Właśnie wróciłam z trzytygodniowego pobytu na Warmii. Urlop od mazowieckiego krajobrazu; urlop od tak zwanej rzeczywistości (choć niekoniecznie urlop od pracy); urlop od netu (miałam tam mocno ograniczony dostęp do sieci i nie mniej ograniczoną chęć do zagłębiania się w wirtualne światy); a także urlop od telefonii komórkowej, ponieważ pod koniec wyjazdu zepsuła mi się komórka (właśnie borykam się z zakupem nowej, co tylko pozornie jest prostą czynnością). Rozważałam nawet kwestię buntu przeciw wszechobecnemu "obowiązkowi" posiadania komórki (wszak pamiętam czasy kiedy komórek w ogóle nie było), ale szybko odrzuciłam ten pomysł jako mało realistyczny.
Podsumowując - dużo warmińskiego pisania, więc na razie... nic nie napiszę. Postaram się w najbliższym czasie wrzucić kilka zdjęć z komentarzami.
Tymczasem ogłaszam POWRÓT!
P.S. Spojrzałam na datę ostatniego, przedwakacyjnego wpisu - 29 czerwca - rocznica mojego ślubu, a zarazem rocznica śmierci mojego kochanego brata. Zbyt trudny zestaw rocznic, by pisać o nim na blogu.
A może (nieświadomie) umieściłam ten wpis właśnie pod taką datą mając nadzieję, że zarówno mój brat, jak i my znaleźliśmy (lub znajdziemy) swoje Wyspy Szczęśliwe, choć na razie w dwóch różnych Światach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz