchy i przycupnęła na parapecie, za doniczką z kaktusem, żeby zobaczyć co z tego wyniknie.
Mama obudziła się w fatalnej formie. Nie miała nawet siły wstać z łóżka, dlatego tato musiał zwolnić się z pracy, by zająć się chorą żoną i dziećmi. Bardzo był z tego niezadowolony, ponieważ przepadło mu ważne spotkanie.
To jednak nie wystarczyło Babie-Jadze. Nie podobało się jej, że mamusia cały dzień wyleguje się w łóżku. Podmieniła więc flakonik z kroplami do oczu, które zapisał mamie lekarz. Mikstura Baby Jagi odwracała kierunek łez. Zamiast na zewnątrz spływały one do środka, toteż w sercu gromadziło się coraz więcej i więcej smutku. Smutek ten zalewał niewidzialny kamień w sercu mamy, sprawiając tym samym, że nie odczuwała ona jego ciężaru. A jednak wciąż musiała go dźwigać, dlatego zawsze czuła się zmęczona, choć sama nie wiedziała czemu. Poza tym zaczęła widzieć siebie na odwrót. Wszystko, co było w niej ładne, miłe i dobre wydawało się złe, beznadziejne i brzydkie. To był doprawdy szatański pomysł z tą miksturą. Baba Jaga nie mogła wymyślić nic lepszego, a raczej nic gorszego dla mamy. Zatarła z zadowoleniem dłonie. A żeby było jeszcze zabawniej, wyjęła następny flakonik zawierający krople przekory i pokropiła rozmaite przedmioty w domu.
– To dopiero będzie ubaw – zachichotała, a potem znów się zmniejszyła, by móc obserwować wszystko zza doniczki.
Tata skoro świt pobiegł do pracy i nie zauważył nawet, co zaszło. Prawdę powiedziawszy, mama też nie od razu to spostrzegła. Dopiero kiedy stanęła przed lustrem, żeby umyć się i uczesać, stwierdziła, że coś jest nie w porządku.
– Jakie okropne sińce pod oczami i te włosy... matowe, brzydkie i bez koloru.
W rzeczywistości była bardzo ładną kobietą, a szczególnie piękne były jej włosy.
– Jakkolwiek bym je czesała, i tak wyglądają okropnie – stwierdziła i nawet nie sięgnęła po grzebień.
Dzieci od razu zauważyły, że z mamą jest coś nie tak. Przez cały dzień chodziła potargana, w wymiętym szlafroku i bez przerwy wrzeszczała, zrzędziła lub narzekała. Najwięcej narzekała i krzyczała na swoje dzieci, ponieważ były ładne jak ona i w ogóle bardzo do niej podobne. A jak wiadomo, krople Baby-Jagi sprawiły, że to, co ładne i podobne do mamusi, wydawało jej się brzydkie i nieznośne. Mama doszła zatem do wniosku, że jej miłe, mądre i sympatyczne dzieci są po prostu okropne.
Jakby tego było mało, zabawki, które Baba Jaga polała w nocy kroplami przekory, zamieniły się w żaby, które wciąż zeskakiwały z półek. Mama kazała dzieciom ganiać je po całym mieszkaniu i odstawiać na miejsce, bo przecież porządek musi być. Jej zaś nawet obiadu nie chciało się ugotować, choć lubiła gotować i robiła to naprawdę świetnie. Teraz doszła jednak do wniosku, że i tak nie umie przygotować niczego smacznego, więc nawet nie ma sensu próbować.
Kiedy tatuś wrócił z pracy, odgrzała zupę z poprzedniego dnia. Zupa, do której czarownica również dolała kropli przekory, wyskoczyła z talerza prosto na najlepszą koszulę taty. Wtedy mama zaczęła narzekać: że z taty taki niezdara, i kto to widział jeść obiad w najlepszym ubraniu, i że ta koszula tyle kosztowała, a tata chyba lubi, kiedy ona ma mnóstwo prania, poza tym taka plama na pewno się nie spierze.
Tata spojrzał na mamę bardzo uważnie, a potem mocno ją przytulił:
– Widzę, kochanie, że kiepsko się dzisiaj czujesz – powiedział i pocałował mamę.
Pocałunek ten musiał najwyraźniej osłabić siłę czarów, ponieważ część łez wydostała na zewnątrz, spływając po policzkach mamy.
Schowana za doniczką Baba Jaga obserwowała to z wielkim niepokojem. Wszak z łzami wypływały z oczu mamusi zaczarowane krople. W dodatku duża ilość takich ciepłych uścisków mogła rozpuścić niewidzialny kamień. A szczery płacz, płacz prosto z serca mógłby go koniec końców wypłukać na zewnątrz. Baba-Jaga doszła do wniosku, że tatuś jest bardzo niebezpieczny. Postanowiła go zaczarować. W nocy, kiedy już wszyscy poszli spać, dotknęła czarodziejską różdżką jego okularów i kapelusza.
W ten sposób opanowała także tatusia. Włożenie okularów sprawiało, że świat znikał sprzed oczu i tata nie widział, co się wokół niego dzieje. Z kolei kapelusz sprawiał, że tata sam znikał. A kiedy się w końcu pojawiał, to miał bardzo zdenerwowaną minę i nic nie mówił. A kiedy już mówił, to krzyczał.
Baba-Jaga poczuła, że po raz pierwszy od dłuższego czasu może spokojnie zasnąć. Miała jednak złe sny. Śniła jej się rodzinna kolacja, szmer przyjaznych rozmów i tym podobne koszmary. Stwierdziła, że musi zaczarować również dzieci.
Zamiast strony tytułowej plakat, którym mnie przywitano w bibliotece w Świerzawie
Marionetki Baby-Jagi
Rozdział 1
Niewidzialny kamień, krople przekory i...
Żyła raz sobie Baba Jaga, która potrafiła spać tylko wtedy, kiedy wokół panowało straszne zamieszanie. Cisza i spokój wpędzały ją w bezsenność, krzyki i kłótnie działały na nią jak kołysanka.
Pewnej pięknej, letniej nocy przelatywała na miotle obok miłego, białego domku z czerwonym dachem. Była strasznie niewyspana, gdyż od kilku dni spotykała wyłącznie sympatycznych i spokojnych ludzi. Wleciała przez okno i ujrzała mamusię, która spała obok tatusia w czystej i miękkiej pościeli. Musiała śnić coś miłego, bo miała uśmiech na twarzy. Okropnie to Babę Jagę rozzłościło, że ktoś ma piękne sny, kiedy ona nie może mieć żadnych. Zrobiła więc niewidzialną dziurkę w sercu mamy i włożyła w nią niewidzialny kamień. Potem zmniejszyła się do wielkości muchy i przycupnęła na parapecie, za doniczką z kaktusem, żeby zobaczyć co z tego wyniknie.
Mama obudziła się w fatalnej formie. Nie miała nawet siły wstać z łóżka, dlatego tato musiał zwolnić się z pracy, by zająć się chorą żoną i dziećmi. Bardzo był z tego niezadowolony, ponieważ przepadło mu ważne spotkanie.
To jednak nie wystarczyło Babie-Jadze. Nie podobało się jej, że mamusia cały dzień wyleguje się w łóżku. Podmieniła więc flakonik z kroplami do oczu, które zapisał mamie lekarz. Mikstura Baby Jagi odwracała kierunek łez. Zamiast na zewnątrz spływały one do środka, toteż w sercu gromadziło się coraz więcej i więcej smutku. Smutek ten zalewał niewidzialny kamień w sercu mamy, sprawiając tym samym, że nie odczuwała ona jego ciężaru. A jednak wciąż musiała go dźwigać, dlatego zawsze czuła się zmęczona, choć sama nie wiedziała czemu. Poza tym zaczęła widzieć siebie na odwrót. Wszystko, co było w niej ładne, miłe i dobre wydawało się złe, beznadziejne i brzydkie. To był doprawdy szatański pomysł z tą miksturą. Baba Jaga nie mogła wymyślić nic lepszego, a raczej nic gorszego dla mamy. Zatarła z zadowoleniem dłonie. A żeby było jeszcze zabawniej, wyjęła następny flakonik zawierający krople przekory i pokropiła rozmaite przedmioty w domu.
– To dopiero będzie ubaw – zachichotała, a potem znów się zmniejszyła, by móc obserwować wszystko zza doniczki.
Tata skoro świt pobiegł do pracy i nie zauważył nawet, co zaszło. Prawdę powiedziawszy, mama też nie od razu to spostrzegła. Dopiero kiedy stanęła przed lustrem, żeby umyć się i uczesać, stwierdziła, że coś jest nie w porządku.
– Jakie okropne sińce pod oczami i te włosy... matowe, brzydkie i bez koloru.
W rzeczywistości była bardzo ładną kobietą, a szczególnie piękne były jej włosy.
– Jakkolwiek bym je czesała, i tak wyglądają okropnie – stwierdziła i nawet nie sięgnęła po grzebień.
Dzieci od razu zauważyły, że z mamą jest coś nie tak. Przez cały dzień chodziła potargana, w wymiętym szlafroku i bez przerwy wrzeszczała, zrzędziła lub narzekała. Najwięcej narzekała i krzyczała na swoje dzieci, ponieważ były ładne jak ona i w ogóle bardzo do niej podobne. A jak wiadomo, krople Baby-Jagi sprawiły, że to, co ładne i podobne do mamusi, wydawało jej się brzydkie i nieznośne. Mama doszła zatem do wniosku, że jej miłe, mądre i sympatyczne dzieci są po prostu okropne.
Jakby tego było mało, zabawki, które Baba Jaga polała w nocy kroplami przekory, zamieniły się w żaby, które wciąż zeskakiwały z półek. Mama kazała dzieciom ganiać je po całym mieszkaniu i odstawiać na miejsce, bo przecież porządek musi być. Jej zaś nawet obiadu nie chciało się ugotować, choć lubiła gotować i robiła to naprawdę świetnie. Teraz doszła jednak do wniosku, że i tak nie umie przygotować niczego smacznego, więc nawet nie ma sensu próbować.
Kiedy tatuś wrócił z pracy, odgrzała zupę z poprzedniego dnia. Zupa, do której czarownica również dolała kropli przekory, wyskoczyła z talerza prosto na najlepszą koszulę taty. Wtedy mama zaczęła narzekać: że z taty taki niezdara, i kto to widział jeść obiad w najlepszym ubraniu, i że ta koszula tyle kosztowała, a tata chyba lubi, kiedy ona ma mnóstwo prania, poza tym taka plama na pewno się nie spierze.
Tata spojrzał na mamę bardzo uważnie, a potem mocno ją przytulił:
– Widzę, kochanie, że kiepsko się dzisiaj czujesz – powiedział i pocałował mamę.
Pocałunek ten musiał najwyraźniej osłabić siłę czarów, ponieważ część łez wydostała na zewnątrz, spływając po policzkach mamy.
Schowana za doniczką Baba Jaga obserwowała to z wielkim niepokojem. Wszak z łzami wypływały z oczu mamusi zaczarowane krople. W dodatku duża ilość takich ciepłych uścisków mogła rozpuścić niewidzialny kamień. A szczery płacz, płacz prosto z serca mógłby go koniec końców wypłukać na zewnątrz. Baba-Jaga doszła do wniosku, że tatuś jest bardzo niebezpieczny. Postanowiła go zaczarować. W nocy, kiedy już wszyscy poszli spać, dotknęła czarodziejską różdżką jego okularów i kapelusza.
W ten sposób opanowała także tatusia. Włożenie okularów sprawiało, że świat znikał sprzed oczu i tata nie widział, co się wokół niego dzieje. Z kolei kapelusz sprawiał, że tata sam znikał. A kiedy się w końcu pojawiał, to miał bardzo zdenerwowaną minę i nic nie mówił. A kiedy już mówił, to krzyczał.
Baba-Jaga poczuła, że po raz pierwszy od dłuższego czasu może spokojnie zasnąć. Miała jednak złe sny. Śniła jej się rodzinna kolacja, szmer przyjaznych rozmów i tym podobne koszmary. Stwierdziła, że musi zaczarować również dzieci.
cdn.
czwartek, 5 września 2013
Nisza: rozmaitości
W ramach porządków na blogu postanowiłam stworzyć oddzielny wątek dla postów, które nie zmieściły się w głównych kategoriach. Poniżej niszowy spis treści:
- artykuły
- autorka aktorką
- bliscy - pamięć
- bez etykiety, czyli nisza nisz
- cytaty
- dziś dzień
- ilustracje
- imprezy
- interwencje
- kolekcjonerka słów
- Kino Nokowe
- lubię koła, lubię paski
- Marionetki Baby Jagi
- napisali
- newsy
- nic robienie
- o blogu na blogu
- Osobisty detektyw
- polecam
- podróże
- podpatrzone, zasłyszane
- pomyślnik
- pomagajmy
- przyzwoicie
- napisali lub nagrali
- podróże literackie
- Projekt Marionetki
- szuflada
- słowa kluczowe
- stypendium MKiDN
- rozmaitości
- życzenia
- artykuły
- autorka aktorką
- bliscy - pamięć
- bez etykiety, czyli nisza nisz
- cytaty
- dziś dzień
- ilustracje
- imprezy
- interwencje
- kolekcjonerka słów
- Kino Nokowe
- lubię koła, lubię paski
- Marionetki Baby Jagi
- napisali
- newsy
- nic robienie
- o blogu na blogu
- Osobisty detektyw
- polecam
- podróże
- podpatrzone, zasłyszane
- pomyślnik
- pomagajmy
- przyzwoicie
- napisali lub nagrali
- podróże literackie
- Projekt Marionetki
- szuflada
- słowa kluczowe
- stypendium MKiDN
- rozmaitości
- życzenia
Marionetki Baby Jagi
"Marionetki Baby Jagi", choć niedostępne na rynku, mają ostatnio ogromne wzięcie. Fragment ukaże się (a może już ukazał) w jednym z podręczników. Powstaje spektakl na podstawie książki. A w przyszłym tygodniu jadę do Złotoryi z cyklem warsztatów edukacyjno-artystycznych poświęconych profilaktyce uzależnień opartych na motywach książki. Dlatego planuję:
1) Rozpocząć publikację książki w odcinkach - możecie odnaleźć je TUTAJ
2) Zebrać linki do wszystkich poświęcone "Marionetkom..." postów w jednym miejscu. Poniżej marionetkowy spis treści:
- Pożegnanie Marionetek
-Trzy oblicza Baby Jagi
- Marionetki raz jeszcze...
Resztę postów na temat książki i związanych z nią działań znajdziecie TUTAJ
TU z kolei będę umieszczać wszystkie informacje dotyczące powstającego właśnie spektaklu.
1) Rozpocząć publikację książki w odcinkach - możecie odnaleźć je TUTAJ
2) Zebrać linki do wszystkich poświęcone "Marionetkom..." postów w jednym miejscu. Poniżej marionetkowy spis treści:
- Pożegnanie Marionetek
-Trzy oblicza Baby Jagi
- Marionetki raz jeszcze...
Resztę postów na temat książki i związanych z nią działań znajdziecie TUTAJ
TU z kolei będę umieszczać wszystkie informacje dotyczące powstającego właśnie spektaklu.
sobota, 10 sierpnia 2013
czwartek, 25 lipca 2013
Pocztówka z wakacji ;)
Ciekawych i ciewkawskich zapraszam po nieco więcej na mojego warmińskiego bloga: http://dom-na-warmii.blogspot.com/2013/07/pozdrowienia-z-dobrego-miasta.html
piątek, 12 lipca 2013
Zdjęcia z warsztatów
Jesli macie chęć zobaczyc kilka dodatkowych zdjęć opisywanych już tutaj "www.terapeutycznych" warsztatów w Szkole podstawowej w Młochowie - zapraszam TUTAJ.
Pojawiła się również nowa fotorelacja na mojej kalkograficznej stronie.
Pojawiła się również nowa fotorelacja na mojej kalkograficznej stronie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)