Tradycyjnie widok z kuchennego okna naszej chałupki w Ławkach. Warmińskie Bieszczady ;) Tym razem pejzaż lipcowy - zaległa fotka z naszego ostatniego 3-tygodniowego wyjazdu.
Pierwszych kilka dni było dość pechowych, ale potem było już tylko lepiej. Nowe idee, nowe pomysły i plany (zarówno życiowe, jak i, że tak się wyrażę wnętrzarskie); odkrywanie nowych miejsc i nowych historii.
I oczywiście nowe działania remontowe. Pod koniec pobytu mieszkaliśmy w warunkach, można by rzec luksusowych - woda w kuchni (co prawda tylko zimna, no ale przecież
można zagrzać) i prowizorycznie zamontowany kibelek z łazience z możliwością spuszczenia wody za pomocą stojącego obok wiaderka (udało nam się częściowo zlikwidować szkody poczynione przez zimę) . Jak tak dalej pójdzie to chyba przyczepię cztery gwiazdki do chałupy ;)
Ogólne poczucie, że nasza historia zatoczyła koło. Wspominaliśmy początki "osadnictwa" ;) w Nadarzynie i czas tuż przed pojawieniem się Iwa. Ale to już chyba temat... nawet nie na oddzielny "odcinek", raczej na oddzielny "serial" .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz