Wątek pierwszy:
Piszę baśń dla dorosłych. W zamierzeniu najwyżej kilkanaście stron. Siedzę nad nim już od kilku miesięcy i jestem na czwartej stronie. Tu muszę przyznać, że większość mojego pisania to przerwy. Ale i tak mam wrażenie, że wtaczam słowa pod stromą górę, a każde z nich waży chyba tonę. Choć z drugiej strony zdarzają się dni, gdy nagle zrywa się podmuch, jak dzisiaj, wiatr od ziemi, który unosi słowa do góry, tak, że w ogóle nie czuję ich ciężaru. Wtedy potrafię napisać nawet kilkanaście zdań dziennie. No, ale napisanie tej baśni to jedno z moich postanowień noworocznych, więc jest szansa, że do grudnia skończę.
Cóż taka to bajka. Trudnopisalna.
Wątek drugi:
Być może niedługo zostanę nie tylko reżyserką słów, ale również reżyserką filmów. Moja ulubiona szefowa, zwana również na tym blogu panią dyrektor... Zresztą...od tej chwili będę ja nazywać Kamilą, bo po prawdzie bardziej jest mi Kamilą niż szefową. A więc Kamila wysłała mnie na kurs filmowy, co bym mogła sama w przyszłości warsztaty filmowe prowadzić.
Tak się składa, że film to jeden z moich rozlicznych pomysłów na życie (chyba powinnam mieć więcej żyć). Pracownia animacji podczas studiów na ASP. Praca w telewizji przed laty. Scenariusze. A nawet Kino Nokowe, które prowadzę w Nadarzynie. Te wszystkie filmowe wątki musiałam sobie przypomnieć (i opowiedzieć) podczas wczorajszego spotkania organizacyjnego grupy początkującej. Po namyśle zdecydowałam się wybrać taką właśnie grupę z uwagi na moje operatorskie i montażowe zapóźnienia technologiczne.
Tak, jak się spodziewałam jestem w grupie najstarsza (nie licząc prowadzącego). No cóż tak to już ze mną bywa. Raz jestem młódką-czterdziestką (np. w SPP), a kiedy indziej wręcz przeciwnie, np. wśród swoich współpracowników z Cypla) Choć jedna dziewczyna wyglądała na osobę w porównywalnym wieku. Obawiałam, że spotkam tam kogoś z klasy mojego syna. To było całkiem prawdopodobne z uwagi na to, że chodzi on do klasy o profilu filmowo-teatralnym. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Choć był chłopak w jego wieku. Siedemnastolatek.
Zabawne jest to, że mój siedemnastoletni syn trafiłby zapewne do grupy zaawansowanej - Przedszkole Wajdy, które ukończył jeszcze w gimnazjum, a które, wbrew nazwie wcale nie jest dla przedszkolaków, tylko dla studentów, licealistów i gimnazjalistów. Pierwsze filmowe realizacje...
Dziwnym zbiegiem okoliczności z oglądanych wczoraj filmów najbardziej podobała mi się animacja "Drzewo" zrealizowana przez siedemnastolatka (w tej chwili jest już starszy). Porażająca. Również baśń, co łączy ten wątek z poprzednim wątkiem.
Wątek trzeci:
Wczoraj w wyniku USG przywodziciela/odwodziciela (?) uda zdiagnozowałam u siebie schizofrenię nóg, której nabawiłam się wskutek treningów lekkoatletycznych (ostatni z nich odbył się zapewne dwadzieścia parę lat temu) Warto dodać, że sport to nie był, wbrew pozorom, jeden z moich rozlicznych pomysłów na życie (co odróżnia ten watek od poprzedniego), tylko uprawianym wyczynowo hobby.
Tu przerwę wątek w najciekawszym momencie, jak przystało na dobry serial.
Ciąg dalszy w kolejnym odcinku.
P.S. Doszłam do wniosku, że strukturalnie najlepiej pasują do serialu (a może raczej telenoweli) posty z gwiazdkami. W tym poście zamiast wkleić gwiazdki ponumerowałam wątki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz