Na to że scenarzyści postanowili uczynić z mojego serialu cykliczny program o kulturze zależnej i niezależnej naprawdę nie mam wpływu. Próżno im tłumaczę, że mam doła, więc może choć kilka słów na temat mojej kondycji psychicznej; że nastąpił światowo-osobisty kryzys finansowy i na dodatek zmywarka się zepsuła, więc mogliby naświetlić moją sytuację ekonomiczną. Nic z tego. Wycofali się na z góry upatrzone introwertyczne pozycje i z rzadka tylko wychylają stamtąd nosy.
Pytacie dlaczego pozwalam im się panoszyć. Wszak to reżyser ma decydujący głos. Nie wspominając już o producencie. W tym miejscu należałoby ustalić, kto właściwie jest producentem tego bloga. Chyba również ja! Skąd więc ta scenopisarska samowola?
Otóż wszystkiemu winna jest moja nadempatyczną osobowość i... solidarność zawodowa. Tak się bowiem składa, że oprócz reżyserowania słów zajmuję się czasem pisaniem scenariuszy. No cóż, nie będę się nawet silić na skromność – jestem słynną autorką niezrealizowanych scenariuszy. ;) Dobrze więc więc wiem, jak to jest, gdy każdy wtrąca się do tekstu – producent, kierownik literacki, redaktorzy... Mojemu znajomemu wtrąciła się nawet pani sprzątaczka przypadkiem obecna podczas rozmów na temat konstrukcji odcinka.
Ja sama w efekcie dwóch lat pracy nad wysokobudżetową (w założeniu) kostiumową produkcją czułam się dokładnie tak jak moja znękana przedłużającym się remontem koleżanka:
– Gdyby mi powiedzieli, że kibel trzeba postawić na środku kuchni to bym się zgodziła – wyznała.
My również (tworzyłam to wiekopomne dzieło wraz z zaprzyjaźnioną współscenarzystką) w pewnym momencie gotowe byłyśmy zgodzić się na wszystko.
Efektem ubocznym tego developmentu był również fakt, że zaczęłam „słyszeć” głosy scenarzystów biedzących się nad tworzeniem oglądanych przeze mnie filmów: „Trzeba mu dać silnego antagonistę!”, „A co z łukiem postaci?”. Nabrałam również nawyku nerwowego sprawdzania w której minucie nastąpił pierwszy punk zwrotny.
Dlatego jako producentka i reżyserka postanowiłam na swoim blogu stworzyć oazę wolności dla scenarzystów. Niech chociaż tutaj robią, co chcą! Ja nie będę się wtrącać.
Świetny blog!!!
OdpowiedzUsuń