Sporo działo się w realu - stąd brak wpisów na blogu, a także innych oznak internetowej działalności. Z materiału, który zebrał się w międzyczasie można by stworzyć nie tylko kilka postów, ale również kilka artykułów interwencyjnych, esejów, opowiadań, a pewno nawet zacząć pisać powieść. Dlatego na razie ograniczę się do streszczenia:
- "Fabryka operacji", "Szpital samoobsługowy" - Operacja syna (uff... szczęśliwie już po wszystkim) przyniosła kolejną garść refleksji na temat funkcjonowania służby zdrowia, co można podsumować w zdaniu: my pacjenci, a także rodzice pacjentów potrzebujemy lepszego dostępu do informacji. Nawet najpiękniej wydana ulotka i najlepiej opracowana ankieta nie zastąpi rozmowy - zwłaszcza, że każdy pacjent lokuje swe niepokoje w innym miejscu i często wystarcza krótka, rzeczowa rozmowa, aby je rozwiać. Chodzi naturalnie o rozmowę konkretnie z tą osobą, która będzie się pacjentem zajmować, a nie z jakimś abstrakcyjnym lekarzem, który mówi: "Nie ja będę znieczulać, więc nie jestem w stanie powiedzieć jaki rodzaj znieczulenia będzie wybrany, ale pacjent kwalifikuje się do operacji." (dzięki swojej upierdliwości udało mi się doprowadzić do rozmowy z właściwym anestezjologiem - bardzo sensowna i budząca zaufanie osoba - ale to nie powinna być kwestia upierdliwości) Podkreślam - spotykam wspaniałych lekarzy, ale procedury chwilami wydaja mi się nie do ogarnięcia.
- Moje wątpliwości wokół rozliczenia tantiem książki hiszpańskiej wyzwoliły z kolei refleksje na temat kondycji rynku książki w... Polsce, funkcjonowania Urzędu Skarbowego, a także zmusiły mnie by zagłębić się w "czarną magię" czyli sprawy podatkowe.
- Dwa wyjazdy (mazurski i warmiński), z których jeden (mazurski) zaowocował integracją z jedną z moich ulubionych form - kulą, dzięki czemu nauczyłam się chodzić po wodzie ;). Proszę się nie obawiać o moje zdrowie psychiczne - wkrótce wrzucę zdjęcia i się wyjaśni.
Z kolei wyjazd na nasze warmińskie "odludzie" wyzwolił w nas niespotykaną aktywność towarzyską. Drugą niewątpliwa atrakcją była obserwacja bocianów, które postanowiły zbudować gniazdo na słupie koło naszej chałupki.
- Dzięki działalności w SPP rozwija się moja fascynacja "Starszyzną". Przed świętami poznałam niezwykłą cudowną 90-cioletnią Krystynę Nepomucką, a w ubiegłym tygodniu uczestniczyłam w jubileuszu Barbary Tylickiej.
Poznaję również smutniejsze oblicze starości (wizyta u jednego z pisarzy, który z uwagi na wzrok nie tylko nie może już pisać, ale nawet czytać)
Żeby nie mnożyć bytów poprzestanę na tym z nadzieją, że niektóre tematy uda mi się rozwinąć, a o innych (np. o fantastycznym spotkaniu autorskim w jednej z warszawskich podstawówek) jeszcze napisać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz