Wbrew pozorom praca nad wystawą wre. Wczoraj byłam w sklepie powroźniczym - znalazłam tam cudowne niebieskie linki - prawie jak w necie ;).
Byłam też na kolejnych oględzinach Galerii - chciałam pojąć wreszcie decyzje dotyczące form adaptacji przestrzeni wirtualnej na przestrzeń realną (chodziło w dużej mierze o rozmiary stron).
Niepokoi mnie tylko fakt, że Open Office, w którym piszę swoją wystawę zaczyna świrować (nie chce otwierać moich obrazków - muszę restartować kompa, żeby zaskoczył).
Czyżby się przyzwyczaił, że piszę teksty i w związku z tym odmawia współpracy przy wystawie?
Czyżby mój Open Office nie lubił zmian?
Niestety mam niejasne przeczucia, że przyczyna jego niedyspozycji jest bardziej prozaiczna. Brrr... Różne rzeczy mogę sobie wyobrazić, ale życie bez edytora tekstu przekracza ramy mojej imaginacji. Zwłaszcza gdy mam do napisania wystawę i książkę. Zwłaszcza, gdy gonią mnie terminy.
No ale cóż. Takie są prawidła serialowej dramaturgii. Bez przeszkód i problemów ani rusz. Może nie trzeba było zamieniać przygotowań do wystawy w serial? Nawet taki blogo-tekstowy.
Trzymajcie kciuki!!! Za mnie i mego Open Office!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz