poniedziałek, 24 maja 2010

Sezon 1, odcinek 52. Marzycielska Geometria i Fabryka Nieskończoności (3)

Ciąg dalszy odcinka 48 i odcinka 50

Słomiński poprzestał na jednym z planowanych na większy cykl dyptyków, ponieważ przyszło mu do głowy kolejne rozwiązanie. W następnych pracach obraz i jego „paleta” znajdują się na jednym płótnie. Wokół wyznaczonego pola, na którym malarz tworzy precyzyjną, przemyślaną kompozycję kłębią się niespokojne, ekspresyjne formy przywodzące na myśl jakąś pierwotną materię, z której wyłaniają się szczegóły świata zróżnicowanego. Formy te powstają przy okazji szukania koloru, podczas gdy uwaga skoncentrowana jest na owym wyznaczonym polu. Uderzenia pędzla (oczywiście w części, która można by nazwać paletą) odzwierciedlają emocje przezywane podczas malowania kompozycji chłodnej, stonowanej, niemal matematycznej, w której tworzeniu, zdawałoby się, uczestniczył wyłącznie intelekt. To, co poza świadomością uwolniło się przy okazji świadomego działania. I okazało się, że jedno z drugim jest ściśle ze sobą powiązane.

Mniej więcej w tym czasie Słomiński zaczyna stosować odkrytą „przypadkiem” graficzna technikę, o której wypowiada się w ten sposób: "Zauważyłem, że to, co robię stało się nieoczekiwanie tzw. sztuką abstrakcyjną (...) Przypadek otworzył mi oczy na rzeczywistość i abstrakcja przestała być dla mnie abstrakcyjna, stała się konkretna i namacalna (...) uświadomiłem sobie również, że podobieństwo moich grafik do twórczości Ernsta wynika przede wszystkim z faktu, że zacząłem stosować wymyśloną przez siebie technikę automatyczną, dającą efekty zbliżone nieco do frotage i monotypii. Odkrycia te w powiązaniu z wiadomościami dotyczącymi zainteresowań 'nowojorczyków' (w tym również Pollocka) kulturami prymitywnymi, a także teoria Junga unaoczniły mi przyczyny mego nagłego przypływu sympatii dla tych artystów. Nie tak dawno sam nieomal zżynałem ze sztuki paleolitycznej motywy najsilniej działające na moja wyobraźnię, widząc w tym sposób dotarcia do archetypów. Podobnie czynili we wczesnej fazie swojej twórczości 'nowojorczycy' czerpiąc np. ze sztuki Indian amerykańskich (...). 

Nawet krytycy inspirujący się Jungiem zwracali szczególną uwagę na transcendentalne wartości tej sztuki podkreślając, że dzięki stosowaniu automatyzmu artyści poprzez podświadomość indywidualną docierali do podświadomości zbiorowej kierując się ku wspólnym i podstawowym wartościom drzemiącym w człowieku i wykraczającym poza swój indywidualny byt (...) Przypominam sobie ulgę, jaką sprawiło mi dopuszczenie do swojej pracy 'przypadku', radosne poczucie kontaktu z rzeczywistością wynikające z faktu, że do wykonania swoich kosmicznych nieco w nastroju grafik używałem otaczających mnie przedmiotów codziennego użytku, których powierzchnie odbijałem za pomocą kalki maszynowej, bądź ołówkowej i żelazka. Odbity spód talerzyka stawał się ni to planetą, ni to bakterią oglądaną pod mikroskopem, co sprawiało, że niemal namacalnie czułem jedność wszechświata, przenikanie się makro- i mikroświatów. Jednocześnie obecność tych talerzyków wśród używanych na co dzień naczyń dawała mi miłe poczucie, że efekty mojej pracy należą do świata realnego w większym stopniu niż wtedy, kiedy zdawałem się tylko na swoja wyobraźnię. Uświadomiłem sobie, że nadmierna chęć kontrolowania tego, co dzieje się na płótnie lub na papierze ograniczała mnie i przeszkadzała w pracy. Według mnie fakt dopuszczenia 'przypadku', co (nie zdając sobie sprawy z konsekwencji) stosowałem już w 'paletach', umożliwiła wykroczenie poza jednostkowe istnienie, dopuszczenie do działania losu, natury, Boga... nieważne jak to nazwiemy. Jest to wg. mnie bliższe duchowi wschodu niż kulturze zachodniej nastawionej na izolowanie się od świata, a nawet zawładnięcie nim lub najlepszym przypadku ustawienie się w roli obserwatora (...).

Zawierzenie 'przypadkowi' wydaje się być manifestacją siebie jako części świata, akceptacją braku kontroli nad nim i wyrazem zaufania (...). Nie chodzi jednak o to, by zapomnieć, że posiada się wolę i rozum, a raczej o to, by się wyzwolić spod tyranii rozumu, ustalić pewnego rodzaju harmonię, pozwolić na kontrolowany przypadek, przekroczyć granice wyznaczone przez racjonalne myślenie, a pewne wartości przeżyte i doświadczone podnieść na poziom świadomości podnieść na poziom świadomości (...)".

Być może kogoś zdziwi fakt, że tyle uwagi poświęcam technice, którą Słomiński w czystej formie stosował stosunkowo krótko (później łączył ją z innymi). Był to jednak moment przełomowy. Pozwolił przewartościować stosunek do technik automatycznych, które do tej pory stosował dość przypadkowo i spowodował ostateczne odejście od sztuki figuratywnej. Z obrazów znikają cytaty z paleolitu zastępowane kompozycjami geometrycznymi. Powstają pierwsze płótna zaliczane przez krytyków do ekspresjonizmu geometrycznego, a przez przyjaciela – poetę (podobnie jak cała późniejsza twórczość) Marzycielską Geometrią.

cdn.

P.S. Opublikowana grafika to w rzeczywistości kadr z mojego filmu "Taniec" tyle, że w wersji czarno-białej. Film (podobnie jak wiele moich grafik) został stworzy w dużej części za pomocą kalki i żelazka, co opisałam w siódmym numerze Cypla.  Kalkografię wykorzystuje również podczas pracy z dziećmi, spotkań autorskich, warsztatów i przy pracy nad ilustracjami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz