Wczoraj podróżowałam przez rozmaite światy nie opuszczając centrum Warszawy. Część z tych podróży należała do podróży w czasie. Jak to możliwe? Otóż, prawda jest taka, że nie trzeba pokonywać wielkich odległości, aby przejść z jednego świata do innego - o skrajnie odmiennym klimacie, bowiem światy tworzą się wokół ludzi, wokół środowisk. Wystarczy więc przejść dosłownie kilka metrów dalej, na kolejne spotkanie i już jesteś w innym świecie. A jeśli spotykam się z kimś, kto przenosi mnie w przeszłość, z kim wiążą mnie wspomnienia to "w pakiecie" otrzymuję podróż w czasie. Lubię tę zmienność, to przechodzenie z jednej rzeczywistości w drugą.
Wczoraj byłam m.in. na wystawie mojego mistrza z koleżanką z dawnych lat, która przyleciała na kilka dni z Paryża. Przeszłość i teraźniejszość w jednym, bo obrazy mistrza - Stefana Gierowskiego pochodzą z ostatnich lat. Mnóstwo pozytywnej energii. Wdzięczność, że miałam szczęście spotkać Mistrza, który wciąż pokazuje mi, że można nieustająco się rozwijać. Nic dziwnego, że wystawa nosi tytuł "JAKOŚĆ , JASNOŚĆ , NASYCENIE".
Ogrom pozytywnej energii wyniosłam też z promocji książki kolegi z Zarządu Okręgu Warszawskiego SPP - Jacka Moskwy o księdzu Janie Zieji.
Jestem bardzo wdzięczna za te światy-spotkania do których trafiłam po nienajlepszych ostatnio czasach.
P.S. Nienapisane posty:
1) Zgoda na niezgodę
2) Jak szerokie bary musi mieć scenarzysta?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz