sobota, 4 grudnia 2010

Sezon 1, odcinek 117, czyli "Ładny Gips 2, czyli sezon na ortopedę"

Zamiast pisać odcinek o zimie na co jakoś nie mam czasu (choć może nawet miałabym ochotę) zamieszczam w moim serialu jedną z nagrodzonych w konkursie prac i publikuję stosowny fragment mojej książki "Zuźka w necie i w realu".

ŁADNY GIPS 2, CZYLI SEZON NA ORTOPEDĘ

Hurra!!! Hurra!!! Hurra!!! Rodzice zapisali mnie na obóz narciarski!!! A w dodatku, nie uwierzysz, z okazji wyjazdu dostanę KOMÓRKĘ!!!

Dowiedziałam się o tym dzisiaj, po powrocie ze szkoły i omal nie zwariowałam ze szczęścia. Ale, co za pech, chwilę potem odwiedziła nas pani Janeczka.

–Obóz narciarski!? – wykrzyknęła. – To szaleństwo! 

A potem wyjaśniła, że na takich obozach wszyscy łamią sobie nogi, i opowiedziała niesamowitą ilość mrożących krew w żyłach historii, które miały różne początki, lecz zakończenie zawsze takie samo – pobyt w szpitalu na oddziale ortopedii. 

Już się bałam, że mama się wycofa z obietnicy. Mało brakowało, a sama bym się rozmyśliła. Tym bardziej, że sąsiadka dorzuciła kilka kryminałków o dzieciach, którym skradziono komórki. Ale, o dziwo, te opowieści nie zrobiły na mamie wrażenia. Mama dość często przebywa z panią Janeczką i chyba, jak to się mówi, nabyła odporności. 

Zrozumiałam, że teraz już nic nie zagrozi mojej wyprawie z komórką na obóz narciarski i z wielkiego szczęścia popadłam w bezsenność. A kiedy wreszcie udało mi się zasnąć, miałam superowski sen. 

Byłam na obozie. I robiłam niesamowite postępy (zdaje się, że odkryli we mnie talent). I wysyłałam mnóstwo SMS-ów. I dostawałam ich mnóstwo. A najwięcej od Jaszka i Marty, którzy podziwiali mój talent i strasznie mi zazdrościli (szczególnie Marta). I było okropnie fajnie. Ale co za pech, codziennie ktoś łamał sobie nogę albo rękę, albo jedno i drugie. W pobliżu tego obozu odbywały się Mistrzostwa Świata w skokach narciarskich, na których także Małysz się skontuzjował. I tylko ja mogłam go zastąpić jako najsłynniejszy młody talent. Skoczyłam więc i leciałam, leciałam, leciałam... aż doleciałam do chmur. Wysłałam Marcie SMS-a (i Jaszkowi też), że właśnie biję rekord świata . I pewno bym go pobiła, gdyby nie zadzwonił budzik. I o mało nie pobiłam... Kacpra, który wlazł na moje łóżko i zaczął po mnie skakać, krzycząc: 

–Pejek jest Małys!!! Pejek jest Małys!!!

Skąd on wiedział, co mi się śniło?! Chyba odziedziczył po mamie jasnowidztwo.

Na szczęście przypomniałam sobie, że pojadę na obóz i dostanę komórkę. Więc humor od razu mi się poprawił, chociaż czekał mnie ciężki dzień: poprawa sprawdzianu z matmy i wizyta u ortopedy z powodu skrzywionego kręgosłupa. Ale to nic. Niczym mistrz świata w skokach narciarskich poleciałam do szkoły, żeby pochwalić się komórką, którą niedługo dostanę. Oraz tym, że już wkrótce zostanę mistrzynią w skokach. A ponieważ przerwy okazały się zbyt krótkie, dostałam kilka uwag za brak koncentracji uwagi i przesyłanie liścików. Gdybym miała już komórkę mogłabym wysyłać SMS-y. To trudniej wykryć. 

Na ostatniej lekcji pani spojrzała na mnie, a minę miała taką, jakby to ona w nocy cierpiała na bezsenność.

–Eh Zuziu, widzę, że i tak nie możesz usiedzieć na miejscu. W takim razie przeleć się... to znaczy... – poprawiła się pani – przejdź się do biblioteki i oddaj tę książkę. Tylko pomału! A buty zawiązane?!

–Przecież mam buty na rzepy! – zawołałam spod drzwi i pognałam do biblioteki. Gnałam dość wolno (dokładnie tak jak prosiła pani). Ale i tak (cóż za niesprawiedliwość) potknęłam się na schodach. I spadając uderzyłam nogą w ścianę.

Poczułam nagły ból i noga zaczęła puchnąć. Postanowiłam nic nie mówić pani, bo gdybym powiedziała, wysłałaby mnie do pielęgniarki, a to na drugim końcu szkoły. Z taką nogą trudno dotrzeć na sam koniec szkoły. Poza tym, po co robić aferę, skoro zaraz się kończą lekcje, a ja i tak miałam jechać z tatą do ortopedy. 

Do szatni sprowadzili mnie Jaszko i Karol. Patryk zniósł mój tornister. 

–Nie jest tak źle – pocieszał mnie Karol – Wybrałaś niezły termin na ten wypadek. Stopnie wystawione. Wizyta u ortopedy umówiona. Więc oba schorzenia (to znaczy nogę i kręgosłup) załatwisz za jednym zamachem.

Ortopeda nie chciał jednak oglądać mojego kręgosłupa.

–Tę sprawę załatwimy podczas następnej wizyty – wyjaśnił. 

Za wielką uwagą obejrzał nogę, po czym natychmiast wysłał nas na ostry dyżur.


Do domu wróciliśmy dopiero wieczorem. Ja z gipsem na nodze, a tata z karteczkę, na której było napisane:

Dziecko spadło ze schodów, skręciło pr. stopę.

Duży obrzęk, krwiak kostki bocznej. Rtg – oderwanie drobnego fragmentu kostnego ze szczytu kostki bocznej prawej.

But gipsowy na 3 tygodnie.

Zakaz chodzenia, noga wyżej.


Byłam wykończona. Najwyraźniej zaczął się już sezon na ortopedę, bo musieliśmy czekać w ogromnej kolejce. Zasnęłam więc zaraz po kolacji, a obudziłam się następnego dnia około południa.

Po śniadaniu poprosiłam mamę o wpis na gipsie (Kacper też coś nabazgrolił). Potem poczytałam książkę. Obejrzałam jakiś głupi program w telewizji, a potem zaczęłam się potwornie nudzić, bo ile w końcu można leżeć z nogą wyżej. 

Mama próbowała mnie przekonać, że gips nie jest taki straszny, ale ja się nie dawałam. Pomyślała więc chwilę i przyniosła mi zeszyt.

–To "Dziennik Gipsu". Będziesz zapisywać w nim różne wydarzenia i zrobisz listę rzeczy, które można robić z nogą w gipsie. Zdziwisz się jaka będzie długa. Jak będzie ci się nudzić, zajrzysz do zeszytu i coś sobie wybierzesz. Pogadałyśy trochę o tym, co może znaleźć się na liście, i mama musiała iść do szkoły, aby wyjaśnić różne sprawy związane z wypadkiem. Przed wyjściem poprosiła, bym spróbowała powstrzymać się od czynności fizjologicznych do czasu jej powrotu, ponieważ jest mnóstwo schodów w domu i ciężko mi będzie dostać się do łazienki. Gdy mama wyszła napisałam w "Dzienniku Gipsu":

Co można robić robić ze złamaną nogą?

1. Pisać dziennik gipsu.

2. Pisać bloga (np. bloga gipsu).

3. I w ogóle siedzieć przy kompie z nogą wyżej.

4. Czytać.

5. Oglądać telewizję i wypożyczać filmy (trzeba tylko zrobić spis filmów do wypożyczenia)

6. Słuchać muzyki.

7. Zapraszać gości.

8. Gadać przez telefon.

9. Zbierać podpisy na gipsie.

10. Grać w scrabble i inne gierki


I skończyły mi się pomysły. Znów zaczęłam się nudzić. Z nudów przypomniałam sobie małą dziewczynkę, którą widziałam wczoraj na ostrym dyżurze. Ona miała gips na ręce. Bardzo ładny. Całkiem zielony. Podobno można było taki gips zamówić za specjalną opłatą, ale my z tatą o tym nie wiedzieliśmy. Wczoraj byłam zbyt zmęczona, żeby namawiać tatę na zdjęcie białego gipsu, który miałam na nodze, i nałożenie zielonego. Ale dziś, kiedy porządnie się wyspałam, poczułam okropną zazdrość. I zrozumiałam, że ja też muszę mieć taki gips. 

Dlatego postanowiłam jakoś przedostać się do regału, w którym trzymam farby. A, że nie mogłam iść do łazienki po wodę (schody), chciałam użyć wody z wazonu, ale wazon się stłukł i woda wylała się na moją nogę. Gips zaczął się rozpuszczać, a pościel zrobiła się zielona. Co gorsza, czułam, że to moje ostatnie chwile, kiedy mogę powstrzymać się od czynności fizjologicznych. 

Na szczęście mama właśnie wróciła ze szkoły. Po awanturze, załatwieniu najpilniejszych spraw fizjologicznych, zmianie pościeli i przekazaniu masy pozdrowień od koleżanek, kolegów i nauczycieli, mogłyśmy wreszcie powrócić do „Dziennika Gipsu”. Mama podsunęła mi parę nowych pomysłów, ale nie zgodziłam się na powtarzanie materiału szkolnego, a mama zabroniła mi malowania gipsu plakatówką. I kiedy poszła do kuchni szykować obiad dopisałam:

11. Mogę nagrywać własne audycje radiowe na dyktafon taty.

12. I inne rzeczy też, na przykład pomysły na książki.

13. Głaskać kota, żeby mruczał.

14. Wymyślać bajki dla Kacpra.


Potem zrobiłam parę rzeczy z mojej listy, ale Kacper niewdzięcznik nie chciał słuchać moich bajek. I znów zaczęłam się nudzić.

Na szczęście po południu przyszła Marta (patrz punkt 7). Ona ma duże doświadczenie z gipsem, ponieważ w zeszłym roku skręciła nogę. Miałam więc nadzieję, że coś mi podpowie.

Marta spojrzała na moją nogę i powiedziała z uznaniem: 

–Ładny gips! 

–Ładny – potwierdziłam. – Sama go malowałam. 

Nagle Marta się roześmiała.

–Pamiętasz? W zeszłym roku też tak mówiłyśmy: ładny gips. Jak skręciłam sobie nogę.

–To było przy gipsowym odlewie odcisku buta – przypomniałam. – Jak przeprowadzałyśmy śledztwo u sąsiadów. 

–Nieważne. – Marta wzruszyła ramionami i zrobiła takie jakby okienko z palców. 

– Uwaga kręcę film! „Ładny gips. Dwójka” – zawołała. 

To był w sumie niezły pomysł, więc napisałam:


15. Można kręcić film, tak na niby, np. „Ładny gips 2”. 

–Nowa aktorka w roli głównej: Zuźka – Buźka – rechotała Marta. – Wątpię jednak, czy dorówna słynnej Marcie o Wielkim Ducha Harcie – gwieździe, która wcieliła się w minionym roku w postać Kobiety z Gipsem. 

Chwyciła moje kule i zaczęła robić rozmaite sztuki, naprawdę niesamowite, których nauczyła się w zeszłym roku, kiedy nosiła gips na nodze. Ja też spróbowałam, ale mi się nie udawało, ponieważ nie zdążyłam się jeszcze wprawić. Więc Marta zaczęła się ze mnie śmiać. 

Podniosłam się z podłogi i zapisałam w „Dzienniku Gipsu”

16.Można ćwiczyć gimnastykę akrobatyczną na kulach.

A potem obraziłam się na Martę. Na szczęście zadzwonił Jaszko (punkt 8) i humor mi się trochę poprawił, bo to miło, gdy przyszły mąż troszczy się o swoją przyszłą żonę. 

–No i co z twoją nogą? Dzwoniłem wczoraj, ale byłaś u lekarza.

Z przejęcia zaschło mi w gardle, gdy dowiedziałam się, że mój przyszły mąż zatroszczył się o mnie również w dniu wczorajszym

–No więc... chodzi o to... – usiłowalam przypomnieć sobie okropnie specjalistyczny tekst zapisany karteczce od lekarza – chodzi o to, że nastąpiło oderwanie kawałka kończyny górnej od pięty.

Po tych słowach zapadła cisza w słuchawce.

–Halo! Jaszko! Jesteś tam?

–Oderwanie kończyny? – wykrztusił wreszcie Jaszko.

I znów zamilkł

–Górnej? To znaczy, że masz rękę w gipsie?

–Nie rękę. Nogę. Bo to się inaczej nazywa złamanie nogi.

–Aha! – powiedział Jaszko bez przekonania.

I dodał coś jeszcze, ale nic nie usłyszałam co, bo ta głupia Marta ryła na całe gardło.

–"Ładny Gips 2". Ujęcie pierwsze: Oderwanie kończyny górnej od pięty – Po czym przyłożyła dłoń do swojej stopy, a następnie gwałtownie ją oderwała, krzywiąc się przy tym straszliwie.

–Cicho!!! – wrzasnęłam

– Moje ucho! Uważaj! – zawołał Jaszko, aż musiałam odsunąć słuchawkę.

–To nie do ciebie. – wyjaśniłam. – To do do tej idiotki. Marty, która wyśmiewa się z mojego nieszczęścia.

–Ładny gips – westchnął Jaszko.

–Tak ładny. Zielony – przytaknęłam.

–Jak to zielony? – zdziwił się Jaszko.

–To znaczy nie chodzi mi o to, że ładny gips, tylko, że ładny gips... – próbowałam wyjaśnić.

Nie mogłam jednak dłużej rozmawiać, ponieważ Marta znów zaczęła mnie zagłuszać.

A ponieważ sąsiadki, podobnie jak nieszczęścia przychodzą parami po chwili zjawiła się u nas pani Janeczka.

–A nie mówiłam, że obozy narciarskie są niebezpieczne dla zdrowia!!!- wykrzyknęła tryumfalnie. – Ledwo wyjechała, a już przywieźli ci ją w gipsie! 

–Chyba przesadzasz – bąknęła mama. – Niby jak mogła od wczoraj wyjechać, złamać nogę i wrócić. Przecież wczoraj ją tutaj widziałaś. Z resztą ferie zimowe jeszcze się nie zaczęły.

–Taaaak... – zdziwiła się sąsiadka – W takim razie... w jaki sposób?

–To wszystko przez szkołę – wyjaśniłam. – Bo szkoła jest okropnie niebezpieczna dla zdrowia. W ogóle nie powinno się posyłać do niej dzieci, ponieważ grozi to otropedą. 

Pani Janeczka zamilkła na chwilę

–Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – powiedziała w końcu. – Może to i lepiej... Przynajmniej nie pojedzie na obóz i nie złamie sobie nogi... 

–Przecież już ma złamaną – stwierdziła mama z przekąsem. 

–Miałam na myśli złamanie z przemieszczeniem – dodała szybciutko pani Janeczka. A we mnie jakby piorun strzelił. 

–Jak to mamo!? To ja nie pojadę na obóz?!

–Myślałam, że wiesz... kochanie, sama pomyśl... Czy można jeździć na nartach z nogą w gipsie?

–Ale mogliby mi zdjąć gips parę dni wcześniej! Co za różnica? I wtedy mogłabym wyjechać. 

–Po zdjęciu gipsu trzeba będzie tę nogę oszczędzać...

–Tak – wtrąciła pani Janeczka. – I potrzebna będzie rehabilitacja. Moja koleżanka spędziła dwa miesiące w szpitalu w Konstancinie.

–W tym przypadku nie będzie to konieczne. – powiedziała mama ze zlością. – To nie jest skomplikowany uraz.


Co do mnie, to zrozumiałam, że właśnie nadszedł najgorszy dzień mego życia. I pewno bym się rozpłakała, gdyby nie Marta. Choć tym razem to chyba mogłam płakać przy niej. Ona też miała łzy w oczach. A kiedy się dowiedziała, że nie pojadę na obóz, to nawet odłożyła kamerę. To znaczy przestała robić okienko z palców. Minę miała niewyraźną i próbowała opowiadać mi jakieś głupie kawały na pocieszenie. Ale wytłumaczyłam jej, że jestem okropnie zmęczona. I żeby przyszła jutro. A mama powiedziała to samo pani Janeczce.

Gdy zostałyśmy same nie musiałam już powstrzymywać się od płaczu. 

–Mamo zrozum... – szlochałam. – Nie dość, że nie zostanę mistrzynią świata w skokach narciarskich, to na dodatek nie dostanę komórki...

–Mistrzynią świata... – zdziwiła się mama – Aaaa... mistrzynią świata... na nartach... pewno nie zostaniesz w tym roku. Ale czemu miałabyś nie dostać komórki?

–No bo miała być na wyjazd... żeby utrzymywać kontakt... kiedy będzie nas dzielić odległość...

–Zuziu, to byłoby zbyt okrutne. Nie dość, że przepadł ci obóz, to jeszcze komórka... Tata przywiezie ci ją dzisiaj z Warszawy.

–Naprawdę!? Hurrra!!! Hurrra!!! Hurrra!!! – zawołałam i gdyby nie gips na nodze z pewnością wykonałabym kilka niesamowitych skoków. Prawie tak niesamowitych jak skoki Małysza.

Gdy tata wrócił wpisałam do "Dziennika Gipsu" następne punkty:

17. Można utrzymywać łączność z Kacprem, który też dostał komórkę (zabawkową). Pod warunkiem, że się głośno krzyczy. I nie dzieli nas zbyt wielka odległość.

18. Można wysyłać SMS-y i sygnałki do kolegów i koleżanek

19. Można odbierać SMS-y i sygnałki od kolegów i koleżanek np:


jak twoja 100pa? 3m sie i o3j lzy :'( bo jutro wpadnem :) o2gi ;) pzdr karol



Sora za te wyglupy. Wyczilam super film o detektywach, to ci przyniose. Marta.



Zajrzę jutro, jeśli nie masz nic przeciwko. Podrawiam. Jaszko.



Wieczorem mogłam dopisać punkt punkt. Po prostu ekstra.



20. Można dostawać kwiaty od wielbicieli. A nawet od przyszłych mężów.



Bo musisz wiedzieć, że wieczorem dostałam od Jaszka następnego SMS-a. Najpiękniejszego SMS-a na świecie: 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz