Wczorajsza „podróż” przeniosła mnie jeszcze głębiej w przeszłość. Widziałam się z przyjacielem z czasów jeszcze przedakademickich. Co prawda znajomość trwała potem jeszcze ładnych parę lat, ale wówczas miała chyba najbardziej intensywny przebieg.
Andrzej wysłuchiwał moich zwierzeń, a kiedy przeżywałam młodzieńcze doły "dokarmiał mnie" – zarówno emocjonalnie, jak i dosłownie (zapraszając do najfajniejszych kulinarnie miejsc w Warszawie). Jest zapewne osobą, która zna najwięcej moich sekretów, choć wczoraj stwierdził, że są to tajemnice bardzo dawne i nieaktualne. ;)
Istnieje pewna prawidłowość, według której raz wypracowany intensywny wzorzec komunikacji włącza się automatycznie nawet po latach. To zapewne dlatego do pewnych osób pisujemy maile, z innymi rozmawiamy przez telefon, a z jeszcze innymi musimy spotkać się w realu. Są ludzie z którymi zawsze żartujemy i tacy, z którymi prowadzimy filozoficzne dysputy. Andrzej był człowiekiem od mówienia jak jest naprawdę. I kiedy wczoraj się spotkaliśmy poczułam, że to się nie zmieniło. Tak jak przed laty mogę mu powiedzieć wszystko. Cieszę się, że miałam szczęście stworzyć taką relację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz