Czasem wydaje mi się, że zbiegi okoliczności kreowane są gdzieś gwiadzdach. W piątkowy poranek (albo południe) słuchałam audycji radiowej poświęconej kulturze lat osiemdziesiatych. W niektórych z opisywanych zdarzeń sama uczesticzyłam: np. wernisażach Gruppy. Była też mowa o filmie "Beats of freedom" (jeszcze go nie widziałam) . A więc również rock tamtych lat (a były to chyba najlepsze lata dla polskiej muzyki)
Tego samego dnia wieczorem dostałam maila od Beaty i Jacka Milczarek (Jacek był wokalistą zespołu Stan Zvezda). W latach osiemdziesiątych przygotowaliśmy wspólnie jeden numer zina "dada". Nie widziałam ich od tamtego czasu, lecz zin wpadł mi w ręce jakiś czas temu, kiedy szukałam materiałów do punkowego Cypla. O swoim odkryciu napisałam w styczniu na blogu, a wkrótce zamieściłam informację na stronie (dzięki temu mnie odnaleźli).
Fajnie było przeczytać nowe informacje o współtwórcach tekstów. Jacek napisał też o "Beats of freedom", w którym znalazł się Stan Zvezda. Najfajniejsze jednak było to, że w ogóle się odezwali. Słowem - fantastyczna nieoczekiwanaka!!! Dzięki wam dada-współredaktory! :)
Muszę przyznać, że rok mam wyjątkowo wspominkowy. Nawet mój syn, co rusz odkrywa jakieś interesujace muzyczne kawałki z lat osiemdziesiątych. Ja zaś wciąż trafiam na "archeologiczne" teksty. Miejscami jest w nich pewno trochę młodzieńczej egzaltacji, ale wcale mi to nie przeszkadza. Przeciwnie fajnie wrócić do chwil, w których nie miałam przymusu kontrowania każdego opisanego uniesienia równoważącą dawką ironi.
Powiadają, że szkoda czasu na ogladanie się za siebie. Mi to dobrze robi i nie przeszkadza byc tu i teraz. Odkrywam na nowo przestrzenie, które, mimo upływu lat nie straciły dla mnie ważności i zasilam się energią, którą czerpię jakby bezpośrednio z tamtego źródła.
Mogłabym jeszcze długo o tym pisać, ale kończę na razie, bo właśnie teraźniejszość mnie wzywa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz