




„MOJA MAMA JANIS” - spektakl muzyczny w wykonaniu Jolanty Litwin – Sarzyńskiej (trudno wyobrazić sobie, by ktoś lepiej zaśpiewał piosenki Janis prócz... samej Janis). Nie mniej znakomity okazał się towarzyszący jej zespół muzyków.
Znakomita aktorka i wokalistka (która okazała się również bardzo sympatyczną osobą) pozwoliła wykazać się wokalnie publiczności, m.in trafiło na mnie. Pewna konsternacja na twarzy artystki wynika, jak mi wyjaśniła po koncercie, z dysonansu wokalno-wizualnego. Pani Jolanta widziała przed sobą kobietę, a słyszała mężczyznę. Rzecz w tym, że zeszłam na swoje najniższe i najbardziej chropawe (armstrongowe) tony.
Wartością dodaną imprezy okazał się fakt, że spotkałam na niej operatora mojego "Tańca", o którym długo by opowiadać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz